Niedawno zaś przejrzałem archiwum w białostockim II LO i zachwyciły mnie zdjęcia ze szkolnego archiwum, z których kilka wybrałem do dzisiejszej prezentacji. Szkoła doczekała się wielu publikacji, więc pozwolę sobie na przypomnienie jedynie smaczków.
29 listopada 1915 r. w okupowanym jeszcze Białymstoku powstało polskie gimnazjum realne z klasami żeńskimi. Cztery lata później (22 XI 1919 r.) otworzyło podwoje Państwowe Żeńskie Gimnazjum im. Anny z Sapiehów Jabłonowskiej. Zajęło gmach przy ul. Mickiewicza 1, w cudownym zatem miejscu, choć w maju dawały się słyszeć narzekania maturzystek: "A to słonko świeci tak cudowanie, tak zawadiacko dźwięczy skowronek gdzieś nad parkiem Seminarium Nauczycielskiego, tak rozkosznie uśmiecha się błękit nieba i głęboko współczuje dobrowolnym więźniom w czarnych fartuszkach".
Zachwycały i wnętrza szkoły, w auli stał na podium fortepian, a na ścianie wisiał obraz księżny Anny. Na drugim piętrze urządzono kaplicę szkolną, która zapełniała się ponoć zwłaszcza przed klasówkami. Chłopaki na mieście z przekorą mówili, że to nie gimnazjum, lecz zakon z luksusami.
Szkoła uchodziła za elitarną, miała kilka sławnych pedagogów, wśród nich Jadwigę Szumską (1894-1944, zmarła wskutek ran odniesionych w czasie Powstania Warszawskiego), siostrę Marii Dąbrowskiej.
Silną acz kontrowersyjną osobowością była dyrektor Justyna Dobkowa, zwolenniczka emancypacji kobiet. Konserwa białostocka zarzucała jej tolerowanie poczynań prokomunistycznych i ćwiczeń dziewcząt w strojach gimnastycznych na widoku publicznym. Poczet przełożonych zakończyła Marianna Maria Kolendo, legenda oświatowa Białegostoku, zasłużona i w tajnym nauczaniu.
Czy było to zakon? Dzień zajęć szkolnych rozpoczynał się niskim ukłonem (z dygnięciem) przed dyżurującym przy wejściu nauczycielem, obowiązkowo przed godziną 7.50.
Zmiany obuwia, modlitwa poranna, bieżące ogłoszenia i defilada przed panią dyrektor, która wnikliwie obserwowała wygląd "księżniczek".
Regulamin precyzyjnie określał między innymi: kolor pończoch, długość spódnic, rodzaj fryzury, wygląd paznokci. Zero świecidełek, malowanek, ekstrawagancji. W klasach sprawdzano czystość rąk, chusteczek do nosa, dzienniczki.
Po lekcjach dziewczęta pozostawały w szkole, mogły czytać książki i prasę, pójść do pani doktor lub stomatolog, uczestniczyć w pracach kół zainteresowań. Wszystko pod kontrolą.
Na ulicy "trzeba było zawsze chodzić prawą stroną chodnika, ulicę przechodzić z uwagą pod kątem prostym, ustępować miejsca osobom starszym i niepełnosprawnym, z godnością i szacunkiem kłaniać się nauczycielom i znajomym, nie garbić się, nie hałasować, nie krzyczeć, nie śmiać się, nie wymachiwać rękoma, nie gapić się na wystawy sklepowe, nie chodzić ani za prędko, ani za wolno, zawsze z taktem".
W przypadku zauważenia częstszych uchybień wprowadzono w szkole "tydzień karności".
A jednak wychowanki z dumą mówiły o sobie - jesteśmy od księżny Anny. Samorząd (Bratnia Pomoc) miał własne finanse, prowadził sklepik, świetlicę i wypożyczalnię książek. Działała Drużyna Harcerek im. Królowej Wandy (co nie chciała Niemca), prowadzono zajęcia pozalekcyjne, ćwiczył chór i zespół mandolinistek, trwały zespoły sportowe. Czekano niecierpliwie na gości zapraszanych przez Koło Dramatyczne i Koło Literacko-Historyczne.
15 kwietnia 1932 r. pojawił się w szkole Kazimierz Wierzyński. Po każdym recytowanym wierszu wybuchała burza oklasków, a potem w klasie poeta odpowiadał na pytania, śmiał się, rozdawał autografy. Na koniec zrobiono wspólną fotografię. "Wierzyński odchodzi, ale jego wiersze zostały z nami w naszych serduszkach". Atrakcją były wycieczki, krótkie wypady rowerowe i autobusowe w okolice Białegostoku i kilkudniowe dla uczennic klas III-VIII w Polskę. Jakże "księżniczki" przeżywały ten czas darowanej im swobody w górach, Krakowie, nad morzem, w Wilnie i Lwowie, Grodnie i Warszawie.
Pozostały zdjęcia i zapisy w "Głosie Uczniowskim". Mileńkie licealistki AD 2011 posłuchajcie romantycznych treli swych poprzedniczek: Pomorze. "Zdaje się, że z tego miejsca, gdzie oświetlony księżycem pas morza styka się z ziemią, wychodzą wszystkie fale, że w tem miejscu morze składa pocałunek drzemiącej ziemi, gładząc ją z taką cichą pieszczotą, a potem toczy się coraz dalej w głąb coraz większemi, ciemniejszemi wałami wód, coraz bardziej groźne i szumiące, aż roztapia się w ciemnosinej dali"
Wisła pod Krakowem: "Jeszcze płonie zachód czerwoną zorzą rzucając na ruchliwą powierzchnię Wisły złote, purpurowe i liliowe blaski, a już głąb nieba staje się coraz ciemniejszy - Anioł Nocy zapala na firmamencie pierwszą srebrną gwiazdę Robi się chłodniej!".
Wrażliwe, uduchowione księżniczki. Czy ktoś po takiej lekturze może mieć jeszcze wątpliwości? Ja nie mam!
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?