Taką właśnie ciepłą i mądrą bajką jest "Mój rower". To zapis kilkudniowego spotkania zatomizowanej rodziny. Kiedy dziadek trafia do szpitala, ze świata przylatują syn i wnuk. Każdy z nich reprezentuje inne wartości i pochodzi z innego świata.
Dziadek (tu lekki rys autobiograficzny Michała Urbaniaka) jest łódzkim jazzmanem, klezemerem, wreszcie kolonijnym chałturszczykiem, który mimo cukrzycy nie rozstaje się z czyściochą. Jego syn, grany wyjątkowo sztywno przez Artura Żmijewskiego, to już światowej sławy wirtuoz fortepianu. A wnuk? Jak wiele polskich rodzin, z matką mieszka w Anglii - tam wyjechali po rozwodzie rodziców.
W innej sytuacji jest gburowaty i nadęty nestor rodziny. Po latach pijaństwa bez słowa odchodzi od niego żona. Przerażony syn, chcąc uchronić swoją karierę, decyduje się ruszyć na poszukiwanie matki. I oto mamy wątek męskiego kina drogi, bo wraz z nim ruszają dziadek i wnuk - w tej roli bardzo naturalny Krzysztof Chodorowski. I jak to w filmie drogi - każdy z nich ujawni wzajemne pretensje, a połączą ich wspólne przygody.
W scenariuszu udają się na Suwalszczyznę. Więc prędzej czy później pojawią się zdjęcia ocierające się o kicz. Mgła, zachód Słońca, wielkie jezioro i maleńkie postaci w łódce - wszystko już było, ale kino i wielki ekran wciąż takimi obrazami może zahipnotyzować.
Panów połączą wspólne rozmowy przy obowiązkowym chlaniu gorzały, wyciągną zaszłości z dzieciństwa, po to by uznać, że są do siebie podobni. Jak to w rodzinie. I tylko matka okazuje się kobietą silną i dzielną. Po latach gehenny z pijakiem, w wieku 75 lat znajduje miłość swego życia i wyjeżdża do znanych doskonale podlaskim miłośnikom żeglarstwa Kukli. I kiedy Żmijewski widzi pięknie starzejącą się Annę Nehrebecką rozpromienioną miłością już wie, co robić. Przy okazji okaże się prawdziwym mężczyzną z poświęceniem ratującym życie, a jego filmowy syn sam stanie się ojcem.
Panowie przez te kilka dni dojrzeją, pójdą na ustępstwa, zagrają wspólnie dla niepełnosprawnej dziewczynki przepiękną "Arię" Acker Bilka. I kiedy w finale ta melodia niespodziewanie powraca nie dziwi już fakt, że przed wejściem każdy gratis dostał paczkę chusteczek higienicznych. Zadziwia za to Urbaniak, który obnaża się w filmie do granic swojego ja i kradnie film wszystkim innym aktorom.
Ładna bajka, po której każdy wyjdzie z kina z radosnym sercem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?