Trzy tygodnie temu squat De Centrum świętował piąte urodziny. Przez cały czas istnienia w budynku na Częstochowskiej organizowane były koncerty zespołów z kraju i zagranicy, imprezy taneczne i kulturalne. Na drugim piętrze opuszczonej kamiennicy funkcjonowała galeria Out of control, gdzie urządzano nawet wernisaże fotografii, malarstwa czy plakatu kinowego. Jednym z bardziej prestiżowych wydarzeń na squacie były pokazy filmów z festiwalu "WRO" pokazywane w ramach tegorocznych Dni Miasta Białegostoku, współorganizowane z placówką miejską - Białostockim Ośrodkiem Kultury.
Squat De Centrum, czyli pustostan przy ulicy Częstochowskiej był mieszkaniem dla kilkunastu osób, ale działał także jako ogólnodostępne miejsce koncertów, wystaw, pokazów filmowych, spektakli teatralnych, spotkań alternatywnej młodzieży. Właściciel zgodził się na takie wykorzystanie pomieszczeń opuszczonej fabryki przy Częstochowskiej. Jednak miasto, zgodnie z wyrokiem sądu, rozwiązało z nim umowę o użytkowaniu wieczystym i nakazało opróżnić budynek, a squatersi musieli wynosić swoje rzeczy w strugach deszczu.
Wtorek, godzina 13
Przed squatem gromadzą się młodzi ludzie wyprowadzeni przez Straż Miejską z budynku i nie wiedzą, co stanie się z ich rzeczami, pozostawionym w budynku. Niektórzy dopiero wrócili z pracy i na miejscu dowiadują się, o co chodzi. Mają tam meble, rzeczy osobiste, instrumenty muzyczne i sprzęt nagłaśniający warty kilka tysięcy złotych. Niektórzy mieszkali tu od kilku lat, dlatego nie chcą opuścić tego miejsca. W budynku są urzędnicy z Zarządu Mienia i kilku strażników. Po chwili przyjeżdżają kolejni mundurowi. Po obejściu budynku pozwalają sqatersom wchodzić dwójkami do środka za okazaniem dowodów i zabrać część rzeczy.
- Mieszkam tu półtora roku, ten budynek był pustostanem, a w Polsce nie buduje się mieszkań socjalnych. To mój dom, gdzie mam się podziać? Mam tu przecież meble. Poza tym nie dali mi nawet czasu na wynajęcie mieszkania - protestuje jeden z mieszkańców, członek Federacji Anarchistycznej. - Kiedy stawiałem opór, oberwałem - jeden ze strażników uderzył mnie w brzuch.
Nic nam do squatersów
Ludzie zostali wyrzuceni na bruk, ale miasto twierdzi, że zajmowali lokale bezprawnie, a cała wina leży po stronie właściciela pofabrycznej kamiennicy.
- To nie nasza wina, że pan Wiesław Herman, były właściciel budynku, nie poinformował o sytuacji mieszkańców squatu - tłumaczy Ewa Kasprowicz z wydziału mienia Urzędu Miejskiego. - Kilka tygodni temu dostaliśmy wyrok, na podstawie którego mogliśmy przejąć nieruchomość. Herman stracił prawa do użytkowania wieczystego, bo wykorzystywał budynek niezgodnie z przeznaczeniem: zamiast handlu czy usług pomieszczenia stały puste.
Jeszcze dziś dotychczasowi mieszkańcy fabryki będą mogli zabierać swoje rzeczy, większość z nich zamieszka przez kilka dni u znajomych, co dalej? - Poszukamy innego pustostanu - twierdzą squatersi..
Fabryka pod młotek
Zarząd Mienia Komunalnego administrację nad budynkiem przekaże firmie Redbud, a potem nieruchomość zostanie sprzedana.
- To atrakcyjne miejsce w centrum, wokół powstało eleganckie osiedle, ze sprzedażą nie powinno być problemu - dodaje Ewa Kasprzyk z Wydziału Mienia.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?