Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marsz Żywej Pamięci. W hołdzie nauczycielom Sybirakom

Alicja Zielińska
Z okazji tegorocznego XVI Międzynarodowego Marszu Żywej Pamięci Polskiego Sybiru została wydana publikacja Nauczyciele polscy zesłańcy Sybiru.  Marsz Sybiraków wyruszy dziś, 9 września,  o godz. 10 sprzed Pomnika Katyńskiego przy ul. 11 Listopada
Z okazji tegorocznego XVI Międzynarodowego Marszu Żywej Pamięci Polskiego Sybiru została wydana publikacja Nauczyciele polscy zesłańcy Sybiru. Marsz Sybiraków wyruszy dziś, 9 września, o godz. 10 sprzed Pomnika Katyńskiego przy ul. 11 Listopada
Nauczyciele polscy - zesłańcy Sybiru. Pod takim hasłem przeszli dziś ulicami Białegostoku uczestnicy Międzynarodowego Marszu Żywej Pamięci Polskiego Sybiru. Marsz jest organizowany od 16 lat. - W tym roku chcemy oddać hołd wszystkim nauczycielom, którzy narażając swoje życie, uczyli nas dzieci zesłańców czytać i pisać po polsku oraz krzewili patriotyzm i miłość do ojczyzny - mówi Tadeusz Chwiedź, prezes Związku Sybiraków w Białymstoku.

W zimie mróz bardzo często sięgał minus 40 stopni. Przez szczeliny w ścianach baraku sypał śnieg i wiał lodowaty wiatr, ale miły uśmiech cioci Jani i ciepłe słowa zachęcały nas do nauki. Nie mieliśmy ani podręczników ani zeszytów, a jednak nauczyliśmy się poprawnie mówić i czytać po polsku. Deseczki zastępowały nam papier, a kawałeczki pociętych ołówków, przyklejonych do patyczków służyły do pisania. Na przerwie wycieraliśmy kawałkiem szkła to, co napisaliśmy - przygotowywaliśmy deseczki do nowej lekcji. W starszych klasach uczniowie pisali atramentem robionym z ołówków chemicznych przysyłanych z USA a wypracowania umieszczali między wersami rosyjskiej gazety Prawda. Pod kierunkiem niezwykle utalentowanej cioci Jani robiliśmy różne rzeczy z drewna, kory, szyszek, mchu, patyczków: grzybki, łódki, domki, ptaki, zwierzaki i dziwne postacie z poznawanych na lekcjach baśni. Tak wspomina swoją nauczycielkę na zesłaniu w Kwitoku w dalekim Kazachstanie Heronima Dzierma, wiceprezes zarządu Związku Sybiraków w Białymstoku.

Janina Krajdocha, nazywana przez dzieci ciocią Janią, była absolwentką prawa Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie, osadzona w sowieckich łagrach, po amnestii w 1941 r. została skierowana do miejscowości Kwitok koło Irkucka. Liczną grupę wśród zesłańców stanowiła tu inteligencja. Najwięcej było nauczycieli, którzy jak tylko pozwoliły na to władze sowieckie, utworzyli polską siedmioklasową szkołę. Uczęszczało do niej ponad 300 dzieci. Kierownikiem szkoły był Stanisław Chróścielewski, a jego zastępcą Helena Dorywalska - opowiada pani Heronima Dzierma. - Najbardziej w mojej pamięci utkwiła postać Janiny Krajdochy. Młodziutka, bardzo mizerna, w chustce na głowie, bosa. Potem dowiedziałam się, że w łagrach ścięto jej włosy na zero. Nie miała przygotowania pedagogicznego, ale okazała się wspaniałą nauczycielką. Przed wojną była doświadczoną harcerką, znała dużo wierszy, pieśni patriotycznych i kościelnych. Opowiadała barwnie i żywo, ślicznie śpiewała i rysowała. Szybko zdobyła serca uczniów.

Dzieci stanowiły około 40 proc. ludności polskiej zesłanej przez Sowietów na Sybir. Wyrwane ze swoich środowisk, ze szkół, znalazły się nagle w skrajnej nędzy. Starsze, które ukończyły 12 lat, zostały zmuszone do ciężkiej fizycznej pracy. O nauce nie było mowy.

Możliwość legalnej edukacji w języku polskim na Syberii pojawiła się w sierpniu 1941 r. , wkrótce po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej oraz zawarcia układu Sikorski-Majski. Zesłańcom przywrócono polskie obywatelstwo. Starania powstałej wówczas ambasady polskiej i jej delegatur doprowadziły do utworzenia kilku szkół oraz domów dziecka w większych ośrodkach i skupiskach Polaków.

Niestety placówki te długo nie funkcjonowały. Po opuszczeniu przez wojska Andersa terytorium ZSRR w 1942 r. stosunki polsko-radzieckie zaczęły się pogarszać, a w 1943 r. rząd sowiecki zerwał wszelkie umowy dyplomatyczne z rządem RP. W rezultacie zamknięto polskie szkoły, a nauczycieli skierowano do ciężkich prac fizycznych w tajgach, kopalniach czy na polach kołchozowych o zaostrzonym rygorze. I choć w latach 1943-1944, dzięki staraniom powstałego z inicjatywy władz sowieckich Związku Patriotów Polskich polskie placówki oświatowo-wychowawcze ponownie zaczęły działać, tworzono je już w na wzór radziecki.

- Mimo narzuconych programów i licznych kontroli władz sowieckich nasi nauczyciele robili wszystko, by najmłodsi zesłańcy nie zapomnieli ojczystego języka i pamiętali o swojej tożsamości - podkreśla Heronima Dzierma. - Często narażali swoje życie, nie szczędzili sił ani czasu, starając się wpoić nam miłość do ojczyzny. Nie tylko uczyli nas - małych zesłańców - czytać, pisać i liczyć, ale przekazali nam najwyższe wartości, jakimi człowiek powinien kierować się w życiu. Przyświecało im bowiem hasło: Bóg, honor, ojczyzna.

Ogółem w Kazachstanie funkcjonowało z przerwami zaledwie 8 - 10 polskich szkół i kilka domów dziecka, co oznaczało że większość polskich zesłańców nie miała szans na naukę po polsku.

- Ja też nie miałem takiej możliwości - mówi Tadeusz Chwiedź. - W kołchozie koło Pawłodaru, gdzie zostałem zesłany z mamą i siostrą była tylko sowiecka szkoła i tam musieliśmy wszyscy obowiązkowo chodzić. Czytać i pisać po polsku uczyła nas mama, z książeczki do nabożeństwa, którą zabrała z domu. To był jedyny nasz podręcznik do nauki polskich liter. Mamie zawdzięczamy edukację. Uczyła historii, polskości, patriotyzmu, tłumaczyła, że jeśli zachodzi potrzeba, to trzeba za ojczyznę oddać życie. Kiedy zbliżały się święta, Boże Narodzenie, Wielkanoc, to była okazja nie tylko do modlitwy i opowiadania jak wyglądają święta, ale i poszerzenia wiedzy o normalnym życiu, którego nas pozbawiono. Że wszyscy się odświętnie ubierali, szli do kościoła, a potem zasiadali przy pięknie przygotowanym stole. Przy takich opowieściach my dzieci tylko ślinkę przełykaliśmy. I zadawaliśmy sobie jedno pytanie, czy dożyjemy takiej chwili, że mama położy bochenek chleba na stół i powie: jedzcie do syta. To było największe marzenie dzieci. Teraz jak jestem w supersamie, najbardziej lubię stoisko z pieczywem, nie jakieś tam luksusowe towary. Bo właśnie to pragnienie najedzenia się do syta chleba było naszą największą tęsknotą na zesłaniu.

Naszym matkom i nauczycielom Sybirakom należy się hołd i pamięć na zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny