Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malkontenci: Miasto czy betonowa pustynia. Plac Inwalidów nadal straszy

Janka Werpachowska
od kilku lat czeka na inwestycję
od kilku lat czeka na inwestycję Bogusław F. Skok/Archiwum
Znowu kawałek Lipowej rozkopany i zamknięty dla ruchu. I po co? Żeby kolejny fragment miasta zamienić w betonową pustynię. Taką samą, jaka rozciąga się wokół Ratusza.

Tak mówią malkontenci, którym nic się nie podoba. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że to, co nazywają betonową pustynią, nie jest betonowe - bo powierzchnię Rynku Kościuszki pokrywają płyty granitowe. Mało tego - nie jest też pustynią, co przyzna każdy, kto widzi tłumy białostoczan w każdym wieku, spędzające czas na placu wokół Ratusza. Jedni przychodzą na randki, inni na piwo, jeszcze inni na lody, a niektórzy tylko tak sobie, żeby pospacerować, posiedzieć na ławeczce, może spotkać kogoś znajomego.

Ci sami płaczą nad nieczynną od wielu, wielu lat fontanną, której niecka od dawna zamieniła się w gigantyczny śmietnik. Ktoś wpadł na szczęśliwy pomysł, żeby ten niezbyt urodziwy element białostockich Plant zasypać, a na jego miejscu i wokół niego stworzyć plac zabaw z prawdziwego zdarzenia. Nie taki, jak istniejący nie opodal, z kilkoma drabinkami, huśtawkami i zjeżdżalnią. Nowy plac zabaw, który naszym milusińskim został przekazany we władanie 1 czerwca, po pierwsze jest bardzo duży, po drugie ma ciekawie ukształtowany teren, a po trzecie wyposażony jest w wiele atrakcyjnych elementów, służących do zabawy.

Ci sami rwali włosy z głów, kiedy likwidowano obskurny ryneczek u zbiegu ulic Sienkiewicza i Jurowieckiej. Wprawdzie wciąż jeszcze nie powstało na jego miejscu nic, czym miasto mogłoby się pochwalić i dalej jest tu obskurnie, ale jest nadzieja, że wkrótce to się zmieni. A wielbiciele warzyw i owoców prosto ze straganu, chińskich majtek i sztucznych kwiatów chyba mają się gdzie zaopatrywać, bo już ich protesty ucichły.

Gdyby słuchać malkontentów, do dzisiaj mielibyśmy na większości białostockich ulic kocie łby a na wielu w ogóle nieutwardzoną nawierzchnię. A zakupy dalej robilibyśmy w zapyziałych sklepikach lub na tonących w brudzie i śmieciach bazarkach. Były już w tym mieście takie władze, które słuchały malkontentów. Ale na szczęście czasy te minęły i teraz naprawdę w Białymstoku dzieje się dużo dobrego.

Bywalec: Rynek Kościuszki to salon miasta

Niedawno miałam okazję spotkać człowieka w świecie bywałego. Wpadł na jeden dzień do Białegostoku. Wieczorem zainstalował się w hotelu, a rano wyszedł pospacerować ulicami nieznanego sobie miasta. I na widok Ratusza i zalanego słońcem placu wokół niego stanął jak wryty. - Jaki macie piękny rynek! - szczerze zawołał. - Prawdziwy salon.

Zaręczam, że to nie była tylko pusta kurtuazja w stosunku do przewodników - białostoczan. Temu człowiekowi naprawdę ta nasza "betonowa pustynia" bardzo się spodobała.

Obserwuję zmiany, zachodzące w Białymstoku z przyjemnością i satysfakcją. Dobre samopoczucie psuje mi tylko jakiś taki niemal nieuświadamiany lęk i obawa: jak długo to przetrwa? kiedy jakiś wandal to zniszczy?

Niedawno wzdłuż ścieżki rowerowej przy ulicy 11 listopada posadzone zostały piękne drzewka - czerwonolistne klony. Już podchowane, ale jeszcze delikatne. Fachowcy od zieleni każde drzewko obudowali solidną drewnianą konstrukcją, żeby jakiś silniejszy podmuch wiatru krzywdy im nie zrobił.

Po kilku dniach każde drzewko zostało złamane w połowie swojej wysokości. Ktoś mi powiedział, że to dzieło wkurzonych kiboli z zamkniętej trybuny. Czy kibole, czy pijani uczestnicy juwenaliów - co za różnica. Ale drzew szkoda.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny