Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Likwidacja szkół związana z ilością uczniów

Aneta Boruch
przy pomocy transparentów starali się uratować swoją szkołę. Nie udało się.
przy pomocy transparentów starali się uratować swoją szkołę. Nie udało się. Andrzej Zgiet
Transparenty, skandowanie haseł, łzy w oczach - takie sytuacje towarzyszą wprowadzaniu reorganizacji sieci szkół ponadgimnazjalnych w Białymstoku. Nauczyciele bronią swoich miejsc pracy, nawet przy pomocy uczniów. Władza odpowiada twardymi danymi: liczy koszty i uczniów. Wynik tego starcia jest raczej z góry wiadomy.

Nasza przyszłość w naszych rękach - takie okrzyki witały wchodzących na ostatnią sesję rady miejskiej w budynku podlaskiego urzędu wojewódzkiego. Stojąc na mrozie skandowali je uczniowie klas mundurowych z XVI LO, trzymając transparenty, na których wypisali hasła, broniące szkołę przed likwidacją. Takich scen Białystok jeszcze nie widział.

Nigdy też jednak edukacja w Białymstoku nie przeżywała takiej rewolucji. Ostatnią na taką skalę było wprowadzenie gimnazjów, jednak to było posunięcie rządowe, a nie na szczeblu samorządowym.

Teraz za jednym zamachem do wygaszenia, likwidacji bądź przeniesienia władze miasta przeznaczyły osiem szkół ponadgimnazjalnych. Przy okazji zniknąć też ma 28 szkół dla dorosłych.

A szkoły to ludzie - po obu stronach ławki. Walczący o swoje jutro.

- Jesteśmy zdziwieni, że radni chcą ją wygasić - mówiła Paulina Reszotko, uczennica XVI LO. - Jesteśmy jedyną szkołą w regionie, która oferuje poznanie specyfiki służb mundurowych przez trzy lata. Jest duże zainteresowanie, chętnych nie brakuje. Próbujemy działać do ostatniej chwili. Może nam się uda.

- Sprzeciwiamy się likwidacji naszej szkoły, ponieważ nie rozumiemy decyzji władz miasta, które mówią o zwiększaniu znaczenia szkolnictwa zawodowego, zamykając akurat naszą szkołę - dodawał Mateusz Pochodowicz.

Młodzież demonstrowała z transparentami, skandowała hasła. Ale nie doszło u nas do tak drastycznych posunięć, jak np. w małopolskim Zatorze, gdzie uczniowie Technikum Żywienia i Gospodarstwa Domowego okupowali budynek szkoły. Podobnie postąpili broniący Technikum nr 4 w Bytomiu.

Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że nasza młodzież została przez dorosłych trochę wmanewrowana w te protesty. Przecież każdy białostocki uczeń i tak skończy naukę w szkole, którą zaczął. Co najwyżej w niektórych przypadkach będzie musiał dojeżdżać w inne miejsce.

Dla pracowników likwidowanych szkół plany miasta były szokiem.

- Nigdy nie spodziewałam się, że moją szkołę można wygasić - nie mogła wyjść ze zdziwienia Beata Zadykowicz, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych.

- Brak mi wręcz słów. Dlaczego my.

A gdzie ludzie?

Personel likwidowanych i przenoszonych placówek ma o wiele więcej do stracenia niż uczniowie. To zrozumiałe - nikogo nie cieszy perspektywa utraty pracy. Dlatego zażarcie walczyli na sesji o przekonanie radnych do utrzymania ich szkół. Wcześniej pisali petycje do władz, zebrali tysiące głosów poparcia dla swojego dalszego istnienia.

Na sesji niektórzy z nauczycieli mieli łzy w oczach. Niekiedy nie przebierali w słowach. - Jestem z pana okręgu, panie radny. I nie będę już nigdy na pana głosować, ani ja ani moja rodzina - grozili radnym.

I to właśnie ludzi brali w obronę przeciwnicy białostockiej reformy edukacyjnej.

- Zabrakło spojrzenia na te szkoły z punktu widzenia człowieka, a nie budynku - krytykował podejście miasta Rafał Rudnicki z PiS. - Zabrakło programu osłonowego dla nauczycieli i pracowników administracji. Miasto go nie zaproponowało, wychodząc z założenia, że wszystkie te osoby trafią na bruk.

- Te posunięcia pociągną za sobą migracje młodzieży, zwolnienia personelu - przestrzegał Ireneusz Wiśniewski, związkowiec z OPZZ. - Dojdzie od uwstecznienia szkolnictwa w naszym województwie.

Wybór lisa

Autorzy i zwolennicy zreorganizowania sieci szkół średnich w Białymstoku żonglują danymi statystycznymi i twardymi argumentami finansowymi. Dzieci jest coraz mniej, a co za tym idzie maleje również subwencja oświatowa, wpływająca do budżetu miasta. A wydatki na edukację zawsze były jednymi z największych w miejskiej kasie. W tym roku to kwota sięgająca prawie pół miliarda złotych.

- Nie można ignorować faktów i ekonomii - tłumaczy prezydent Tadeusz Truskolaski. - W latach 1999-2000 w białostockich szkołach ponadgimnazjalnych było 29 tysięcy uczniów. W tej chwili - 17 tysięcy. A sieć szkół pozostała niezmieniona. Nawet gdybyśmy byli bogatym krajem, jakim nie jesteśmy, to nie byłoby nas na to stać. To dobrze, że dużo wydajemy na oświatę, bo musimy dobrze kształcić naszą młodzież. Ale nie możemy wydawać ponad miarę.

- Spadek liczby uczniów był do 2011 roku, teraz jest już mniejszy - ripostowała radna PiS Agnieszka Rzeszewska. - A subwencja oświatowa w tym roku jest wyższa niż w ubiegłym, więc tych pieniędzy trochę mamy.

- Prawdopodobnie spóźniliśmy się z rozwiązaniem tego problemu o dwa-trzy lata - dodawał Janusz Kochan z SLD. - Teraz, gdy gołym okiem widać, że jesteśmy w przededniu wyżu demograficznego, my robimy rewolucję w oświacie.

- To bardzo wygodne być w tej chwili trybunem ludu i obrońcą uciśnionych - odpowiadał na te uwagi prezydent. - Ale nie chciałbym, aby kiedyś miasto Białystok stanęło przed wyborem lisa, który złapany we wnyki, musi odgryzać własną łapę.

- Władza zapomina w swoich wyliczeniach o młodzieży spoza Białegostoku, dojeżdżającej do szkół - przypomina Krystyna Wasiluk-Rychter z oświatowej "S".

Prezydent Truskolaski podkreśla, że jeśli miasto nie zmniejszy teraz wydatków na utrzymanie szkół, to w kolejnych latach będzie brakować pieniędzy na wiele innych dziedzin życia w mieście.

Broniący szkół przywołują przykład likwidacji przedszkoli w mieście dziesięć lat temu. Efekt jest taki, że dziś starania o umieszczenie malucha w takiej placówce przyprawiają o ból głowy rodziców.

- Ten przykład to przestroga - mówi Ireneusz Wiśniewski. - Przedszkola, które zlikwidowano, do dziś nie zostały odtworzone i mamy niedobór miejsc.

Pasjonaci ocaleli

Pierwsza bitwa o białostocką edukację za nami. Radni przegłosowali projekty uchwał intencyjnych.

Nie można przy tym powiedzieć, że władza była nieustępliwa. Kilka szkół, które miały zniknąć z mapy miasta, jednak ocalało.

Uratowało się XIII LO z klasami short tracku - nie będzie musiało przenosić się z ulicy Konopnickiej do Zespołu Szkół Rolniczych. Radnym trafiły do przekonania argumenty, że odnoszący duże sukcesy młodzi zawodnicy short tracku z nowej siedziby musieliby zbyt daleko dojeżdżać na lodowisko. Pracownicy szkoły nie kryli radości z tego powodu.
- Po 20 latach ciężkiej pracy to przeniesienie oznaczałoby tak naprawdę śmierć short tracku, zaprzepaszczenie wielu lat pracy z młodzieżą - tłumaczy Anna Móżdżyńska, polonistka z XIII LO. - A to przecież jedna z nielicznych dyscyplin, w której Białystok może poszczycić się sukcesami. W tej dziedzinie należymy do ścisłej czołówki.

Na razie też nadal będzie istniało Studium Wokalno-Aktorskie. Jednak nie będzie już nosić imienia Czesława Niemena - o usunięcie nazwiska piosenkarza z szyldu szkoły domagała się żona artysty. Radni podjęli decyzję o utrzymaniu studium wbrew zdaniu prezydenta.
- Ci ludzie są bardzo zdolni i ładnie śpiewają - mówił Tadeusz Truskolaski. - Ale nie możemy dać się zwieść pięknym śpiewom.

Najpoważniejszym argumentem w tym przypadku były koszty utrzymania placówki, do której sporo miało dokładać ministerstwo kultury. Ale w większości jest na garnuszku gminy. Jak podkreślał radny Michał Karpowicz, w tym przypadku miasto finansuje realizowanie pasji przez niewielką grupę osób. - Pasją mojej córki jest jazda konna i za tę pasję płacę sam - stwierdził radny Karpowicz.

Na razie studium dostało jeszcze rok - w tym czasie ma poszukać dodatkowych źródeł finansowania swojej działalności. Jeśli mu się nie uda, za rok znów wróci temat zamknięcia go.

Do interesującej sytuacji dojdzie w budynku Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych. Po rozwiązaniu Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych przy ulicy Zwycięstwa, na Antoniuk Fabryczny do ZSOiT przeniesie się X LO. Tyle, że pod tym adresem już działa IX LO. Jasne jest, że taka sytuacja nie może trwać w nieskończoność. Prawdopodobnie więc z czasem dojdzie jednak do połączenia tych dwóch szkół.
Zatem nie wszystkie założone posunięcia związane ze szkołami średnimi, magistratowi uda się wcielić w życie.

- Uznaję argumenty merytoryczne, tak jak np. w przypadku XIII LO - kwituje prezydent.

Czekanie na kuratora

Kolejne edukacyjne starcia jeszcze przed nami. Teraz wszystkie projekty uchwał, dotyczące zamiarów likwidacji czy przenoszenia szkół, będzie musiał zaopiniować kurator oświaty. Pikanterii całej tej sytuacji w Białymstoku dodaje fakt, że jest nim nikt inny, jak miejski radny PO Jerzy Kiszkiel, w dodatku członek komisji edukacji, należący do oświatowego związku zawodowego. Wyłączył się z głosowań nad tymi uchwałami na sesji. Na razie nie chciał też zabierać głosu w tych sprawach ani jako radny, ani jako kurator.

Dopiero, gdy wypowie się kuratorium, radni podejmą końcowe decyzje dotyczące szkół.
- Myślę, że stanie się to jeszcze w tym roku szkolnym - mówi prezydent.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny