Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Magrel, RDOŚ: Saniki to ciągle najlepsze miejsce na lotnisko

Marta Gawina
Nad Sanikami latają na razie tylko ptaki.
Nad Sanikami latają na razie tylko ptaki. Fot. sxc.hu
Wszyscy żyjemy w globalnej wiosce. Praktycznie wiemy, co się dzieje na całym świecie. Osobiście nie słyszałem, by w ostatnim czasie ptak spowodował katastrofę samolotu - mówi Lech Magrel, regionalny dyrektor ochrony środowiska w Białymstoku.

Wierzy Pan, że w województwie podlaskim powstanie lotnisko?

Lech Magrel, regionalny dyrektor ochrony środowiska w Białymstoku: Generalnie jestem optymistą, dlatego wierzę, że lotnisko powstanie. Taka inwestycja jest nam potrzebna. Tak jak dobra kolej, dobre drogi. Dlatego nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jak będziemy mieć dobrą kolej czy drogi, to lotnisko nie jest nam potrzebne. Nie powinniśmy tego dzielić.

Tylko czy lotnisko powstanie w regionie, gdzie 44 procent terenu to obszary chronione?

- Tak, ale posiadanie obszarów chronionych nie oznacza, że nie wolno inwestować. Przez nasze decyzje staramy się pokazać, że jest zgoda na inwestycje na obszarach Natura 2000. Nie zawsze wymagamy raportów. Tylko w nielicznych przypadkach odmawiamy zgody. Oczywiście Natura 2000 to dla inwestora trochę trudniejsza droga, ale nie niemożliwa.

Władze województwa wybrały miejsce na budowę lotniska między miejscowościami Saniki-Sawino-Bagienki. Ta lokalizacja miała być najlepsza pod względem przyrodniczym. RDOŚ w Białymstoku wydała pozytywną decyzję środowiskową. Dlaczego uchyliła ją GDOŚ?

- Nie chcę tutaj polemizować z argumentami Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie. Swoją decyzję wydaliśmy 16 kwietnia 2010 roku. Wtedy uważaliśmy, że raport oddziaływania na środowisko i wniosek przygotowany przez urząd marszałkowski spełnia wymogi, aby wydać pozytywną decyzję środowiskową dla lokalizacji w gminie Tykocin. GDOŚ praktycznie przez blisko osiem miesięcy rozpatrywała odwołania od naszej decyzji. Dostała też nowe dokumenty, nowe ekspertyzy, które może rzucały inne światło na całą sprawę. Uchyliła naszą decyzję. Myślę, że Warszawa miała inny stan wiedzy, niż my w momencie ogłaszania decyzji.

Ale GDOŚ wytyka przede wszystkim braki i niedociągnięcia w białostockich dokumentach. Brakuje jej analizy oddziaływania inwestycji na obszary chronione, analizy ewentualnej kolizji samolotów z ptakami, oddziaływania na ssaki. Kto jest winny tym brakom?

- Proszę pamiętać, że my pracujemy na dokumencie. Opracowując decyzję środowiskową bazujemy przede wszystkim na raporcie oddziaływania na środowisko i uzupełnieniach do tego raportu. Czyli nic sami z siebie wymyślić nie możemy, jeżeli tego w raporcie nie było. To nie jest tak, że brakuje analizy oddziaływania inwestycji na Naturę 2000. Ta analiza jest, tylko zdaniem GDOŚ jest niewystarczająca. Rzeczywiście nie było kolizji samolotów z ptakami, to jest prawda. Tylko różni eksperci, różni autorzy środowiskowych raportów mają różną metodykę. Nie istnieje jednoznaczna wykładnia, że właśnie ta jedna metodologia jest właściwa czy preferowana. Autorzy raportu na podstawie, którego wydawaliśmy ocenę uważali, że zrobili dokument dobrą metodą.

A Panu nie rzucił się w oczy brak analizy prawdopodobieństwa kolizji samolotów z ptakami?

- Wszyscy żyjemy w globalnej wiosce. Praktycznie wiemy, co się dzieje na całym świecie. Osobiście nie słyszałem, by w ostatnim czasie ptak spowodował katastrofę samolotu. Poza tym analiza tego problemu miała być uwzględniona w kolejnym raporcie oddziaływania na środowisko, który ma przygotować inwestor, czyli urząd marszałkowski przed uzyskaniem pozwolenia na budowę.

To dlaczego GDOŚ nie wzięła pod uwagę wytycznych, które mają się znaleźć w ponownej ocenie oddziaływania na środowisko?

- My też zadajemy sobie to pytanie, ale odpowiedź zna GDOŚ.

Czy przez swoją decyzję GDOŚ pokazała czerwoną kartkę regionalnej dyrekcji czy konsorcjum, które przygotowało raport?

- Jeśli przyjmiemy retorykę, że GDOŚ komuś chciała dać ostrzeżenie - to żółtą kartkę pokazała autorom raportu oddziaływania na środowisko. Tak to należy odczytać. Jeszcze raz powtórzę - nasza rola to podjęcie decyzji w oparciu o dokumenty, które bezpośrednio otrzymaliśmy od inwestora, a pośrednio od autorów raportu.

Pojawiają się też glosy, że GDOŚ przestraszył się ekologów. Podobno obiecywali drugą Rospudę za pozytywną decyzję lotniskową. To możliwe?

- Może być w tym cząstka prawdy. Udział społeczeństwa poprzez organizacje ekologiczne zwiększa transparentność oraz podnosi rangę podejmowanych decyzji. I ja się cieszę, że ekolodzy patrzą nam na ręce, bo wiele rzeczy może nam umknąć.

Może przy okazji lotniska trzeba było więcej z ekologami rozmawiać?

- Na wszystkich spotkaniach w sprawie lotniska stale powtarzam, że z ekologami trzeba się spotykać, rozmawiać, dyskutować na argumenty. To ważniejsze niż ustalanie wszystkiego z góry.

Jeżeli przepadną Saniki-Sawino-Bagienki to mamy inne miejsce na budowę lotniska w naszym regionie?

- Poszukanie takiego miejsca to rola inwestora. W tej chwili innego miejsce nie widzę. Pamiętajmy, że urząd marszałkowski na początku rozpatrywał siedem lokalizacji, potem zostały trzy. Z nich zostały wybrane Saniki.

Zdaniem GDOŚ inwestycja w tym miejscu może negatywnie oddziaływać na pobliskie obszary chronione. Czy to nie oznacza, że zgody nie będzie?

- Nie chcę się wypowiadać za generalną dyrekcję, czy zgoda będzie, czy nie. Moim zdaniem wystarczy rzetelnie zrobiona inwentaryzacja i wykazanie w raporcie, że nie ma negatywnego wpływu na Naturę 2000, potem może wystarczy rekompensata. Jestem przekonany, że natura wyjdzie z tej inwestycji obronną ręką.

A Krywlany?

- Mam swoje zdanie na temat tej lokalizacji. Krywlany leżą praktycznie w środku miasta. Zdaniem naszego eksperta od lotnictwa optymalną odległością od lotniska do centrum miasta jest dziesięć długości pasa startowego. Ten warunek już nie może być spełniony. Kolejna sprawa. Nie może być wysokich budynków w promieniu kilku kilometrów od pasa startowego. A tu mamy sądy, mamy wieżowiec. Musi być też odpowiednia odległość od składowiska odpadów. A niedaleko są Hryniewicze. Czyli według wszelkich danych, to lotniska na Krywlanach być nie powinno.

Czy ma Pan sobie coś do zarzucenia w związku z decyzją Warszawy?

- Na tę chwilę nie mam sobie niczego do zarzucenia. Zrobiliśmy, co mogliśmy najlepiej. Trzy razy wzywaliśmy inwestora do uzupełnienia raportu. Były wyjaśnienia, nam to wystarczyło. Nam też zależy, aby to lotnisko powstało.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny