Kupujemy nasz Polmos

Wczoraj rozpoczęła się największa prywatyzacja na Podlasiu - swoje akcje zaczął sprzedawać białostocki Polmos. Jedna akcja firmy będzie kosztowała od 77 do 92 złotych - ostateczna cena będzie znana 28 kwietnia. Czy na akcjach tej spółki można będzie zarobić? Nikt oficjalnie nie chce o tym mówić, ale znając debiuty innych firm, np. Zelmera czy PKO BP można liczyć na około 20-procentowy zysk. Wszystko będzie jasne 12 maja, gdy na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych zadebiutuje Polmos Białystok.

Liczą na zyski
Kiedy rano zajrzeliśmy do kilku banków, nie było tam długich kolejek, ale było sporo klientów, którzy przyszli kupić akcje Polmosu. Wszyscy liczą na zyski. - Firma jest tak wspaniała i ma tak dobre wyniki, że to przekonuje do inwestowania - powiedziała nam kobieta, którą spotkaliśmy w Domu Maklerskim PKO BP.
Duże zainteresowanie akcjami białostockiej spółki potwierdzają bankowcy. - Co prawda nie można tej prywatyzacji porównać do PKO BP (przypomnijmy - przed bankami ustawiły się gigantyczne kolejki), ale akcje Polmosu chce kupić znacznie więcej osób niż np. tak znanych firm jak Zelmer czy Ciech - mówią.

Lokalny patriotyzm
- Myślę, że przy zakupie akcji Polmosu do głosu dochodzi patriotyzm lokalny. Ludzie często mówią, że kupują te akcje, bo to białostocka firma - ocenia Adam Boguszewski z Domu Maklerskiego BPH.
- Na początku wchodzą debiutanci, bo pewnie się obawiają, że nie zdążą z wszystkimi procedurami - mówi Sebastian Domanowski z Domu Maklerskiego PKO BP w Białymstoku. - Doświadczeni gracze włączają się do akcji prawie w ostatniej chwili.

Bo dobra firma
Adam Boguszewski twierdzi, że większość zainteresowanych Polmosem to klienci stali lub tacy, którzy założyli rachunki przy okazji prywatyzacji PKO BP. - Część klientów ma już możliwość złożenia zleceń przez Internet i ich nie jesteśmy w stanie na bieżąco policzyć. Ale moim zdaniem kilka do kilkunastu osób dziennie zakładało też rachunki wyłącznie po to, by kupić Polmos - mówi.