Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuba Dąbrowski: Centrum wszechświata jest tam, gdzie moja rodzina i mój aparat

Magdalena Kuźmiuk
Kiedy fotografuję pokazy mody w Paryżu, to zdaję sobie sprawę, że nie jest to moje naturalne środowisko. Jestem z Dziesięcin. Moje spojrzenie na modę zawsze będzie spojrzeniem z zewnątrz i traktuję to jako swój atut - przekonuje Kuba Dąbrowski.
Kiedy fotografuję pokazy mody w Paryżu, to zdaję sobie sprawę, że nie jest to moje naturalne środowisko. Jestem z Dziesięcin. Moje spojrzenie na modę zawsze będzie spojrzeniem z zewnątrz i traktuję to jako swój atut - przekonuje Kuba Dąbrowski. Adam Tuchliński
Fotograf i bloger. Prowadził własną rubrykę w „Przekroju”, jego modowe zdjęcia opublikował włoski „Vogue”. Rozchwytywany Kuba Dąbrowski ma czas też na koszykówkę i deskorolkę.

Kurier Poranny: Żyje i pracuje Pan w Warszawie. Odnosi sukcesy, robi świetne zdjęcia, publikuje. Jak Pan wspomina swoje dzieciństwo spędzone przecież na białostockim osiedlu?

Kuba Dąbrowski: Wychowałem się na Dziesięcinach, na Gajowej, blisko końcowego przystanku dziewiętnastki i szesnastki. Do szkół chodziłem też na Dziesięcinach. Najpierw do 38, później do świeżo otwartej 47 i później znowu do 38. Wspominam je dobrze, ale patrząc z perspektywy i porównując do dzisiejszych standardów, to były jednak dosyć ekstremalne doznania.

Co się wtedy robiło po szkole?

W podstawówce dużo koszykówki. Bo wiadomo, to były lata 90. NBA w telewizji, osiedlowe kosze robione z czego popadnie. Pamiętam, jak z kolegami poszliśmy do administracji osiedla poprosić o zainstalowanie „profesjonalnego” kosza na jednym z placów zabaw. Pan urzędnik powiedział: „Ja wiem, że NBA, że Byki walczą z Angelsami... Moda z Ameryki niedługo wam przejdzie”. Tak na marginesie, w NBA nie było żadnych Angelsów. Pan się nie znał, a mnie nie przeszło do tej pory.

Po koszykówce były inne importy z Ameryki: rap i deskorolka. Na początku na osiedlu, później już na miejską skalę, pod filharmonią.

Po podstawówce poszedłem do III liceum. Dobra, prawdziwa szkoła, dobrzy koledzy. Z wieloma mam kontakt do dziś.

Dlaczego zdecydował się Pan opuścić Białystok?

Z Białegostoku wyjechałem po prostu na studia. Zdałem maturę i przeprowadziłem się do Krakowa. Studiowałem socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Stamtąd zacząłem dojeżdżać do Czech, do Opawy, gdzie równolegle studiowałem fotografię w ITF (Instytut Twórczej Fotografii - przy. red.).

Mieszkając w Krakowie, zacząłem pracować dla „Przekroju”. I siłą rozpędu dla innych magazynów. Po studiach przeniosłem się do Warszawy. Pracując w mediach w Polsce, nie można nie mieszkać w Warszawie.

Czy ma Pan tu rodzinę i czy często odwiedza Pan Białystok?

W Białymstoku mieszkają moi rodzice. Już nie na Dziesięcinach, tylko w centrum. Jestem tu dosyć często. Żeby nie stać w korkach, nie przyjeżdżam na weekendy, raczej na kilka dni w środku tygodnia. Mamy trzyletniego syna, więc rodzice występują również w roli dziadków. Działka, spacery do ZOO i tego typu atrakcje skutecznie zwiększają częstotliwość odwiedzin. A poza tym są w Białymstoku jeszcze ludzie, którzy nie są rodziną sensu stricte, ale są dla mnie jak rodzina.

Ulubione miejsca w Białymstoku?

Niestety jest tak, że żyję trochę wspomnieniami i nie do końca orientuję się, gdzie się teraz chodzi. Na jedzenie z reguły autopilot kieruje mnie do baru Podlasiak na serniczki z brzoskwiniami, na kawę - Baristacja, a poza tym Bojary, Planty i możliwość łatwego wyjechania z miasta do przyrody. Podczas każdego pobytu robimy też rajd po second-handach.

Gdzie teraz jest Pana dom, centrum Pana wszechświata?

Dom jest w Warszawie, na Mokotowie, 200 kilometrów od Białegostoku. Centrum wszechświata się przemieszcza, wożę je ze sobą. Centrum jest tam, gdzie jest moja rodzina i aparat fotograficzny.

Zdradzi Pan, jaki jest Pana największy sukces - prywatny, zawodowy?

Największe sukcesy zawodowe to bezsprzecznie indywidualna wystawa w Zachęcie i publikacje we włoskim „Vogue”. W prywatnym życiu ciężko wskazać konkrety. Ono się po prostu dobrze toczy i myślę, że to dobre toczenie się jest sukcesem. To niespektakularny sukces rozłożony w czasie.

Czy środowisko, w jakim Pan dorastał miało wpływ na Pana fotograficzne zainteresowania?

Powiedzmy sobie szczerze: Białystok to jest prowincjonalne, peryferyjne miasto. Mówiąc to, nie mam na myśli niczego złego, tu się po prostu żyje na uboczu świata. W dorosłym życiu ciągle czuję się człowiekiem z peryferii i pracując w „wielkim świecie”, zachowuję ten punkt widzenia. Kiedy jestem w Paryżu i fotografuję pokazy mody, to zdaję sobie sprawę, że nie jest to moje naturalne środowisko. Jestem z Dziesięcin i nie przeskoczę tego. Moje spojrzenie na modę zawsze będzie spojrzeniem w jakimś sensie z zewnątrz i traktuję to jako swój atut. Nie ma sensu nie przyznawać się do korzeni i sztucznie aspirować.

To, że w ogóle zajmuję się „twórczością” zawdzięczam środowisku, w którym wyrosłem: Grzegorzowi Dąbrowskiemu - zbieżność nazwisk przypadkowa - który prowadził kółko fotograficzne w MDK-u, Karolowi Radziszewskiemu, który chodził do równoległej klasy w liceum, kolegom, od których przegrywałem rapowe i punkowe kasety i z którymi jeździłem na deskorolce.

Co dziś Pan sądzi o Białymstoku, białostoczanach? Czy warto przyznawać się, że się tu urodziło?

Zawsze się przyznaję do tego skąd jestem. W notkach biograficznych piszę najczęściej: urodzony i wychowany w Białymstoku, mieszka w Warszawie.

Jeżeli chodzi o opinię o Białymstoku i stereotypy, to nie są one niestety w Polsce najkorzystniejsze. Tym bardziej trzeba się do Białegostoku przyznawać. Z mediami już tak jest, że informują o odstępstwach od normy. Nikt nie pisze o nowej drodze, czy o przyjemnym dniu, który ktoś spędził w parku, pisze się o demonstracjach nacjonalistów, podpaleniach drzwi i tym podobnych brzydkich sprawach. One są niestety w mieście obecne i chodząc po ulicach czasami czuć stojącą za nimi energię, ale nie są całą prawdą.

Kuba Dąbrowski urodził się w 1980 roku w Białymstoku. Studiował socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i fotografię w czeskiej Opawie. Mówi się o nim, że jest jednym z najzdolniejszych fotografów młodego pokolenia. Miał swoją rubrykę w „Przekroju”, jego zdjęcia pojawiły się we włoskim „Vogue”. Fotografuje codzienność, a z drugiej strony - największe modowe imprezy. Robi też zdjęcia reklamowe. Prowadzi bloga. Wydał trzy książki ze swoimi zdjęciami. Jego największym sukcesem - jak mówi - jest wystawa fotografii prezentowana od 1 lutego do 16 marca ubiegłego roku w warszawskiej Zachęcie, zatytułowana „Film obyczajowy produkcji polskiej”. Mieszka w Warszawie. Lubi koszykówkę i jazdę na deskorolce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny