Niektórzy uważają, że w związku z szalejącym koronawirusem należy przenieść celebrowanie Wielkanocy na inny termin. Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wydała dekret, w którym czytamy, że Wielkanocy nie można przenieść. Proszę wyjaśnić, dlaczego nie można?
Terminu Wielkanocy nie można przenieść, bo jest ona ustalana zgodnie z terminarzem liturgicznym na pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. Niegdyś rzeczywiście toczyły się spory, która niedziela powinna być Niedzielą Zmartwychwstania. Ale gdy już ją ustalono, to trzeba przyznać, że zachodnie chrześcijaństwo tego terminu zaczęło się trzymać. Obecnie niektórzy być może zastanawiają się, czy obrzędy związane z Męką Pańską i Wielkanocą można przenieść na czas, gdy sytuacja dotycząca epidemii się uspokoi. Wówczas więcej wiernych mogłoby w nich uczestniczyć. Tymczasem my chcemy celebrować obrzędy Wielkiego Tygodnia we właściwym czasie bez udziału lub z minimalnym udziałem wiernych i takie założenie przyjął papież. W mojej wspólnocie będziemy starali się je transmitować przez internet, tak jak obecnie niedzielne msze święte.
Kongregacja zaleciła w dekrecie wprowadzenie kilku ograniczeń. Może np. zostać przeniesiona msza święta krzyżma, która jest sprawowana w Wielki Czwartek, misteria liturgiczne Triduum Paschalnego mogą odbyć się bez wiernych, może też nie być tradycyjnej święconki. Czy to są wystarczające zalecenia?
Cała ta instrukcja ma na celu to, aby uchronić ludzi przed infekcją. Zaleca się, żeby wierni w obrzędach nie uczestniczyli lub żeby uczestniczyło ich jak najmniej. A z takich znaków liturgicznych, jak np. obmycie nóg, należy w tych warunkach całkowicie zrezygnować ze względu na zagrożenie epidemiologiczne. Mimo tych ograniczeń liturgia może być treściwa i piękna, choć zredukowana o wiele elementów, które w zwykłym czasie są praktykowane. Z eucharystią też tak jest. Jeśli wiernych nie ma w kościele i nie mogą przyjąć komunii w formie hostii, to mogą skorzystać z komunii pragnienia. To jest wzbudzenie w sobie pragnienia zjednoczenia z Chrystusem. Na ten czas to równie ważna i piękna forma komunii.
Czy ksiądz może sobie wyobrazić to, że nasze kościoły mogą zostać całkowicie zamknięte tak jak większość kościołów we Włoszech, a mszę świętą wielkanocną księża odprawią bez wiernych?
Tak, mogę sobie to wyobrazić. W kościele Świętego Jana praktykujemy to już od dwóch tygodni. Mamy kościół, który jest jednocześnie miejscem koncertów i spotkań kulturalnych. Zgodnie z przepisami, kościół o takim charakterze musi być całkowicie zamknięty. W przypadku kościołów parafialnych nie musi to być stosowane, one mogą być otwarte, choć liczba przebywających w nich wiernych musi być ograniczona. Chciałbym, żeby sytuacja się na tyle poprawiła, żebyśmy mogli otworzyć kościół. Obecne okoliczności są, oczywiście, bardzo trudne dla kapłanów i wiernych, poza tym wymagają kreatywności. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem.
Może po przeżyciu Zmartwychwstania zaczniemy powracać do życia. Ono będzie prawdopodobnie trudniejsze
Co roku w Wielki Piątek w Rzymie odbywała się Droga Krzyżowa, w której uczestniczyły rzesze wiernych, była ona transmitowana do wielu państw. W znanej dotychczas formie, w tym roku, jej nie zobaczymy. Już teraz widzimy w przekazach telewizyjnych samotnego papieża, który pozdrawia nieobecnych na placu św. Piotra wiernych. To bardzo wymowny obraz.
Samotny papież uzmysławia całemu światu, że takie są okoliczności i takie są wyzwania. Ale on, utrzymując kontakt i jedność z wiernymi, stara się zachowywać wszystkie środki ostrożności, które nakazuje zdrowy rozsądek. Jednocześnie jest to forma praktykowania miłości do bliźniego. Tym razem nie przez uścisk dłoni czy przytulenie, ale przez zachowanie dystansu, poprzez pozostanie w domu i utrzymywanie co najwyżej kontaktu wirtualnego.
Wiele parafii, tak jak to jest praktykowane w kościele Świętego Jana, zorganizowało msze transmitowane przez internet. Wygląda na to, że nowinki technologiczne sprzyjają Kościołowi. Są też kościoły, w których zwiększono liczbę niedzielnych mszy, żeby rozładować tłum. Jak ksiądz ocenia te działania?
Akurat wprowadzenie dodatkowych mszy, według mnie, nie jest najlepszym pomysłem. Nie ma przecież takiego reżimu, który by spowodował, że poszczególne grupy wiernych będą przychodziły na konkretne godziny do kościoła. W kościele może przebywać bardzo ograniczona liczba osób, jeśli więc przyjdzie ich więcej, to odprawienie choćby jednej osoby będzie frustrujące. Wirtualne formy przekazu na pewno się teraz sprawdzają. Skorzystałem w naszym kościele z takiej formy już tydzień temu i otrzymałem wiele pozytywnych sygnałów. Ludzie informowali mnie, że odczuwają jedność wspólnotową, że z całą uwagą uczestniczą we mszy - to jest ważne: oni uczestniczą, a nie tylko oglądają tę mszę. To spowodowało, że na tę jedną godzinę, gdy odprawiana jest msza, ich domy stały się takimi domokościołami.
A może to jest szansa dla Kościoła na przyszłość? Od lat obserwujemy spadek liczby wiernych uczestniczących w mszach świętych. Kościoły pustoszeją. Może dzięki internetowi one się napełnią? Czy wirtualne msze powinny, w sposób powszechny, być odprawiane również w czasach, gdy koronawirus ustąpi?
Pojawiają się takie głosy i one mają uzasadnienie. Mamy teraz sytuację nadzwyczajną, w której ten rodzaj uczestnictwa we mszy jest dopuszczony. Jeśli zaś sytuacja wróci do normy, to owszem, dla chorych lub osób mających ważne powody, dla których nie mogą przyjść do kościoła, powinny być odprawiane msze emitowane przez środki masowego przekazu. Jednak trzeba powiedzieć, że msza na żywo jest niezastępowalna. W normalnych warunkach powinna być celebrowana w kościołach. Niemniej otrzymuję teraz wiele sygnałów nawet zza oceanu, z innych kontynentów, od ludzi, którzy dzięki internetowi uczestniczą w liturgii sprawowanej w naszym kościele. Za tę możliwość są ogromnie wdzięczni, bo włączają się w coś, czego byli do tej pory pozbawieni. Niektórzy, przebywając za granicą, czuli potrzebę uczestnictwa we mszy sprawowanej we własnym języku. Ale czasem chodzi też o coś innego, np. o pewien styl sprawowania liturgii czy też ducha tego miejsca, do którego byli kiedyś przywiązani. To ma ogromną siłę oddziaływania.
Życie naznaczone wyrzeczeniami może być bardziej skupione na wartościach
Czy ksiądz wprowadził jakieś inne środki ostrożności w związku z epidemią?
Środki ostrożności mogą dotyczyć też innych spraw, np. spowiedzi. W nadzwyczajnych przypadkach jestem gotów umówić się na spowiedź nie w konfesjonale, ale w większym pomieszczeniu, gdzie mógłbym bezpiecznie jej wysłuchać, jednocześnie zapewniając bezpieczeństwo osobie, która chce się wyspowiadać. Co więcej, warto podkreślić, że już przez samo tylko pragnienie można włączyć się w ten proces oczyszczenia się z grzechów.
Księża, tak jak lekarze, również mogą znaleźć się na pierwszej linii kontaktu z chorymi. Jak udzielić namaszczenia chorych osobie, która może być zakażona?
Ten sakrament jest udzielany przez kontakt fizyczny, a więc przez namaszczenie olejem czoła i dłoni osoby chorej lub umierającej. Rzeczywiście, w dzisiejszych warunkach udzielenie tego sakramentu byłoby trudne i powinno być ograniczone do minimalnego kontaktu. Gdyby jednak ktoś mnie poprosił o ten sakrament, to udzieliłbym go, zachowując środki ostrożności, np. zdezynfekowałbym dłonie.
Tak się złożyło, że czas społecznej kwarantanny zbiegł się z Wielkim Postem. Czy można odnieść to, co się teraz dzieje, do Ewangelii, do prawd wiary? Czy jest tu jakiś wspólny mianownik?
Staram się w niedzielnych kazaniach mówić o tym, abyśmy nie interpretowali tego, co teraz przeżywamy, jako kary boskiej. Powinniśmy to odbierać jako szansę, którą otrzymujemy w Wielkim Poście. A dotyczy ona pewnego rodzaju oczyszczenia, spojrzenia na rzeczywistość, zweryfikowania hierarchii wartości. Dotyczy ona też zrozumienia, że post jako forma rezygnacji z nadmiaru może być czymś bardzo pożytecznym. Jeśli teraz tę rezygnację przeżywamy z konieczności, to może warto by było zacząć przeżywać ją również wtedy, gdy taka konieczność nie będzie zachodzić, jako pewną ascezę lub po prostu ograniczenie? Bóg na pewno nie powinien być kojarzony z surowym mścicielem. On jest dobrym ojcem, który przez takie znaki - jak to, co teraz nas dotyka - daje nam zaproszenie do wprowadzenia pewnych korekt w naszym życiu.
Pewien ksiądz powiedział mi, że dla niego ten czas to wielkie rekolekcje.
To prawda. Rekolekcje to czas, gdy intensywniej i więcej myślimy oraz modlimy się. Obecne okoliczności sprzyjają pytaniom o sens życia. Warto teraz, aby nie wpadać w rozpacz czy gniew, zacząć zadawać sobie pytania i wykorzystać ten czas na refleksję. W naszej wspólnocie odbywają się rekolekcje przez internet. Nagrałem trzy spotkania, które są dostępne w sieci, a jako że jestem duszpasterzem środowisk twórczych, to nazwałem je „Rekolekcje ze sztuką”. Posługując się obrazami z przeszłości i z innych religii, próbuję zaprosić ludzi do wspólnej refleksji nad duchowością i nad poszukiwaniem kontaktu z Bogiem. Te rekolekcje są dostępne na stronie gdansk.pl oraz naszego duszpasterstwa środowisk twórczych. Można zawsze do nich sięgnąć.
Wiele osób odczuwa wielki lęk przed zachorowaniem i śmiercią. Konieczność przebywania w domu dla niektórych jest udręką. Pojawiają się pytania, jak to wszystko przetrwać. Pytamy psychologów o rady. A przecież osoby wierzące, a jest ich większość w Polsce, mogą szukać nadziei i odpowiedzi w zmartwychwstaniu.
To wszystko, co robimy, a więc m.in. te liturgie emitowane przez internet, robimy w duchu nadziei. Tak, musimy szukać nadziei. Ja mam głęboką nadzieję, że w sposób symboliczny zbiegną się dwie rzeczywistości - ta, dotycząca epidemii, i ta, dotycząca świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Być może, choć to trudno dziś przewidzieć, epidemia osiągnie swój szczyt przed świętami. Może będzie tak, że w Wielkanoc będziemy musieli jeszcze zostać w domach, ale tuż po przeżyciu Zmartwychwstania zaczniemy powracać do życia? I to do życia, które będzie lepsze od tego, które było dotąd. Ono będzie prawdopodobnie trudniejsze, np. pod względem ekonomicznym, i być może naznaczone koniecznością wprowadzenia wielu wyrzeczeń, ale jednocześnie może być bardziej głębokie i skupione na wartościach. Mam wielką, subiektywną nadzieje, że tak właśnie się stanie. To jest moja osobista nadzieja na ten czas.
Ten czas jest też wielkim wyzwaniem dla artystów, których zadaniem jest tłumaczenie rzeczywistości.
Oczywiście, taka jest misja artystów, ale też duchownych. Artyści w trudnych czasach zawsze pomagali ludziom zrozumieć rzeczy ostateczne i te, które są racjonalnie niewytłumaczalne. Niewątpliwie dziś też mamy do czynienia z takimi sprawami, artystów czeka więc wiele pracy.
Rozmowa została przeprowadzona 22 marca