[galeria_glowna]
Byliśmy umówieni na telefon. Dzwoniłem do Krzysztofa z rana. Nie wiedziałem, że on miał lecieć. Niestety, już nie odebrał telefonu - mówi Tadeusz Łukian, szef Solidarności w Bison-Bialu.
To właśnie tam, w białostockich Uchwytach, zanim został politykiem, Krzysztof Putra przepracował prawie dwadzieścia lat.
Pochodził z Suwalszczyzny. Urodził się 4 lipca 1957 roku we wsi Józefowo. Był synem rolnika. Opowiadał kiedyś, że jako młody chłopak regularnie wkradał się do sadów i ogrodów sąsiadów: - Chodziliśmy na papierówki, truskawki, groch. Nieraz gonił nas pies sąsiada i rwało się spodnie na sztachetach.
W połowie lat 70., kiedy Krzysztof Putra skończył szkołę zawodową w Suwałkach, chciał zostać stoczniowcem i spawać statki. Ale zamiast nad morze, w 1975 roku trafił do Białegostoku. Ukończył tu technikum mechaniczne. Wtedy pracował już w Uchwytach. Najpierw jako robotnik, a od 1983 roku jako mistrz na wydziale doświadczalnym.
- Z naszego wydziału Krzysztof poszedł prosto do Sejmu i zaczęła się jego polityczna droga - wspomina Andrzej Kornaś. On i Putra pracowali razem w Uchwytach w latach 80.
- Jak już trafił do Warszawy, też zawsze mogliśmy liczyć na Krzysztofa. Zawsze, gdy potrzebowaliśmy wsparcia, to on był, pomagał - dodaje Kornaś.
W 2001 roku Krzysztof Putra był współzałożycielem Prawa i Sprawiedliwości. Przez siedem lat zasiadał w sejmiku województwa podlaskiego. We wrześniu 2005 roku został senatorem. Miesiąc później wybrano go na wicemarszałka Senatu. W wyborach parlamentarnych 21 października 2007 roku, jako jedynka na białostockiej liście PiS, uzyskał najlepszy wynik w okręgu podlaskim: 53 651 głosów.
5 listopada 2007 roku klub parlamentarny PiS zgłosił kandydaturę Krzysztofa Putry na stanowisko marszałka Sejmu. Przegrał jednak rywalizację z Bronisławem Komorowskim z PO. Dzień później został wybrany wicemarszałkiem Sejmu.
Krzysztof Putra należał do grona najbardziej zaufanych współpracowników prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
- Znam go od wielu lat. Nigdy nie zawiodłem się na nim jako na działaczu politycznym i koledze - tak o wicemarszałku Sejmu mówił Jarosław Kaczyński. Wielokrotnie podkreślał, że Putra był jednym z tych, którzy przetrwali z nim najcięższe chwile.
Był niewątpliwie wyrazistym politykiem. Nie tylko z powodu bujnych wąsów, które były jego znakiem rozpoznawczym, ale i niekonwencjonalnych wypowiedzi. - 170 milionów złotych długu publicznego wypracowanego przez PO to coś niebywałego. Edward Gierek to przy Tusku pikuś - powiedział niedawno w mediach.
Tragiczna śmierć wicemarszałka była szokiem dla jego kolegów polityków. - Był dla mnie prawie ojcem. Czuję się jego wychowankiem - wyznał Mariusz Kamiński, jego bliski współpracownik.
- Zawsze go sobie ceniłem. Dyskusje z nim były dla mnie bardzo ważne - przyznał Józef Klim z PO.
- Jeszcze we wtorek jechałem z marszałkiem Putrą pociągiem. Wymienialiśmy poglądy na temat naszego województwa. Jest mi bardzo przykro, że więcej takich rozmów nie będzie - powiedział Jarosław Matwiejuk.
W to, co się stało, nie mogą uwierzyć także sąsiedzi Krzysztofa Putry z białostockich Dziesięcin. Od soboty przychodzą przed jego dom i palą znicze.
- Cały dzień popłakuję - przyznaje pani Barbara. - Był sympatycznym, fajnym sąsiadem. Zapamiętam go, jak jeździł z dziećmi rowerami, spacerował z żoną.
- Pamiętam, jak się tu przeprowadzili. Krzysztof sam remontował elewację domu. Prosił mnie wtedy o jakieś budowlane rady. Już nigdy nie porozmawiamy - mówi Henryk Jakubowicz.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra zostawił żonę i osierocił ośmioro dzieci.
**
Tu możesz złożyć kondolencje**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?