W Zespole Szkół w Korycinie witają mnie dwie młode, uśmiechnięte dziewczyny. Początkowo onieśmielone, z każdą chwilą nabierają odwagi. Po trzech godzinach rozmowy żegnamy się uściskami jak dobre znajome. To Chinka Eshine Lee z Tong Hua i Indonezyjka Wanda Almira z Dżakarty. Dodatkowo okazuje się, że właśnie Wanda, swojsko dla nas brzmiące imię, jest w Indonezji bardzo popularne. Tyle, że wymawia się je jako Łonda.
W Polsce Azjatki są od 2 stycznia. Realizują projekt Enjoy My Origin AIESEC Polska Komitet Lokalny Białystok. Razem z kilkunastoma studentami z Meksyku, Brazylii, Rosji, Australii i Grecji, prowadzą warsztaty w podlaskich szkołach. Opowiadają uczniom o historii, tradycji i kulturze swoich krajów. Będą jeszcze w Grajewie, Zambrowie i Białymstoku.
- Dzieciaki są fantastyczne. Nie odstępują nas na krok. Robią sobie z nami zdjęcia. Jest super - mówi Eshine. - I te małe, 20-osobowe klasy - zachwyca się Wanda. - W Indonezji klasy liczą od 40 do 60 uczniów i nauka trwa do późnych godzin popołudniowych.
Przyjaźni białostoczanie
Eshine Lee ma 22 lata. - Mów mi Sunshine, jak wszyscy. Tak jest łatwiej wymawiać - proponuje, uśmiechając się szeroko. Mieszka w Tong Hua, na północy Chin, tuż przy granicy z Rosją. Studiuje socjologię w odległej prowincji Chang Chun.
Wanda Almira jest rok młodsza. Zwracam się do niej, tak jak wszyscy w szkole w Korycinie, po polsku: Wanda. Mieszka w stolicy Indonezji - Dżakarcie. Studiuje wiedzę o sztuce i architekturze na uniwersytecie.
- W Polsce od razu rzuciło mi się w oczy, że jest niska zabudowa. Trzy, cztery piętra maksymalnie. Wysokich budynków jest bardzo mało. Tylko kościoły górują nad wszystkim - zauważa Wanda.
- Kościoły są piękne. My takich w Chinach nie mamy - dodaje z zachwytem Sunshine.
Wanda jest muzułmanką. Nie rozstaje się z hidżabem - tradycyjnym nakryciem głowy kobiet.
- Gdy powiedziałam swoim znajomym, że lecę do Polski, wszyscy mnie pytali, czy nie boję się ataków rasistowskich. Odpowiadałam, że nie, bo skoro jestem dobrym i przyjaźnie nastawionym człowiekiem, to nic mi się nie stanie - tłumaczy. Nie zawiodła się. Wręcz przeciwnie. Białostoczanie okazali się przyjaźnie nastawieni.
Przekonała się o tym także Sunshine.
- Na dworcu w Białymstoku aż 17 osób podeszło do mnie, żeby się przywitać. Policzyłam. Byłam tym pozytywnie zaskoczona.
Przyjaźni okazali się też mieszkańcy Korycina.
- Ładne dziewczyny. Żeby tak jeszcze można było się dogadać z nimi, to i na kawę chętnie bym zaprosił - komentuje jeden z mężczyzn, który ze znajomym spaceruje w pobliżu szkoły.
Ewa Bojarzyńska, dyrektorka Zespołu Szkół w Korycinie jest zadowolona z egzotycznych gości. - To dla naszych dzieciaków spore przeżycie. Na początku widać było pewne zdziwienie, nieśmiałość, ale dziewczyny szybko przełamały tę barierę. Są bardzo kontaktowe - mówi.
Warszawa wcale nie taka duża
Dla Wandy i Sunshine wyjazd do Polski jest pierwszą podróżą za granicę. Wcześniej o Polsce nie słyszały za wiele. Nasz kraj kojarzył im z Chopinem i z Marią Skłodowską-Curie.
- I z pięknymi kobietami. Przed wyjazdem słyszałam, że Polki są najpiękniejsze na świecie. I nie zawiodłam się. Są rzeczywiście śliczne, nie potrzebują się malować. I te piękne niebieskie oczy i blond włosy. Warto było tu przyjechać, żeby zobaczyć takie piękne kobiety - mówi zachwycona Sunshine.
Wandę z Polską łączy coś jeszcze. - Przy okazji wyjazdu dowiedziałam się, że moje imię jest polskiego pochodzenia. Mamy też jeszcze coś wspólnego. Flagi naszych państw są podobne. Obie w barwach biało-czerwonych, tylko odwrotnie ułożonych.
Wanda mimo, że w Polsce jest już dwa tygodnie, nie potrafi przyzwyczaić się do niskiej temperatury. W jej rodzinnej Dżakarcie jest teraz 30 stopni Celsjusza. - Mam problemy ze skórą. Od zimna i wiatru jest straszliwie przesuszona.
Za to obie są zachwycone ciszą i spokojem na polskich ulicach. Nawet w Warszawie, według nich, wcale tak dużo nie ma ludzi.
- W Dżakarcie dzieci zaczynają naukę o 6.30, bo później miałyby problem z dojechaniem na czas do szkoły. Na godzinę 7 do pracy jadą urzędnicy i wtedy całe miasto stoi w korkach - mówi Wanda.
Słodycze dobre, ale potrawy słabo przyprawione
Kuchnia polska, europejska też je zaskoczyła. Sunshine po raz pierwszy miała okazję jeść nożem i widelcem.
- U siebie jadam pałeczkami. Początkowo ciężko mi się jadło sztućcami, ale teraz idzie mi już coraz lepiej - śmieje się.
Na pytanie jednak, czy smakują im nasze potrawy, kręcą głowami. Są za mało pikantne, za mało przyprawione. No i mało urozmaicone: zupa, ziemniaki, jakieś mięso, najczęściej kurczak, surówka.
Ale zdaniem Sunshine, polską i azjatycką kuchnię coś łączy. To pierogi.
- Jemy je podczas Spring Festival. Są z różnym nadzieniem. Z wieprzowiną, kapustą, ogórkiem, jajkami, warzywami - wylicza Sunshine.
Dziewczyny są zdziwione stałą kolejnością jedzenia potraw przy obiedzie. Najpierw zupa, potem drugie danie.
- W Chinach miesza się smaki. Słodkie z pikantnym, kwaśnym. Na przykład warzywa, ryż czy ryby przegryza się ciastem, a zupa służy do zapijania w trakcie jedzenia.
Wanda dodaje, że w Indonezji niemal wszystkie dania podaje się na gorąco.
- A tutaj popularne są zimne przekąski czy kanapki.
Obie były zaskoczone polskim chlebem. Że taki twardy, ciężki i zbity. I że tak dużo go jemy. W Chinach praktycznie nie jada się chleba, a już na pewno nie w takiej postaci, jak w Polsce. Jeżeli już, to jest to chleb z nadzieniem, faszerowany serem i jajkiem wymieszanym z masłem. W Indonezji chleb też wygląda zupełnie inaczej. Jest cienki i miękki. W środku ma nadzienie, najczęściej dżem.
- Zajadają się nim szczególnie studenci, popijając mlekiem - wtrąca Wanda. Chwali natomiast polskie słodycze. Szczególnie smakuje jej ptasie mleczko.
Zarówno w Indonezji, jak i w Chinach czekoladowe słodycze to rarytas. Są bardzo drogie. A przysmakiem tam jest specjalna kawa, produkowana z odchodów zwierzątka podobnego do królika, które zjada owoce kawy. Z racji na tę specyfikę bardzo droga, ale chętnie kupowana przez turystów.
Polscy mężczyźni są przystojni
Sunshine z uśmiechem opowiada o kolejnej niespodziance, z którą się zetknęła w Polsce. Okazał się nią nasz pospolity papier toaletowy. Jak mówi, pierwszy raz w życiu zobaczyła go we wzorki. W Chinach jest tylko biały. A tu, proszę, nie dość, że kolorowy, to i w kwiatki. A teraz obserwacje typowo towarzyskie. Podobają im się nasi mężczyźni.
- Są przystojni, wysocy - wylicza Wanda. Chinka Sunshine zwraca uwagę, że mają duże i kolorowe oczy.
Krytycznie za to obie patrzą na Polki palące na ulicy. W ich krajach dziewczyny z papierosem mają złą reputację.
Azjatki na Podlasiu pozostaną do końca lutego. Wanda z Indonezji już wie, że za dwa lata będzie chciała wrócić do Europy, żeby kontynuować studia. Czy do Polski, nie jest jeszcze zdecydowana.
- Polska zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Ludzie są tu cudowni. Otwarci, przyjaźni i bardzo pomocni - podkreśla. - Więc kto wie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?