Od środy (25 marca), w związku z epiedmią koronawiusa, podlaskie szkoły stoją przed wyzwaniem wdrożenia obowiązkowego zdalnego nauczania. Nie zawsze jest łatwo. Głównym problemem jest brak doświadczenia w nauce na odległości, zarówno po stronie uczniów, jak i nauczycieli. Wszystko trzeba opanować. I to już, na szybko.
- To nie są trudne rzeczy. Można się tego nauczyć. U nas radzą sobie już nawet nauczyciele nieco starsi – twierdzi Edyta Haraburda, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 9 w Białymstoku.
W jej szkole lekcje przeprowadzane są za pośrednictwem połączenia wideo. Podobnie jest w białostockim Technikum INFOTECH, gdzie plan zajęć online został opracowany w ciągu dwóch dni.
Jednak zdalne nauczanie nie wszędzie wygląda tak idealnie.
- Z różnych względów, nie da się czasami tego zrobić. Ani dzieci, ani nauczyciele nie są przygotowani, żeby w ten sposób pracować. Zostaliśmy więc rzuceni na głęboką wodę - przyznaje Krzysztof Bielawiec, wicedyrektor Szkoły Podstawowej Nr 32 Białymstoku.
W „Hubalu” nauczyciele posługują się więc dziennikiem elektronicznym. Za jego pośrednictwem informują rodziców, co uczniowie mają przygotować na dany tydzień.
Trudności z opanowaniem programów i braki w sprzęcie sprawiają, że wielu nauczycieli zarzuca ministerstwu, że nałożyło na nich obowiązek zdalnego nauczania, zostawiając ich przy tym bez żadnego wsparcia.
- Nie byliśmy przygotowani na coś takiego. Piękne słowa, które pan minister kieruje do ludzi, nijak mają się do rzeczywistości. Sytuacja w której się znaleźliśmy, to jakiś koszmar. Dzięki wysiłkom dyrekcji i naszemu zaangażowaniu, powoli dajemy sobie jakoś radę i próbujemy oswoić się z tą sytuacją. Ale nie jest łatwo - wyznaje nauczycielka jednej z podbiałostockich podstawówek.
W różnych szkołach, lekcje odbywają się na różnych platformach, w zależności od tego, co preferuje wychowawca i nauczyciele danych przedmiotów. Okazuje się, że te, już pierwszego dnia zaczęły sprawiać problemy. W wielu placówkach, z powodu przeciążenia, po prostu przestały działać.
- Bardzo trudno logować się do programów. Mamy aż 1010 uczniów. Do tego dochodzą nauczyciele i rodzice. Kiedy wszyscy na raz próbują skorzystać z platform, system się wiesza – narzeka Piotr Górski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 45 w Białymstoku.
Nierówny dostęp do nauki?
Problemy piętrzą się też ze strony uczniów. Tym młodszym zazwyczaj muszą pomagać rodzice. A sami, nawet pracując zdalnie z domu, nie zawsze mają na to czas na ciągłe tłumaczenie i pilnowanie swoich pociech.
- Ciężko zmobilizować dzieci do nauki. Siedzą w domu, słońce świeci, chciałoby się wyjść i pobawić. Wydaje im się, że to wakacje. A jednak trzeba się uczyć. One nie czują tej presji – przyznaje Monika, mama 11-letniego Kamila.
Wielu rodziców przyznaje też, że mimo że nauczyciele często starają się jak mogą, to spotkania online nie zastąpią prawdziwych lekcji. Jako że są one zazwyczaj dość krótkie, nie zawsze jest czas na dopytanie czy kilkukrotne wyjaśnianie. Niektóre szkoły idą więc dzieciom z pomocą, tworząc „zajęcia wyrównawcze”.
- Wyznaczyłem dodatkowe godziny konsultacji dla nauczycieli. To będzie czas na wyjaśnienie materiałów i treści, których dzieci nie do końca rozumieją - mówi Piotr Górski.
Trudności pojawiają się również, gdy w domu jest dwoje lub troje dzieci, a tylko jeden komputer. Rodzeństwo musi się nim wtedy jakoś podzielić. Jednak największy problem mają dzieci, które dostępu do komputera lub do szybkiego Internetu nie mają wcale. Zdarza się to najczęściej w małych miejscowościach i w obszarach wiejskich. O pomoc im apeluje Związek Nauczycielstwa Polskiego.
- Plan minimum, jakiego oczekujemy w trybie pilnym od rządu powinien polegać na uruchomieniu bezpłatnego internetu dla wszystkich uczniów i uczennic oraz nauczycieli pracujących zdalnie - pisze prezes ZNP Sławomir Broniarz w liście do premiera.
O zamiarach wsparcia mówią także władze Białegostoku.
- Do departamentu została przesłana prośba, aby sprawdzić, jakie są potrzeby szkół w zakresie zdalnego nauczania. Mamy je przedstawić do poniedziałku. Ze środków Unii Europejskiej i dofinansowania rządu, taki sprzęt ma zostanie zakupiony – przyznał na czwartkowej konferencji prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Jak na razie białostockie placówki muszą radzić sobie same. Deklarują więc, że będą dostarczać potrzebującym tego uczniom materiały drukowane.
Nauczanie w praktyce
W białostockich szkołach utworzono już nowe plany lekcji. Nauczyciele musieli przeanalizować swoje plany nauczania w tak sposób, by skupiać się teraz jedynie na najważniejszych treściach podstawy programowej.
- Zorganizowaliśmy to tak, żeby nie wszyscy nauczyciele na raz wysyłali swoje materiały. Jednego dnia przekazujemy więc informacje z dwóch, maksymalnie trzech przedmiotów – mówi wicedyrektor SP nr 32.
Natomiast na zajęciach z połączeniem wideo, każdy spotyka się z uczniami na wybranej platformie. Te zwykle nie trwają już 45 minut, a zajmują często nie dłużej niż kwadrans.
- Trzeba przestrzegać tego czasu. Dziecko od 7. do 12. roku życia, może spędzić przed komputerem tylko do 60 minut. Natomiast u młodszych dzieci ten maksymalny czas to jedynie pół godziny - zaznacza Edyta Haraburda.
W Technikim INFOTECH uczniowie z pięciu klas pierwszych spotykają się od ponad tygodnia na platformie Meet od Google umożliwiającej kontakt i interakcję z nauczycielem. Obowiązuje rytm taki jak w szkole, zajęcia zaczynają się o 8.45, kończą o 14.50. Po południu zajęcia dodatkowe, też ujęte w planie.
- Klasy zgłaszają się na lekcje w całości, nauczyciel ma możliwość sprawdzania frekwencji. Część przedmiotów realizowana jest w formie projektów - ocenia dyrektor Katarzyna Kaczyńska.
Zmiany w prawie o sprzedaży alkoholu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?