Konserwator zabytków umywa ręce

Ta wiata ma około 15 lat i w tym czasie było trzech różnych konserwatorów - wyjaśnia Zofia Cybulko, zastępca podlaskiego konserwatora zabytków. - Byłoby trzeba odtwarzać tamtą sytuację, szukać przyczyn, dlaczego konserwator nie zareagował w momencie, gdy zadaszenie było ustawiane.

Chodzi o zabytkową cerkiewkę na wzgórzu Św. Marii Magdaleny, która należy do Prawosławnego Ordynariatu Wojska Polskiego. Przed jej wejściem znajduje się plastikowa wiata, która szpeci białą kapliczkę. O sprawie pisaliśmy trzy tygodnie temu. Wtedy wojewódzki konserwator nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy było wydane pozwolenie konserwatorskie na budowę wiaty. Obiecał jednak, że przyjrzy się sprawie i uda się na miejsce, żeby zobaczyć, jak to faktycznie wygląda.
Na miejscu był i widział zabytek.

- To jest dach z pleksi i niczego nie zasłania - uważa Zofia Cybulko. - Faktycznie jest to coś współczesnego, ale wsparte wyłącznie na słupach, w każdej chwili da się rozebrać. Zadaszenie nie ingeruje w samą strukturę zabytku. Nie rozwalono ani ściany ani przedsionka kapliczki.

Okazało się też, że w archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku nie ma pozwolenia na budowę zadaszenia. Mimo to konserwator nie nakaże jego rozbiórki.

- Działania moglibyśmy podjąć na przykład na wniosek nadzoru budowlanego - twierdzi Zofia Cybulko. - Rezultatem postępowania z urzędu byłoby usankcjonowanie stanu rzeczy.

Tłumaczy, że nakaz rozbiórki wydany przez konserwatora zabytków byłby nieskuteczny. Parafia by się odwołała do ministra, a ten uchyliłby nakaz, bo sprawa jest już zadawniona. Twierdzi też, że tego typu konstrukcje przy zabytkach są dopuszczalne.

- Zezwoliliśmy na przykład na budowę tego typu zadaszenia za prezbiterium w sanktuarium w Krypnie - mówi. - Tam jest ono jeszcze większe, bo i potrzeby są większe. Takie wiaty mają charakter utylitarny.