Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katyń. Te wspomnienia ciągle bolą

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
Nasza szczęśliwa rodzina w 1934 roku.
Nasza szczęśliwa rodzina w 1934 roku.
Prawdę o ojcu poznałam dopiero w 1992 roku, kiedy z Moskwy przyszły listy jeńców obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielska. Dopiero wtedy Jelcyn przekazał prezydentowi Wałęsie dokumentację o zbrodni NKWD z 1940 roku. Zobaczyłam na tej liście nazwisko swego ojca. Serce mi stanęło na moment. Te bolesne wspomnienia ciągle wracają - mówi Krystyna Zawadzka, córka por. Bohdana Skrzedziejewskiego, który zginął w Ostaszkowie.

Bardzo dobrze pamiętam swego ojca. Był geodetą, pracował w urzędzie ziemskim. Wspaniały człowiek, zawsze obowiązkowy, działał społecznie. W chwilach wolnych zajmował się ogrodem, domem, dużo czasu poświęcał mnie i bratu. Byliśmy tacy szczęśliwi. Mieszkaliśmy przy ul. Poleskiej, utrzymywaliśmy serdeczne stosunki z rodziną ojca i mamy - opowiada pani Krystyna.

- W 1939 roku miałam 12 lat. Spodziewano się wojny, pamiętam że mówiło się o tym naokoło. Pod koniec sierpnia wracałam z mamą i bratem z wakacji ze wsi, trwała już mobilizacja. Ojciec też dostał powołanie do wojska, był porucznikiem rezerwy. Podczas I wojny światowej został wcielony do armii rosyjskiej. W 1918 roku ochotniczo służył w Polskim Legionie w Omsku i w V Dywizji Syberyjskiej. Aresztowany i więziony w Moskwie, do Polski powrócił dopiero w lutym 1923 roku.
We wrześniu 1939 roku wyznaczono go na komendanta do obrony dworca kolejowego, walczył pod Wilnem. Kiedy przyjechał na parę dni do domu, dopadło go NKWD i wzięto do niewoli. Trafił do obozu w Kozielsku, a następnie do Ostaszkowa. Przysłał stamtąd trzy kartki i telegram z życzeniami na imieniny mamy, Heleny. Pisał, że martwi się o nas, zapewniał o swojej wielkiej miłości, powtarzał, żebyśmy się z bratem dobrze uczyli. Poprosił o ciepłe ubrania, mama zrobiła paczkę, ale nie przyjęli jej na poczcie.
Ojciec nie opisywał, w jakich są warunkach są przetrzymywani, bo nie mógł, korespondencja była cenzurowana. Zapewniał, że wszystko u niego w porządku. Ale odwiedził nas szeregowiec, którego zwolniono z obozu, opowiadał, że jeńcy mają bardzo ciężko, sami musieli ten obóz zorganizować, zbić prycze, zrobić dookoła ogrodzenie. To był bardzo ciężki obóz, o zaostrzonym rygorze. Znajdował się w starych murach dawnego klasztoru prawosławnego. Przebywali tam oficerowie, policjanci, prokuratorzy.
My natomiast cudem uniknęliśmy wywózki. Byliśmy na liście do deportacji, rodziny oficerów Sowieci w pierwszym rzędzie wywozili na Syberię. Ukrywaliśmy się u krewnych w innych dzielnicach. W komórkach, na strychu siedzieliśmy po całych dniach zamknięci. Przyjechała kiedyś buda wojskowa, myśleliśmy że po nas. Ale zabrali naszych sąsiadów, starszych ludzi. Byliśmy wtedy w domu, widzieliśmy jak ich ładują do wozu, nie wrócili z zesłania.

W kwietniu 1940 roku na kolejny telegram wysłany przez mamę do Ostaszkowa, przyszła odpowiedź: "u nas takogo niet". To oznaczało jedno - wyrok śmierci. Mama zdawała sobie z tego sprawę, spodziewała się najgorszego, ale jeszcze łudziła się nadzieją, że może gdzieś wszystkich zabrali na roboty do kopalni, że jakoś przeżyją. Niestety.

Ja po wojnie przez wiele lat odczuwałam represje. Po maturze dostałam się na studia do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi, celowo wybrałam tę uczelnię ze względu na internat, w naszej sytuacji odgrywało to ogromną rolę, bo mama ledwie sobie radziła z utrzymaniem nas obojga ze swojej jednej pensji w banku. I kiedy już cieszyłam się, że będę studiować, z ministerstwa przyszła odpowiedź, że jestem niepewna politycznie, a to studia pedagogiczne, więc nie zostałam przyjęta. Może gdybym wtedy wybrała inne, to by mi się udało, nie wiem. Skończyłam studia ekonomiczne, ale z pracą też miałam problemy, wciąż byłam na czarnej liście, pomogli mi znajomi.

Prawdę o ojcu poznałam dopiero w 1992 roku, kiedy z Moskwy przyszły listy jeńców obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielska - mama nie doczekała się tego momentu, zmarła w 1984 roku. To było po tym, jak Jelcyn przekazał prezydentowi Wałęsie dokumentację o zbrodni NKWD. Zobaczyłam na tej liście nazwisko swego ojca, numer, data. Żywy dowód zbrodni. Serce mi stanęło na moment. Bohdan Skrzędziejewski figurował pod numerem 95. Został zamordowany w dzień swoich urodzin, 25 kwietnia 1940 roku.

- Byłam tam - dodaje pani Krystyna. - Po 1990 roku, z grupą przedstawicieli stowarzyszenia Rodzin Katyńskich pojechałam do Miednoje. Tu po ekshumacji zwłok znajduje się zbiorowa mogiła rozstrzelanych z obozu w Ostaszkowie. Wówczas jeszcze był las, wyczuwaliśmy tylko, gdzie mogą być groby. Miejsce to zostało upamiętnione dopiero potem, dzięki Andrzejowi Przewoźnikowi.

Krystyna Zawadzka była też w Kalininie (dawny Twer). Tu do więzienia NKWD 5 kwietnia 1940 roku wagonami więziennymi wysłano z Ostaszkowa pierwszą grupę 343 jeńców. Przetrzymywano ich do zmroku, w nocy rozpoczynał się ostatni akt dramatu. Jednymi drzwiami wprowadzano do celi, wybitej wojłokiem, strzelano w tył głowy, a przez drugie drzwi zwłoki wyrzucano na podstawione ciężarówki.
Te sceny pokazał Andrzej Wajda w filmie "Katyń". Pod oknami jeździł traktor, żeby zagłuszyć strzały. Egzekucję wykonywała trzyosobowa grupa funkcjonariuszy z Moskwy. Mordowali tak przez kilka dni, codziennie zwożono po 200, 300 osób. Nad sprawnym przebiegiem operacji czuwał Błochin, major z centrali. O świcie ciężarówki przewoziły zwłoki do oddalonej o 25 km miejscowości Jamok koło Miednoje na teren ośrodka wypoczynkowego NKWD, ciała wrzucano do dołów wykopanych przez koparki.

Zbrodnia katyńska

Po agresji Związku Radzieckiego na Polskę we wrześniu 1939 roku, NKWD wzięło do niewoli ponad 22 tys. polskich obywateli. Byli to oficerowie wojskowi, urzędnicy, policjanci, ziemianie. Trafili oni do obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. 18 marca 1940 roku Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii Bolszewików Związku Sowieckiego pod przewodnictwem Józefa Stalina wydało decyzję o zamordowaniu wszystkich jeńców. Część rozstrzelano w obozach, a następnie zwłoki przewieziono do lasu w okolicach Katynia, Miednoje i Charkowa, a część wywieziono i zabito przy wykopanych dołach.

Propaganda sowiecka odpowiedzialność za zbrodnię przerzuciła na III Rzeszę. Władze komunistyczne Polski przez całe lata zwalczały wszelkie przejawy głoszenia prawdy o Katyniu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny