MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karol Gąsowski pielgrzymował w siodle

Julita Januszkiewicz [email protected] tel. 085 715 45 45
Karol Gąsowski z Łap ułanem jest już trzy lata. Uczestnikiem 9. Pielgrzymki Konnej z Zaręb Kościelnych do Częstochowy był po raz drugi. – To wielkie i wyjątkowe przeżycie – mówi.
Karol Gąsowski z Łap ułanem jest już trzy lata. Uczestnikiem 9. Pielgrzymki Konnej z Zaręb Kościelnych do Częstochowy był po raz drugi. – To wielkie i wyjątkowe przeżycie – mówi.
Karol Gąsowski, mieszkaniec Łap po raz drugi uczestniczył w Pielgrzymce Konnej ułanów z Zaręb Kościelnych do Częstochowy.

Na pieszej, warszawskiej pielgrzymce do jasnogórskiego sanktuarium byłem aż dziewięć razy. Ale marzyłem, żeby wybrać się w końcu tam konno - mówi Karol Gąsowski.

I marzenia malutkimi kroczkami zaczęły się spełniać. Z jednym nie było problemów, bo konia już miał. Zaczął więc szukać kontaktów. I się udało.

- Przejeżdżając przez Zaręby Kościelne dowiedziałem się, że starszy wachmistrz ks. Andrzej Dmochowski organizuje taką jedyną w Polsce konną pielgrzymkę do Częstochowy - opowiada pan Karol.

Postanowił zrobić wszystko, aby szlak pątniczy przewędrować w siodle.

- Na początku starałem się dotrzeć i poznać tę grupę ludzi. Tym bardziej, że z Łap do Zaręb jest 70 kilometrów. Nikogo tam nie znałem. Dowiedziałem się też, że jest to pielgrzymka kawaleryjska. Dlatego, żeby w niej uczestniczyć trzeba mieć mundur i zostać ułanem - mówi.

Wejście do grona osób nie należało do najłatwiejszych. Jest to zamknięte, hermetyczne środowisko, zaś w pielgrzymce uczestniczą rodziny przeważnie pochodzące z Zaręb Kościelnych i okolicy. Ale pan Karol jest uparty i dopiął swego.

Trudy konnej pielgrzymki

Mówi, że konna pielgrzymka była dla niego wielkim duchowym przeżyciem. Zauważył też duże różnice między pieszą a konną. Po pierwsze piesza pielgrzymka nie jest tak męcząca i obciążająca.

- Pątnicy zatrzymują się na postojach, zrzucają bagaż i po prostu odpoczywają. A w konnej nie było tak lekko. Jest jeden postój dzienny i nocny - mówi.

Tu pielgrzymi nie mieli żadnych taryf ulgowych. Najważniejszym obowiązkiem było doglądanie konia. - Kiedy z niego zsiadałem, to pierwszą rzecz, którą musiałem zrobić, to rozsiodłanie i przetarcie mu grzbietu. Trzeba go było też porządnie nakarmić i napoić. A dopiero potem można było myśleć o sobie - przekonuje pan Karol.

Kawalerzyści mieli do pokonania setki kilometrów. Jechali w kurzu, a nieraz w błocie. Dziennie po osiem godzin (z przerwą na jeden postój, który w zależności od pogody trwał do kilku godzin).

- Nie tylko my odczuwaliśmy ogromne zmęczenie, ale i nasze konie, które na dodatek mocno się stresowały. Tak długa podróż, to dla zwierzęcia nowa, często niespotykana sytuacja. Konie musiały często iść przez miasta - najczęściej stępa, a wokół był duży ruch samochodowy, nie taki jak w Zarębach czy Łapach. Zwierzęta bały się - mówi.

Pan Karol wie, że podczas takiej pielgrzymki trzeba być szczególnie wytrzymałym i wytrwałym.

- Do takiej podróży należy przyzwyczaić swój i koński organizm. Koń musi być właściwie podkuty i przyzwyczajony do siodła. Owszem zdarzają się opuchlizny, otarcia - dodaje.

Z konną pielgrzymką jedzie ekipa obsługująca, której zadaniem jest, między innymi, uprzątnięcie po koniach.

- Nie możemy przecież zostawiać bałaganu - podkreśla Gąsowski.
Kawalerzystom towarzyszył też samochód, który wiózł bagaże i pokarm. Wraz z ułanami jechał weterynarz, który w trudnych przypadkach miał pomóc.

Magiczna aura

W tym roku na pielgrzymowanie z panem Karolem wybrał się też jego syn - jedenastoletni Michał. Był jednym z najmłodszych uczestników wyprawy. Chłopiec spisał się na medal. Pomagał jak najlepiej potrafił.

- Wszystkie dzieci były tak dzielne, że niejeden starszy powinien zazdrościć im odwagi - podkreśla z dumą nasz rozmówca. Michał Gąsowski był adiutantem starszego wachmistrza księdza Andrzeja Dmochowskiego, który był dowódcą pielgrzymki. W pielgrzymce wzięło udział 43 ułanów, w tym 21 na koniach. Ułani zameldowali się przed Cudownym Obliczem Najświętszej Maryi Panny 12 lipca, czyli po prawie dwóch tygodniach wędrówki.

Podczas pielgrzymki panowała wspaniała atmosfera. Wszyscy byli dla siebie życzliwie, przyjaźnie nastawieni i uśmiechnięci. Trud, zmienna pogoda, to dla pielgrzymów przestało być problemem, kiedy dotarli przed jasnogórski obraz. Bo każdy z ułanów wyruszył na pielgrzymkę w jakieś osobistej intencji. Jedni chcieli podziękować Panu Bogu za wszystko, co dobrego w życiu ich spotkało. Inni przeprosić za to, co zrobili źle. Byli tacy, którzy jechali po to, by o coś prosić.

- Wraz z nami jechał ks. Marek Kondratowicz ojciec duchowny pielgrzymki. Podczas jazdy były modlitwy, czuwanie, śpiewaliśmy też pieśni i godzinki. Tak jak podczas normalnej pielgrzymki, tyle że w siodle. Na postojach zawsze o godzinie 11 uczestniczyliśmy we mszy świętej. Zdarzało się, że nabożeństwa były odprawiane w kościele lub po prostu w polu - opowiada pan Karol.

Na pątniczym szlaku panowała magiczna aura, której nie da się opisać. Kawalerzyści spotykali się z wielką życzliwością mieszkańców miejscowości, które mijali.

- Coś niesamowitego. Ludzie byli bardzo gościnni. Przygotowywali dla nas posiłki, zapraszali na noclegi. Stoły uginały się od jedzenia. Potrafili zatrzymywać nas na rozdrożu dróg i częstować - opowiada Gąsowski.

Uroczystego wjazdu do jasnogórskiego sanktuarium pan Karol nie zapomni.

- Byliśmy jedyną pielgrzymką, która uczestniczyła we mszy świętej przed wałami. A na drugi dzień, o godzinie szóstej rano, byliśmy wpuszczeni oddzielnie do obrazu Matki Boskiej. Wchodziliśmy od strony zakrystii ubrani odświętne w mundurach galowych - mówi.

Pan Karol nie ukrywa, że skrycie marzy, by w przyszłym roku znowu wybrać się na taką pielgrzymkę.

- To wyciszenie, pogłębienie wiary, wielkie przeżycie. Dzięki pielgrzymce inaczej podchodzi się do pewnych spraw. To doskonała okazja do refleksji, przemyśleń nad własnym życiem- nie ma wątpliwości nasz rozmówca.

A za rok będzie ona bardzo uroczysta, bo jubileuszowa - dziesiąta.

- Pielgrzymowanie trzeba polubić. Że ksiądz pozwala na udział w niej, to już wielkie wyróżnienie. Trzeba spełnić pewne warunki, być odpowiedzialnym, uczciwym, zyskać zaufanie.

Bycie ułanem to zaszczyt

Szwadron 10 Pułku Ułanów Litewskich w Zarębach Kościelnych istnieje od chwili, kiedy starszy wachmistrz ks. Andrzej Dmochowski przybył do pracy w tej parafii. Ksiądz Andrzej wywodzący się z rodziny kawaleryjskiej, postanowił odtworzyć tę tradycję właśnie w tym regionie.

Z kolei pan Karol ułanem jest od trzech lat. Jak mówi - od dziecka kocha konie. Jeździł nimi u dziadka. Potem po latach ta miłość nie wygasła, a wręcz przeciwnie, coraz bardziej zaczął się interesować końmi.

- Ale kawaleria to przede wszystkim szacunek do munduru, tradycji. Cieszę się, że mój synek zaczyna się nią interesować, że dostał od księdza mundur. Mówi się, że w każdej rodzinie raz na sto lat rodzi się kawalerzysta... - zamyśla się pan Karol.
Bycie ułanem to dla niego wielki zaszczyt.

- Zdarza się, że jedziemy konno w mundurach przez wsie. Witają nas ludzie, a w oczach starszych kobiet pojawiają się łzy. One pamiętają ułanów sprzed wojny. Ma się wrażenie, że czas się cofnął. - przyznaje pan Karol.

Kawalerzyści uczestniczą w najważniejszych świętach i uroczystościach państwowych. Ale nie tylko.

- Spotykamy się z dziećmi z domu dziecka. Ksiądz Andrzej organizuje dla nich pokazy jazdy konnej, ognisko. Chcemy dzieciom przybliżyć historię i tradycję 10 Pułku. Rozmawiamy też z weteranami - dodaje.

Mówi, że nie można mylić pojęcia "fantazja ułańska“.

- Obowiązują nas regulaminy. Musimy postępować jak na kawalerzystę przystało. Po prostu należy zachowywać się z fasonem, nie można tracić głowy. A u księdza Andrzeja panuje, rzeczywiście dyscyplina. Na pielgrzymce podchodzili wojskowi i dopytywali się, co on robi, że potrafi rozbudzić w nas takie posłuszeństwo. Ksiądz tylko skromnie odpowiedział, że tutaj ludzie chcą, a w wojsku muszą... - kończy nasz bohater.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny