Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazz-bandziści. Z historii jazzu w Białymstoku

Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego
The Oryginal Sextet RITZ Jazz - Band
The Oryginal Sextet RITZ Jazz - Band Fotografia z: Ritz, Program Informator, 1935 rok.
Blues zawładnął tradycyjnie Suwałkami. Białystok niespecjalnie wie, co ma począć ze swoim disco polo. Może więc przechrzcić disco polo na białostocki dżesik i podbijać nim świat.

Zanim to jednak nastąpi, proponuję trochę historii o jazzie w Białymstoku. Bodaj pierwszy raz z jazzem wykonywanym przez czarnoskórych Amerykanów białostoczanie zetknęli się w maju 1923 r. Zarząd restauracji Ritz zapowiadał codzienne „występy słynnych jazz-bandzistów Afrykańczyków”. Koncerty zwabiały do restauracji chętnych sensacji białostoczan. Niestety nic więcej nie wiemy o tych występach. Nie znamy ani składu, ani dlaczego byli słynni, ani repertuaru, którym muzycy zachwycali publiczność w Ritzu.

Wkrótce właściciele innych restauracji też chcieli jazzować. W Empire przy Sienkiewicza 14, w styczniu 1925 r. przy okazji reklamy nowego menu obiadów „przygotowanych na czystym maśle” zapowiadano, że „podczas obiadów i kolacji przygrywa Trio pod batutą p. Staniszewskiego. Przy jazz-bandzie słynny jazz-bandzista p. Stasiniewicz”. I w tym przypadku trudno zweryfikować sławę pana Stasiniewicza.

Najbardziej eksponowanym miejscem dla prezentacji nowinek muzycznych był oczywiście Ritz. To tu przychodziła opiniotwórcza i najbogatsza publiczność. Ambicją więc dyrekcji i muzyków było nadążanie za modą i zaskakiwanie repertuarem. W 1926 r. o zespole muzycznym z Ritza pisano, że jest to „wyborowe, koncertowe trio pod batutą znanego i bardzo sympatycznego p. Fidlera, które pozwala spędzać wieczory w Ritzu z prawdziwą przyjemnością”. Pisano też, że „w Białymstoku w ostatnich czasach utworzyła się jeszcze jedna orkiestra salonowa, która zdołała zaskarbić sobie względy publiczności. Kierownikiem orkiestry jest p. Józef Aronson znany miejscowy skrzypek. W skład orkiestry wchodzą: p.p. M. Wargaftig (fortepian), L. Wargaftig (saksofon) Wasser (jazzband). Repertoir orkiestry stanowią najmodniejsze tańce: shimmy, foxtrott, jawa, one - step, floryda itp. Orkiestra ta przygrywała do tańców na wieczorku akademików, w BOSO, na balu OZE. Grała na balu w Linas-Hacedek oraz w noc sylwestrową w dolnych salach Ritza. Drugą dobrą orkiestrą w mieście jest orkiestra pod kierownictwem popularnego i lubianego skrzypka L. Fidlera i pianisty S. Kwarta. Orkiestra ta wykonuje utwory muzyczne bez zarzutów. Długi czas grała w Ritzu, obecnie zajęta jest w operetce żydowskiej w teatrze Palace”.

Pod nową nazwą The City Players, Fidler i Kwart powrócili wkrótce do Ritza. W 1935 r. pisano w nostalgicznym tonie, że „coraz namiętniej wyśpiewują saksofony sympatycznych The City Players”. Większość występujących w restauracjach zespołów, być może awansem, nazywano jazz-bandem. Modna, nowoczesna nazwa była skutecznym chwytem reklamowym. Muzycy z jazz-bandów musieli grać wszystko. Publiczność dyktowała warunki. Ale to co przydarzyło się muzykom z Ritza w maju 1932 r. przeszło wszelkie oczekiwania. Otóż Związek Pracowników Gastronomicznych działający w restauracji wraz z dyrekcją hotelu zakupił mszę świętą w kościele Św. Rocha. W trakcie nabożeństwa orkiestra wykonała Nokturn Chopina, V symfonię Beethovena i Ave Maria. Wszystko było odegrane po bożemu, bez żadnych swingów i synkop. Ale białostoczanie mogli słuchać jazzu też w najlepszych, uznanych w Polsce wykonaniach. W czerwcu 1931 r. do Białegostoku przyjechała „słynna symfoniczna jazzowa orkiestra pod osobistą dyrekcją Henryka Golda” i odniosła wielki sukces. Zespół „zdobył sobie zasłużenie publiczność białostocką. Dlatego na ogólne żądanie wystąpi polski król jazzbandu po raz drugi w dniu dzisiejszym”. Na koncertach w teatrze Palace z orkiestrą występował też znany piosenkarz Tadeusz Faliszewski, a przy fortepianie Stanisław Petersburski. To były prawdziwe gwiazdy. Henryk Gold uznawany za pioniera polskiego jazzu był wybornym skrzypkiem, uczniem słynnego wirtuoza i kompozytora Stanisława Barcewicza. Jego orkiestra uchodziła za najlepszy zespół całego międzywojnia. Tadeusz Filiszewski to obok Mieczysława Fogga najpopularniejszy piosenkarz tamtych lat. Któż nie zna popularnej piosenki z jego repertuaru - Szkoda twoich łez dziewczyno. Stanisław Petersburski, spokrewniony z Goldem, był bratem Jerzego Petersburskiego wybitnego kompozytora muzyki popularnej.

Ale wróćmy do lokalnego światka muzycznego. Powszechne w Białymstoku było angażowanie zespołów, szumnie nazywanych orkiestrami, które składały się z 3 - 7 muzyków. O ich składach i instrumentarium trudno dziś pisać, bo w programach nie podawano takich informacji. Jedno jest pewne, że wszystkie prześcigały się w nieskrywanej marketingowej megalomanii wypisując na afiszach wszystkie możliwe przymiotniki - wspaniały, rewelacyjny, niedościgniony itd. Najczęściej nazwy zespołów pochodziły od nazwisk dyrygentów bądź muzycznych liderów. Warto wspomnieć, o może nic nie mającej wspólnego z jazzem, orkiestrze białostockiego Strzelca, która nosiła swojską nazwę Dojlidy. Odnotowano jej występ w kwietniu 1936 r. w teatrze Palace. Dochód z koncertu zespół przeznaczył na rzecz Funduszu Olimpijskiego. Orkiestry te występowały w restauracjach, ale i w kinach. W epoce kina niemego muzycy swoją grą budowali nastrój filmu. Najpopularniejszym kinowym zespołem w Białymstoku była „wspaniała orkiestra salonowa pod batutą prof. J. Korobkowa”. Szczególnym wyzwaniem dla muzyków grających w kinach był wyświetlany wiosną 1926 r. w kinie Apollo film pod wszystko mówiącym tytułem - Jazzband. Pisano, że pokazuje „bolączki i rozczarowania tych, dla których dźwięk Jazzbandu stał się rytmem życia”. Na potrzeby filmu dyrekcja Apollo zaangażowała powiększoną orkiestrę.

Bolączki i rozczarowania muzyków można było oglądać nie tylko na ekranie kina. Kronika policyjna odnotowała, że „14 kwietnia 1926 r. o godz. 3 min. 25 do powracającego z zabawy weselnej ul. Lipową Brauna Józefa zam. przy Zamenhofa Nr 13, z zawodu muzykanta, podeszli muzykanci: Lejb Kasz zam. przy ul. Lipowej 17 i Szlejmo Kasz zam. przy ul. Sienkiewicza i na tle porachunków osobistych pobili go, przy czem połamali mu skrzypce i skradli z kieszeni ubrania 8 zł. Wartość skrzypiec łącznie ze skradzioną sumą poszkodowany ocenia na 608 zł.”

Zainteresowanie policji wzbudzili też latem 1937 r. przybyli z Gdańska do Białegostoku rewelersi. Repertuar zespołu był typowy, od popularnych piosenek do swingujących standardów. Chórek uzyskał pozwolenie na występy na podwórkach, ale zapragnął szerszej publiczności i „siódemka rewelersów urządziła koncert na ul. Żwirki i Wigury (Pałacowa), wobec czego policja odprowadziła ich do komisariatu”. Śpiewacy za tamowanie ruchu na chodniku stanęli przed starościńskim sądem. Cofnięto im pozwolenie na występy i ukarano grzywną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny