MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok w sezonie 2014/2015. Tak rodził się sukces

Tomasz Dworzańczyk [email protected]
Piłkarze Jagi w tym sezonie wygrali 19 z 37 spotkań. Okazję do radości po zwycięskich meczach mieli m.in. w Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu i Krakowie
Piłkarze Jagi w tym sezonie wygrali 19 z 37 spotkań. Okazję do radości po zwycięskich meczach mieli m.in. w Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu i Krakowie Grzegorz Dembiński
Za nami niesamowite emocje związane z zakończonym właśnie sezonem 2014/2015. Żółto-czerwoni zajęli trzecie miejsce, najlepsze w historii klubu.

Takiego scenariusza nie mogli spodziewać się najwięksi optymiści. Miała być zażarta walka o utrzymanie się, o czym zresztą wspominał na każdym kroku trener Michał Probierz, a niewiele zabrakło, by białostoczanie wywalczyli mistrzowski tytuł.

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że kluczowym momentem w drodze do sukcesu było ponowne zatrudnienie w kwietniu ubiegłego roku trenera Probierza. Szkoleniowiec, który pięć lat temu poprowadził Jagę do zdobycia Pucharu Polski, wrócił na Podlasie bogatszy o doświadczenia nabyte w kilku innych klubach. Nie ma co ukrywać, zastał zespół, który był z różnych względów rozbity. Na wstępie przyjął zresztą dwie gorzkie pigułki - odpadł w półfinale Pucharu Polski i nie zdołał zakwalifikować się do grupy mistrzowskiej. Na szczęście udało się uratować przed degradacją.

- Czeka nas bardzo ciężki sezon i liczymy na wasze wsparcie - apelował Probierz do kibiców podczas prezentacji zespołu latem ubiegłego roku.

Jak się okazało, fani nie zawiedli i stanęli na wysokości zadania. Niedługo po rozpoczęciu rozgrywek do użytku zostały oddane w całości trybuny nowego stadionu i na meczach Jagi regularnie pojawiało się średnio około 10 tysięcy widzów. Rekord frekwencji padł podczas październikowego meczu z Pogonią Szczecin. Wygraną Jagi 5:0 obserwowało ponad 21 tysięcy kibiców.

Po tym triumfie żółto-czerwoni wdrapali się na ligowe podium, którego nie zamierzali już opuszczać. To był zresztą efekt świetnej jesiennej passy białostoczan, zapoczątkowanej wygraną w 7. kolejce na wyjeździe z Koroną Kielce 3:0, a zakończonej przegraną u siebie w 14. serii gier z GKS Bełchatów 0:1. Na kolejne zwycięstwo trzeba było czekać zresztą aż do ostatniego jesiennego spotkania. Białostoczanie w 19. kolejce pokonali u siebie Górnik Zabrze 1:0 i przezimowali na trzecim miejscu.

Wiosnę białostoczanie rozpoczęli w wielkim stylu, pewnie pokonując w Warszawie broniącą tytułu Legię 3:1. Tydzień później podopieczni Probierza sprawili kolejną niespodziankę, wygrywając we Wrocławiu ze Śląskiem 1:0. Te zwycięstwa sprawiły, że Jagę zaczęto traktować poważnie w kwestii walki o mistrzostwo. Nie zmieniło tego nawet przegrane w końcówce spotkanie z Lechem w Poznaniu 0:2.

Z każdym meczem o białostoczanach zespole robiło się głośniej. 18 kwietnia, po wygranej z Piastem Gliwice, w końcu z ust trenera Probierza padły słowa: "walczymy o mistrzostwo". Wtedy właśnie żółto-czerwoni zapewnili sobie grę w pierwszej ósemce.

Przed rozpoczęciem rundy finałowej szkoleniowiec Jagi mocno krytykował system rozgrywek. Twierdził, że Jagiellonia nie ma szans w walce z dużo mocniejszymi kadrowo Legią i Lechem. Jak się okazało, był to element walki psychologicznej, którą nasz szkoleniowiec opanował do perfekcji. Z siedmiu dodatkowych meczów jego zespół wygrał bowiem pięć, jeden zremisował i raz przegrał. W dodatku porażka w Warszawie poniesiona była w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Nazwisko sędziego Pawła Gila z Lublina jeszcze bardzo długo będzie źle się kojarzyło na Podlasiu. Arbiter spotkania z Legią w doliczonym czasie gry najpierw nie podyktował dla Jagi rzutu karnego, a w następnej akcji wskazał na wapno dla gospodarzy w dużo mniej oczywistej sytuacji.
Jak się na koniec sezonu okazało, gdyby Jaga wygrała tamten mecz, to dziś w Białymstoku świętowano by nie ligowe podium, lecz coś więcej. Pomyłki sędziowskie towarzyszyły zresztą białostoczanom przez cały sezon. Statystyki takich błędów wskazują, że żółto-czerwoni byli najbardziej krzywdzonym zespołem w tym sezonie w ekstraklasie.

To znacznie oddaliło szansę na tytuł, ale na szczęście nie odebrało białostoczanom ochoty do gry. Dzięki temu kibice do końca przeżywali niesamowite momenty. Jak choćby szalone końcówki, w których żółto-czerwoni odrabiali straty w meczach z Wisłą Kraków i Lechią Gdańsk. Za te emocje i niezapomniany sezon należą się wielkie brawa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny