Golkiper aktualnego mistrza Polski zamienił Podlasie na Dolny Śląsk już ponad dwa lata temu. Jednak dopiero pod koniec obecnego sezonu na dobre wywalczył bluzę z numerem jeden.
- Przez ostatnie sześć tygodni rozegrałem chyba więcej meczów, niż przez cały mój pobyt we Wrocławiu - uśmiecha się popularny Giki. - Trzeba jednak powiedzieć, że trafiłem na świetnego konkurenta, bo Marian Kelemen był akurat w życiowej formie i ciężko było wygrać z nim rywalizację. Teraz wskoczyłem do bramki i bardzo cieszę się z tego powodu, bo lata lecą, a siedząc na ławie ciężko się rozwijać - dodaje.
Pochodzący z Olsztyna bramkarz trafił do Jagi latem 2008 roku. Żółto-czerwonych niemal w tym samym czasie przejął trener Michał Probierz. Gikiewicz miło wspomina tę współpracę.
- Z tamtej Jagiellonii jeszcze kilku ludzi zostało w Białymstoku. Mam na przykład kontakt z trenerem bramkarzy Ryszardem Jankowskim. Przyjechałem ostatnio na Podlasie na święta i spotkałem na siłowni trenera Darka Jurczaka. Z zawodników też jeszcze kilku pamiętam. Wciąż w Jadze grają przecież Tomek Frankowski, Alexis Norambuena, czy Rafał Grzyb. Kojarzę też Kubę Słowika, który już wtedy trenował z nami - przyznaje Gikiewicz.
W niedzielę nie dojdzie jednak do konfrontacji obu bramkarzy, bowiem Słowik w ostatnim meczu zobaczył czerwoną kartkę, po faulu na Macieju Korzymie i został wczoraj zawieszony na dwa mecze. Konsekwencją tego zdarzenia była złamana noga napastnika Korony Kielce.
- Moim zdaniem, to nie był do końca faul na czerwoną kartkę. Kuba chciał zakryć powierzchnią ciała jak największy obszar i rzucił się pod nogi. To normalna reakcja bramkarza - zauważa Gikiewicz. - Niestety, tak się pechowo złożyło, że zawodnik Korony oparł cały ciężar ciała na jednej nodze. Podobną kontuzję miał mój brat, któremu kiedyś złamał nogę Kew Jaliens z Wisły. Szkoda mi zarówno Korzyma, jak i Słowika, bo widać, że bramkarz Jagi mocno tę sytuację przeżył, wręcz zzieleniał. Ale taka właśnie jest piłka nożna - dodaje.
Przed niedzielnym spotkaniem zdecydowanym faworytem jest Śląsk, który walczy o europejskie puchary. Jagiellonia z kolei notuje fatalną serię czterech porażek z rzędu z bilansem bramkowym 0:12.
- To jest polska liga, w której moim zdaniem, nie ma zdecydowanych faworytów. Kto by pomyślał, że wiosną odrodzą się Bełchatów i Podbeskidzie. Podobnie może być z Jagiellonią, która może się przełamać w każdym momencie. W Białymstoku nie ma przecież słabych piłkarzy. Jaga jest dość młodym zespołem, prowadzonym przez ciekawych trenerów. To, że przegrali kilka meczów nic nie znaczy, bo w ekstraklasie dwie, trzy wygrane z rzędu dają automatyczny skok w górę tabeli - podkreśla Gikiewicz.
Golkiper Śląska ma szansę zagrać już po raz drugi przeciwko byłym kolegom z zespołu. Wrocławianie z Gikiewiczem w bramce zmierzyli się z Jagiellonią w listopadzie 2011 roku, wygrywając w Białymstoku 2:0.
- Mogę powiedzieć, że Jagiellonia dotychczas jeszcze mi gola nie strzeliła i mam nadzieję, że ten bilans podtrzymam - uśmiecha się bramkarz Śląska, który z tamtego spotkania zapamiętał, że przywitały go gwizdy kibiców. - Trochę mi było przykro, bo raczej zawsze miałem dobry kontakt z białostockimi fanami, których cenię za to, że jeżdżą za drużyną po całej Polsce i ją wspierają - dodaje.
Niewiele zresztą brakowało, żeby Gikiewicz, już jako gracz Śląska powrócił do Jagiellonii. W Białymstoku kontuzję leczył wówczas Słowik, a jego zmiennicy spisywali się kiepsko. We Wrocławiu niepodważalnym numerem jeden był wówczas Kelemen.
- Faktycznie pojawił się taki temat i już nawet miałem spakowany samochód w drogę do Białegostoku. Ostatecznie jednak do przenosin nie doszło. Widocznie tak musiało być - kwituje 26-letni bramkarz Śląska.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?