Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irena Van Wyk: Zofia Lipska uratowała mi życie

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
W 2010 roku prezydent Polski nadał Irenie Van Wyk Krzyż Zesłańców Sybiru. Na zdjęciu z rodziną podczas uroczystości z okazji Święta Niepodległości w Adelajdzie.
W 2010 roku prezydent Polski nadał Irenie Van Wyk Krzyż Zesłańców Sybiru. Na zdjęciu z rodziną podczas uroczystości z okazji Święta Niepodległości w Adelajdzie.
Życie moje dobiega końca, ale chcę dołączyć się do osób, które ciepło i bardzo serdecznie wspominają osobę pani Zofii Lipskiej. Zawdzięczam jej przetrwanie w czasie strasznych lat zsyłki na Syberię. Tak napisała w liście z Australii pani Irena Van Wyk. Poznajmy historię dwóch niezwykłych kobiet, które połączyła wojna.

Teksty zamieszczane w Albumie często odbijają się szerokim echem wśród Czytelników. Dzięki temu, że ukazują się w internetowym wydaniu Porannego, ten odzew jest z różnych stron Polski, jak też z zagranicy. Tym razem był to e-mail z Australii od pani Ireny i fotografie, które nam przysłała. A oto co pisze.

"Nazywam się Irena Van Wyk, z domu Siatkowska urodzona 22 kwietnia 1922 roku w Łapach. Od 52 lat mieszkam w Adelajdzie w Australii. Chciałabym podzielić się wspomnieniami o pani Zofii Lipskiej. Otóż moje losy podczas drugiej wojny światowej związane były z jej osobą.

W marcu 1940 roku moja mama wysłała mnie z Łap do Mołodeczna, skąd pochodziła jej rodzina, abym zamieszkała u pani Zofii Lipskiej. (Miasto to przed wojną było siedzibą powiatu w województwie wileńskim i należało do Polski - przyp. red.). Uczyłam się krawiectwa. W kwietniu 1940 roku na moje 18 urodziny Rosjanie przyszli w nocy aresztować panią Lipską i zabrali również mnie. To była pierwsza deportacja Polaków na Syberię".

Na zsyłkę

W bydlęcym wagonie jak reszta zesłańców, przez Mińsk, Smoleńsk, Tułę, Ufę, Omsk, Czelabińsk dotarły do Pawłodaru. Zofia Lipska znała dobrze język rosyjski, co ułatwiało jej tam życie, a tym samym też młodziutkiej Irenie, rozdzielonej tragicznie z rodziną.

"Bez wsparcia pani Zofii nie przetrwałabym tego trudnego czasu - pisze pani Irena. - Była dla mnie jak matka. Troszczyła się, pomagała, radziła".

Zofia dostała pracę jako księgowa, a Irena jako szwaczka. 21 czerwca 1941 roku Hitler wypowiedział wojnę Stalinowi. Na krótko los zesłańców trochę się poprawił. Polsko-sowiecki dekret z 30 lipca 1941 roku umożliwił wstępowanie do tworzących się Polskich Sił Zbrojnych w Buzułuku i Tockoje.

Rozstanie

Ale Irena jest w rozpaczy. Nie ma dokumentów. Boi się KGB. Zofia radzi jej wyjeżdżać na północ, do Omska. Żegnają się serdecznie, jak się okazuje, na zawsze. Na dworcu Irena poznaje kobietę, która udaje się do pracy w fabryce ryb i zachęca ją, by pojechała z nią. Wyjeżdżają razem łodzią w górę rzeki Irtysz do miasta Salechard w Zatoce Ob, leżącym już na kole podbiegunowym. Tu jednak warunki są bardzo ciężkie i los młodej Polki dalej niepewny. Praca w fabryce jest tylko trzy miesiące, potem rzeka zamarza. Nie ma ruchu, nie ma z czego żyć. Irena rozpoczyna dalszą tułaczkę.

"Moje losy w Kazachstanie, wędrówka w górę rzeki Irtysz i powrót do Taszkientu oraz wstąpienie do armii gen. Andersa to bardzo długa historia - pisze. Wraz z wojskiem wyjechałam z Rosji do Teheranu, a potem do Afryki. Pracowałam w brytyjskim szpitalu dla kobiet i dzieci uratowanych z Syberii. W 1944 roku wstąpiłam do kobiecego wojska na terenie Wielkiej Brytanii. Za udział w wojnie 1939 - 1945 dostałam medal "Compaign Stars Clasps and Medals", a w 2010 roku 11 listopada tutaj w Adelajdzie otrzymałam z rąk konsula RP Krzyż zesłańców Sybiru. Mam 90 lat. Życie moje dobiega końca, ale chcę dołączyć się do osób, które ciepło i bardzo serdecznie wspominają osobę pani Zofii Lipskiej. W Polsce byłam trzy razy, w latach 1987, 1990 i 1992. Panią Zofię Lipską osobiście odwiedziłam podczas drugiego pobytu. Niestety już była w bardzo złym stanie zdrowia, nie poznawała mnie, kontakt był trudny, nie można było z nią porozmawiać. Szkoda, że takie osoby za życia nie zostały docenione i odznaczone przez władze państwowe. Zawsze jednak pozostaną w pamięci tych, którzy zawdzięczają jej życie. Pani Zofia Lipska należała do nich i cześć jej pamięci" - kończy swój list pani Irena.

Ale i dalsze jej losy były niezwykłe. W Anglii Irena poznała Holendra i wyszła za niego za mąż. Przez jakiś czas młodzi małżonkowie mieszkali w Somalii w Afryce.

Pomogła zesłańcom wrócić do Polski

O Zofii Lipskiej pisaliśmy w 2010 roku. Urodziła się 14 sierpnia 1901 roku. Była żoną wojskowego, dlatego została wywieziona do Kazachstanu. Mimo bardzo trudnych warunków i grożącego niebezpieczeństwa pomagała rodakom. Działała w Związku Patriotów Polskich, była przewodniczącą zarządu obwodowego. Dzięki jej osobistym interwencjom wiele osób uzyskało zezwolenie na powrót do Polski. Wśród nich wielu Żydów.

Po powrocie do kraju Zofia Lipska była kierowniczką domu dziecka w miejscowości Wojny Pogorzel koło Wysokiego Mazowiecka. Była bardzo oddana swojej pracy. Do dzisiaj wychowankowie wspominają jej wielką dobroć dla dzieci. - Serdeczna, opiekuńcza, zawsze miała czas, by porozmawiać z każdym, wysłuchać. Traktowałam ją jak matkę. Na zawsze pozostanie w mojej wdzięcznej pamięci. Niezwykła, wspaniała osoba - opowiadała o Zofii Lipskiej Jadwiga Winniczek, która zadzwoniła do nas ze Stanów, po ukazaniu się artykułu o Zofii Lipskiej.

Władze komunistyczne jednak nie dały spokoju Zofii Lipskiej. W latach 50. została aresztowana i siedziała kilka miesięcy w więzieniu. Po wyjściu na wolność była bardzo przygnębiona. Nie chciała nic mówić. Dopiero po latach opowiadała, że strasznie ją traktowano. W nocy wzywano na przesłuchania, bito, kazano się przyznać do kontaktów z imperialistami.

Nie wróciła już do domu dziecka. Nie pozwolono jej. Ale kontaktu ze swoimi wychowankami nie straciła. Pomagała im, dawała pieniądze, wspierała radami.

Pozostały dokumenty

Po Zofii Lipskiej pozostał też cenny dokument. Otóż wracając ze zsyłki przywiozła listę osób deportowanych. Ze zrozumiałych względów ten spis musiała ukrywać, bo za komuny temat wywózek do Związku Radzieckiego był zakazany. Dopiero w 1990 roku jej opiekunka przekazała ten spis do muzeum. Lista została poddana konserwacji i odnowiona, dzięki czemu jest dostępna i stanowi ważne świadectwo historii. Dla wielu zesłańców to jedyne potwierdzenie, że przebywali na Syberii, że zostali tam wywiezieni, bo inne dokumenty zniszczono.

Księga liczy 113 dwustronnie zapisanych kart. Są tam dane o 7950 osobach. Wśród nich 1261 związanych z armią kościuszkowską, 1523 z armią Andersa, 121 służących w kampanii wrześniowej, 2061 członków Związku Patriotów Polskich i aż 2285 dzieci do lat 14. Sporządzone odręcznie wykazy podzielone zostały na części, zgodnie z kolejnością powrotu transportów do Polski. W spisach tych są imiona i nazwiska repatriantów, imię ojca, rok urodzenia, wykształcenie, numer zaświadczenia.

Ostatni transport z 21 lipca 1946 roku miał zabrać 44 osoby. Jako ostatnią na tej liście Zofia Lipska wpisała siebie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny