Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Im się udało. Restauracja "Czarny Bocian". Właściciel Bartosz Filipczuk - w kuchni stawia na tradycję

Agata Sawczenko [email protected] tel. 85 748 96 59
Młody restaurator zdecydował się na kuchnię tradycyjną, ale w wydaniu restauracyjnym.  – Chciałem stworzyć miejsce uniwersalne  – tłumaczy Bartosz Filipczuk.
Młody restaurator zdecydował się na kuchnię tradycyjną, ale w wydaniu restauracyjnym. – Chciałem stworzyć miejsce uniwersalne – tłumaczy Bartosz Filipczuk.
„Kuchniomaniak” – tak mówi o sobie Bartosz Filipczuk, dwudziestoparoletni właściciel nowej bialostockiej restauracji „Czarny Bocian”.

Precyzyjny pomysł na własny biznes miał właściwie już od dawna – jeszcze zanim ukończył szkołę gastronomiczną. Kiedy pojawiły się sprzyjające okoliczności, postanowił zaryzykować i spróbować zrealizować swoje wielkie – a właściwie jedyne marzenie – otworzyć własną restaurację.

Bartosz Filipczuk na każdym kroku podkreśla, że założenie własnej firmy nie byłoby możliwe bez pomocy przyjaciół i rodziców.

– Mam to szczęście, że są przy mnie osoby, na których wsparcie mogę liczyć. Bez nich chyba bym się nie zdecydował. Kibicowali, dodawali otuchy i z całych sił ściskali kciuki. No i chyba się udało – przyznaje pan Bartosz.

Zobacz także. Im się udało. Pomysł na pizzę Aleksandra Zacharczuka

Biznes rzeczywiście wypalił – w restauracji pojawiają się wciąż nowi klienci, w porze lunchu sala zapełnia się niemal codziennie. Ale to, co cieszy młodego przedsiębiorcę najbardziej, to powiększająca się grupa stałych klientów. Do określenia „sukces” podchodzi jednak ze znaczną rezerwą – trochę też boi się zapeszyć.

– Pierwszy dzień, w którym pomyślę, że odniosłem sukces może być zarazem pierwszym dniem mojej porażki. Przecież nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Wiele firm upada właśnie dlatego, że ich właścicielom przestaje się chcieć, tracą zapał i czujność, bo uważają, że osiągnęli już wszystko – uważa.

Pan Bartosz ma świadomość, że biznes w branży gastronomicznej wiąże się z ogromnym ryzykiem. – Konkurencja jest wielka, a gwarancji, że się uda, praktycznie nie ma żadnych – mówi.

Najwięcej kłopotu sprawiło mu znalezienie odpowiedniego lokalu. – Celowo chciałem uniknąć centrum. Jest tam już zdecydowanie za ciasno, zarówno jeśli chodzi o ruch i zatłoczone parkingi, które sprawiają kłopot z pozostawieniem samochodu, ale też w sensie konkurencji.

Gdy pojawiła się więc możliwość wynajęcia lokalu na Antoniuku, naprzeciwko nowo wybudowanej galerii handlowej, od razu się zdecydował. – Wokół są duże osiedla, działa sporo firm, a i dojazd z centrum zajmuje co najwyżej kilka minut – dodaje.

Młody restaurator zdecydował się na kuchnię tradycyjną, ale w wydaniu restauracyjnym, bardziej wysublimowaną, a nie baru szybkiej obsługi, w stylu „kuchni domowej”. – W naszej restauracji znakomicie będą czuli się wszyscy, którzy poszukują kuchni polskiej z widocznymi elementami wpływów pogranicza, typowymi dla naszego regionu. Jednak zarazem przekonuje, że tradycja nie oznacza wcale nudy.

– Nasza propozycja to połączenie popularnych receptur i nowej, finezyjnej aranżacji znanych dań – dodaje.

W karcie dominują przede wszystkim propozycje klasyczne – pieczenie, mięsa, pierogi, ryby oraz zupy. – Chciałem stworzyć miejsce uniwersalne, nadające się zarówno na poważny, biznesowy lunch, szybki obiad, romantyczną kolację dla dwojga czy sentymentalne spotkanie członków rodziny – mówi.

Zobacz także. Im się udało. E-porady dla i od zaradnych.

Z wyborem nazwy dla restauracji wiąże się też ciekawa historia. Przedsiębiorca opowiada, że tej właściwej poszukiwał bardzo długo i intensywnie. Wiedział, że dobra nazwa, to element tworzącej się marki, pomaga w budowie biznesu. Żeby znaleźć tę najlepszą, zorganizował nawet wśród przyjaciół burzę mózgów. I gdy już wydawało mu się, że znalazł tę odpowiednią, przydarzyło mu się coś zupełnie niecodziennego.

– Jadąc do urzędu, na samym środku przecinającej łąki żwirówce prowadzącej do głównej drogi, dosłownie kilkadziesiąt metrów przede mną, stał sobie w najlepsze, niewiele robiąc z mojej obecności... czarny bocian. Zazwyczaj jestem konsekwentny i nie lubię zmieniać zdania, ale tym razem było inaczej. W jednej chwili zdecydowałem, że restaurację nazwę właśnie „Czarny Bocian”. Uznałem że to musi być jakiś znak – przyznaje z uśmiechem Bartosz Filipczuk.

Komu się udało „Im się udało” to cykl, w którym prezentujemy ciekawych ludzi i ich sposób na życie. Jeżeli więc prowadzisz firmę, stworzyłeś coś z niczego, odniosłeś sukces zawodowy – podziel się z nami i Czytelnikami swoją receptą na powodzenie i satysfakcję w interesach.
Kontakt: tel. 85 748 96 59,
e-mail:
asawczenko@prasapodlaska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny