[galeria_glowna]
Vasya Oblomov był naszym czarnym koniem i postawienie właśnie na niego owocowałoby dużą wygraną. Dzięki internetowi jego ironiczne rymowanki sa doskonale znane w Polsce i świadoma widownia śpiewała nie tylko refreny. Z drugiej strony dawno na koncertach nie było takiej życzliwości, kiedy osoby znające rosyjski tłumaczyły mniej wprawionym w języku sąsiadów, o czym Oblomov rozprawia. Za to obowiązkowe nie tylko w hip hopie wulgaryzmy z uśmiechem na ustach śpiewali wszyscy.
Oblomov tak naprawdę jako jedyny, nie namawiając widowni - poruszył ją, sprawił, ze świetnie się bawiła i że wreszcie amfiteatr ożył. Można rzec, ze tej nocy stracił cnotę filharmonicznej nabożności.
Świetnie wypadli The Loom. W lekko okrojonym składzie zagrali swoje kompozycje wywodzące się z amerykańskiego folku. Nie zabrakło nawet odrobiny gitarowych sprzężeń i pełnych furii solówek w stylu Neila Younga. No i była waltornia.
W pewien sposób i Oblomov, wykorzystujący ludowe melodie i The Loom nawiązywali do tego, co w Polsce wykonuje Kazik Staszewski, czyli miejskiej ballady.
Inaczej zagrał Re1ikt. Konsekwentnie akustyczny, z nowym wokalistą Siarhiejem Dolhuszau, budował klimat pogańskiej psychodelii o zacięciu ekologicznym.
Do tradycji białoruskich pieśni odwoływał się FolkRoll. Nasta Niakrasava śpiewa cudnie, ale chyba przygotowała zbyt etnograficzny program, by rozruszać publiczność.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?