Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Szypliszki. Brat gwałcił chorą siostrę, ojciec molestował, a matka na to patrzyła

Agata Masalska
W gminie Szypliszki brat gwałcił chorą siostrę, ojciec molestował, a matka na to patrzyła
W gminie Szypliszki brat gwałcił chorą siostrę, ojciec molestował, a matka na to patrzyła pixabay.com
To potwory nie ludzie. W każdą niedzielę w pierwszej ławce w kościele siedzieli, a takie rzeczy robili. Jak można krzywdzić chore dziecko! Mieszkańcy wsi są zbulwersowani zachowaniem rodziny.

Chorej nastolatce piekło na ziemi zgotowali najbliżsi. Ojciec ją molestował, a brat przez lata gwałcił. A matka? Kobieta wiedziała, co się dzieje, ale nie zrobiła nic, by pomóc swojej córce. Mało tego! Stanęła po stronie tych, którzy córkę krzywdzili. Wynajęła adwokata, by bronił aresztowanych męża i syna. Ale to nie pomogło. Suwalski sąd, gdzie toczył się proces uznał, że mężczyźni powinni trafić do więzienia. A kobiecie też wymierzył karę, ale jej wykonanie zawiesił.

- Wszyscy powinni skończyć za kratami - denerwują się mieszkańcy wsi, w której rodzina mieszka. -To potwory nie ludzie. W każdą niedzielę w pierwszej ławce w kościele siedzieli, a takie rzeczy robili. Jak można krzywdzić chore dziecko!

Twierdzą, że teraz nikt im nie poda ręki.

- Najlepiej, żeby tutaj nie wracali - radzą. - Życia i tak mieć nie będą.

Robotny, od alkoholu stronił

Niewielka wieś w gminie Szypliszki. Kilkanaście gospodarstw rozrzuconych wzdłuż polnej drogi. Wilczewscy mieszkają na końcu osady. Murowany, z białej cegły dom stoi po lewej stronie drogi. Pod lasem, na niewielkiej górce. Przed wścibskim okiem sąsiada chroni go kilka wysokich sosen. Obok nowa stodoła i drewniana, chyląca się ku ziemi szopa. Na podwórzu pełno maszyn.

- Ryszard to dobry gospodarz. Można powiedzieć, że jeden z lepszych w gminie - opowiadają miejscowi. - Ma ponad 20 hektarów ziemi, hoduje kilkadziesiąt sztuk bydła.

Obrotny jest, wszędzie go pełno. Potrafił i zwierząt dopatrzyć, i pole obrobić, i dzieci do szkoły zawieźć. Jeszcze prac dorywczych się chwytał.

- Oszczędny przy tym - przyznają we wsi. - Liczył każdy grosz. Przed sklepem nie przesiadywał. Od kieliszka stronił, awantur nie wszczynał.

Ludzie mogą o nim opowiadać godzinami, bo znają od dziecka. Tutaj urodził się, tutaj chodził do szkoły. Później ukończył szkołę zawodową w pobliskich Suwałkach. Pewnie poradziłby sobie i dalej, ale nauka, jak tu uważają, nie miała sensu. Tylko wydatek niepotrzebny.

- Na gospodarstwo był szykowany, to po co czas tracić - argumentuje starsza kobieta. - Tutaj nie fakultety, a ręce do roboty się liczą.

Gospodarstwo przejął od rodziców ze dwadzieścia lat temu. Zaraz potem ożenił się z Dorotą, dziewczyną z sąsiedniej wsi. Znał ją od dziecka. Ziemię rodziców Doroty i Wilczewskich dzieliła tylko miedza.

- Zakochał się? E tam, potrzebował rąk do pracy i tyle - uważają sąsiedzi. - Dorota nie ma nic w tym domu do powiedzenia. O wszystko musi pytać, o zgodę prosić. Nie raz płacze przy miedzy, bo Ryszard nie pozwala odwiedzić matki. Taka dyscyplina tam panuje.

Tragedia dla całej rodziny

Wilczewska urodziła czworo dzieci, dwóch synów i bliźniaczki. Jedna z nich jest bardzo zdolna.

- Na świadectwach czerwone paski, rodzice otrzymywali listy gratulacyjne - wyliczają ludzie. - Mieli powód do dumy.

Karolinie natomiast nie szło najlepiej. Dziewczynka jest upośledzona umysłowo, w bardzo lekkim stopniu. Uczyła się w szkole specjalnej, w Suwałkach. Ponad dwadzieścia kilometrów od domu. Ojciec woził ją codziennie. Podobnie jak 19-letniego Patryka. We wsi mówią, że on też za bystry nie jest. Parę razy podchodził do wewnętrznego egzaminu na prawo jazdy. Nie zaliczył i pewnie szybko tego nie zrobi.

Sąsiedzi Wilczewskich opowiadają, że Patryk do roboty się nie garnął. Często po alkohol sięgał. Po wsi nie raz paradował z butelką w ręku. - Nie wiadomo dlaczego, ale ojciec mu folgował - uważają we wsi. - Wychował próżniaka i takie teraz skutki.

Marek Renowicki, dyrektor Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Ustawicznego w Suwałkach, gdzie Patryk się uczył, przeczy tym opiniom.

- To normalny, młody człowiek - zapewnia. - Nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych.

Dodaje, że ogromnie współczuje i Patrykowi, i jego rodzinie.

- Spotkało ich ogromne nieszczęście - dodaje.

Nikt im nie pomoże

Mijają właśnie dwa lata, gdy przed dom Wilczewskich, bladym świtem zajechał policyjny radiowóz. Mundurowi zgarnęli Ryszarda oraz Patryka i pojechali. A sąsiedzi zaczęli gubić się w domysłach. Ktoś rzucił, że mężczyźni się pobili. Podobno poszło o Karolinę. Patryk miał ją nękać, a ojciec wstawił się za córką. Wtedy matka wezwała policję. Gdy kilka dni później suwalska prokuratura ujawniła, że Ryszard ma zarzut molestowania córki, a Patryk - zgwałcenie, nikt nie dawał temu wiary.

- Dom niewielki, pod jednym dachem mieszka osiem osób, w tym rodzice Ryśka - argumentowali. - Wszyscy z jednego garnka zupę jedli. I co, nikt nic nie widział?

Okazało się, że wiedziała matka, ale nie reagowała. Organy ścigania zawiadomili pracownicy szkoły, w której Karolina się uczy. Zauważyli, że dziewczynka jakoś dziwnie się zachowuje. Obłapuje koleżanki z klasy, dotyka je w miejscach intymnych. Na dodatek tłumaczy, że tak robią tata i brat.

Pokrzywdzona nastolatka została przekazana do rodziny zastępczej. A Ryszard i Patryk trafili za kraty. Dużo czasu tam nie spędzili. Odzyskali wolność za poręczeniem majątkowym. We wsi mieli za złe Dorocie, że zamiast stanąć po stronie córki, ratowała męża i syna.

- Wynajęła adwokata - bulwersują się.

Inni tłumaczą, że nie chciała, by gospodarstwo w marność szło. Sama nie dawała rady, a chętnych do pomocy brakowało.

- Ludzie odwrócili się od nich - twierdzą we wsi. - Nie tak jak przedtem.

Wcześniej byli zawsze, gdy rodzinę dosięgała bieda. Z dziesięć lat temu, gdy Wilczewskim spaliła się obora, niemal cała wieś pomagała uprzątać pogorzelisko i nowy budynek wznosić. Kolejny raz sąsiedzi wsparli Ryszarda i jego rodzinę, gdy ogień strawił dach ich domu. Trzeba było wówczas wyremontować poddasze, zrobić więźbę i ułożyć nową blachę.

- Złotówki nie wzięliśmy za pomoc - zapewniają miejscowi. - Teraz nikt mu nie pomoże.

Koszmar trwał dwa lata

Co działo się w domu Wilczewskich, trudno powiedzieć. Prokuratura tłumacząc się dobrem pokrzywdzonej Karoliny, nabrała wody w usta. Ujawniła tylko, że dziewczynka była wykorzystywana przez niemal dwa lata.

W komputerze domowym Ryszarda policjanci znaleźli dziesiątki pornograficznych zdjęć. Mężczyzna miał zmuszać córkę do ich oglądania. Nie wiadomo też kiedy i w jakich okolicznościach o koszmarze, który przeżywa Karolina dowiedziała się jej matka. Dlaczego dopuściła do tego, nie kiwnęła palcem, by pomóc córce? Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. A oskarżeni nie chcą rozmawiać z dziennikarzami. - snuje dalej swą opowieść historyk.

PS Nazwisko rodziny zmieniłam

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny