Mieszkańcy skarżyli się, bo na ulicy było ciemno, a oni po zmroku bali się tędy przechodzić.
Nie wiem, po co w ogóle jest tu latarnia, skoro i tak nie spełnia swojej funkcji - zadzwonił do nas oburzony pan Grzegorz. - Stoi w środku drzewa, którego konary tak się już rozrosły, że z tej latarni nie ma żadnego pożytku. Zamiast jezdni i chodnika oświetla liście.
Na ulicy Pułkowej kilka metrów od siebie stoją dwie latarnie. Jedna w środku rozrośniętego klonu, druga "schowana" za rozłożystą lipą.
- Wieczorem i w nocy, mimo że latarnie świecą, jest tak ciemno, jakby ich nie było - denerwował się pan Grzegorz. - Jednego wieczoru, gdy wracałem do domu, z pobliskiej uliczki wyjeżdżał samochód. W tych ciemnościach ani on mnie nie zauważył, ani ja jego. I o mało nie zostałem potrącony. Zgłaszałem już ten problem, ale reakcji żadnej. Urzędnicy chyba czekają na jesień. Wtedy sprawa sama się rozwiąże, liście po prostu opadną.
Problem zgłosiliśmy do departamentu ochrony środowiska białostockiego magistratu. Tam obiecano nam, że sprawą się zajmą.
Słowa dotrzymali. Konary przycięte, lampy świecą tak, jak trzeba.
Dziękujemy
Jerzemu Drewnowskiemu i Andrzejowi Chomaniukowi i z departamentu ochrony środowiska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?