Festiwal Zgrzyty może się nie odbyć. Klub Gwint zamknięty na głucho.

- Mieliśmy już zaplanowane występy wielkich gwiazd, ustalone terminy, lada dzień chcieliśmy rozpocząć promocję tego wydarzenia wśród mieszkańców. W lutym odbył się już nawet koncert inauguracyjny, na którym zagrał zespół Dezerter - mówi Marek Rusicki, organizator Zgrzytów, jednej z największych imprez muzycznych w Białymstoku. - Nagle okazało się, że musimy wszystko odwołać, bo nie mamy odpowiedniego miejsca na koncerty.

Tegoroczny festiwal Zgrzyty, podobnie jak w poprzednich latach, miał się odbyć w Gwincie. Tymczasem lokal należący do Politechniki Białostockiej jest zamknięty, bo nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Jesienią odbyło się tu kilka koncertów, były to jednak wydarzenia incydentalne. Wszystko miało się zmienić kiedy znalazł się nowy najemca, który wygrał przetarg na prowadzenie lokalu.

- Planowaliśmy generalny remont jeszcze w listopadzie - mówi Piotr Garley, który miał być menagerem klubu. - Po otwarciu chcieliśmy rozszerzyć działalność o inne wydarzenia, takie jak przeglądy kabaretowe i spotkania z twórcami kultury, żeby nie ograniczać się tylko do koncertów.

Festiwal Zgrzyty pod znakiem zapytania

To wszystko pozostało tylko w planach, bo najemca nie podpisał umowy z uczelnią i nie ma z nim żadnego kontaktu.

Tymczasem 13. edycja jednego z najważniejszych białostockich festiwali stanęła pod znakiem zapytania. Zgrzyty to przegląd organizowany głównie z myślą o młodych kapelach, dla których czasem to jedyna szansa zagrania na prawdziwej scenie. Na festiwalu występują także znane zespoły z całej Polski, a także z zagranicy.

- Być może będziemy musieli przenieść festiwal na inny termin, może zrobimy koncerty plenerowe, choć nie jest to najlepszy pomysł - zastanawia się Marek Rusicki. - W Białymstoku niestety nie ma odpowiedniego miejsca na tego typu koncerty i to jest największy problem tego miasta.