Po tragedii w Katowicach znów się o niej mówi, a politycy szukają pieniędzy na jej wprowadzenie. Jakie my z tego będziemy mieli korzyści?
Więcej karetek
- Przede wszystkim zostanie określony maksymalny czas dojazdu zespołu reanimacyjnego - wyjaśnia Ryszard Wiśniewski, szef Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku. W mieście nie może to być więcej niż 20 minut, poza miastem - nie dłużej niż 30 minut. Ale jest też określony średni miesięczny czas dojazdu. W przypadku miasta nie powinno to być więcej niż osiem minut Ryszard Wiśniewski nie ma wątpliwości, że aby spełnić takie wymagania karetek musi być więcej i powinny być one odpowiednio rozmieszczone. Według niego ambulanse powinny się pojawić m.in. w Czarnej Białostockiej, Boćkach czy Narewce lub Narwi.
Zapłacą za dyspozytorki
W końcu ma też zostać uporządkowana sprawa Centrów Powiadamiania Ratunkowego. - Choć dyżurują tam moje dyspozytorki, to nikt nie płaci za ich pracę. Wielokrotnie sygnalizowałem ten problem, a nawet raz zabrałem stamtąd moje pracownice, ale to nie pomogło. Ustawa mówi, że pracownicy CPR należą do administracji wojewody i to on im powinien płacić. A to rozwiązuje problem - mówi szef białostockiego pogotowia.
To nie wszystko. Teraz dzwoniąc na numer 112 z komórki łączymy się z policją, wykręcając ten numer z telefonu stacjonarnego - ze strażą pożarną. Ustawa wymusi zmiany i wszyscy będziemy się łączyć z CPR.
Ratownik zamiast lekarza
Wprowadzenie nowych przepisów oznacza także utworzenie w województwie Centrum Urazowego, gdzie trafialiby pacjenci z wypadków. Najpewniej powstanie ono przy Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym. - Mamy jedyne w regionie kliniki, które są w stanie pomóc poszkodowanym w wypadkach. Jednak nie oznacza to, że nie będą do nas trafiać inni pacjenci, na przykład z zawałem - mówi Bogusław Poniatowski, szef SPSK. Liczy, że nowa ustawa poprawi też finansowanie szpitalnych oddziałów ratunkowych. - Powinniśmy być opłacani tak opłacani jak straż. Im się nie płaci od pożaru, tylko za gotowość - przyznaje Bogusław Poniatowski.
Ale ustawa ma też kontrowersyjne zapisy, jak na przykład ten, który mówi, że w erkach mogą jeździć ratownicy medyczni.
- To może skutkować tym, że szpitale będą miały więcej pacjentów, bo ratownicy mają ograniczone możliwości pomagania pacjentom w domach. Z czasem więc ludzie mogą zacząć traktować erkę jak taksówki - obawia się Ryszard Wiśniewski. I dodaje: - Choć taki schemat jest przyjęty na zachodzie, to tram ratownika obserwuje przez kamerę lekarz i jest z nim w stałym kontakcie. Nas nie stać na taką telemedycynę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?