Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Łapach broni nauczycielki. "To wzór do naśladowania "

Julita Januszkiewicz
Julita Januszkiewicz
To wzór do naśladowania - tak mówił o nauczycielce Krzysztof Łapiński, dyrektor SP nr 2 w Łapach. Jest ona oskarżona o naruszenie nietykalności cielesnej dwóch uczennic. W piątek w Sądzie Rejonowym odbyła się kolejna rozprawa w sprawie "symbolicznego klapsa"

Chodzi o incydent z 15 lutego, o którym mówiły także ogólnopolskie media. Zajście w Szkole Podstawowej nr 2 w Łapach opisywał też „Kurier Poranny”. To tutaj doszło do konfliktu między dwiema uczennicami klasy pierwszej. Zuzia kopnęła Lenę, bo ta uderzyła ją piórnikiem w głowę.

Nauczycielka miała im dać klapsa w pośladki. O wszystkim powiadomiła nas matka Zuzi. Według niej, córka miała zostać uderzona przez swoją wychowawczynię ręką w pośladek i prawą nogę.

O zachowaniu wychowawczyni powiadomiła też policję. Sprawa trafiła do prokuratury. Nauczycielka odpowiada za naruszenie nietykalności cielesnej dwóch uczennic. Grozi jej nawet rok więzienia.

Pierwsza rozprawa w Sądzie Rejonowym w Białymstoku odbyła się 25 września. Nauczycielka nie przyznała się do uderzenia dziewczynek.

Nauczycielka miała uderzyć dziecko w Szkole Podstawowej nr 2 w Łapach. Sprawę bada policja

- Przyznaję się tylko i wyłącznie do tego, że dotknęłam w żartach obu dziewczynek. Ani ich nie uderzyłam, ani nie poniosły one żadnych strat - mówiła w sądzie Dorota T., nauczycielka. Dalej opowiadała, że próbowała zakończyć spór między dziewczynkami.

- Jednak napięcie nie słabło, wiedziałam, że to tak się łatwo nie skończy. Próbowałam obrócić wszystko w żart. Przy mamie Leny i obu dziewczynkach pochyliłam się i dotknęłam ręką w okolicach biodra, najpierw Zuzię, i następnie Lenę. I powiedziałam, że to na zakończenie konfliktu - tłumaczyła przed sądem nauczycielka.

Nauczycielka stanie przed sądem. Za symboliczny klaps

Mówiła też, że było to tylko rozstrzygnięcie trudnej sytuacji. I to sytuacji niezwiązanej z dziećmi, a dorosłymi. Chodzi o kilkuletni konflikt między matkami dziewczynek. Podczas pierwszej rozprawy, mama Leny broniła nauczycielki. Nie chce jej ukarania. Natomiast pani Katarzyna mówiła, że po całym zajściu Zuzia przez trzy dni nie chodziła do szkoły.

- Rana na psychice pozostała. To, co się dzieje z moim dzieckiem dalej jest nie do opisania - mówiła we wrześniu przed sądem kobieta.

Tak wyglądają łazienki w wygaszanym budynku gimnazjum przy ul. Matejki w Łapach. Rodzic, który przesłał nam to zdjęcie jest oburzony.

PG nr 1 w Łapach. Toaleta bez deski, pourywane krany

Nauczycielka przed sądem zapewniła, że przeprosiła Zuzię i jej mamę. - Przepraszałam ją za to, że mogła źle odebrać mój żart. Potem się do mnie przytuliła, co odebrałam jako zakończenie sprawy - powiedziała kończąc swoje wyjaśnienie w sądzie nauczycielka.
W piątek w Sądzie Rejonowym odbyła się kolejna rozprawa. Zeznawał Krzysztof Łapiński, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Łapach. Przyznał, że nie był świadkiem zdarzenia. Rozmawiał o tym z nauczycielką

- Pani Dorota była roztrzęsiona całą sytuacją. Wyjaśniła, że przeprowadziła rozmowy z dziewczynkami. Powiedziała , że w żartach nachyliła się i dotknęła obie dziewczynki z tyłu. Taką wersję potwierdziła mama Leny, która była świadkiem zdarzenia- mówił Krzysztof Łapiński - Stałem na stanowisku, że sprawę trzeba wyjaśnić i doprowadzić do spotkania z wychowawczynią, uczennicami, ich matkami. Obiecałem mamie Zuzi, że pani Dorota T. postara się z nią skontaktować, przeprosić i ustali termin spotkania z nią - opowiadał.

Zeznając przyznał, że zapytał matkę Zuzi, czy chciałaby wycofać oskarżenia wobec nauczycielki, bo " druga z matek stwierdziła, że klapsem tego nie można nazwać. Jednak pani K. powiedziała kolejny raz, że nie daruje tego wychowawczyni".

- Pani pedagog zapytała mamę Zuzi, czy jest jej potrzebna pomoc. Usłyszała, że nie, bo jedzie z dzieckiem do psychologa w Białymstoku - mówił dyrektor szkoły.

Przyznał, że rodzice prosili go o przeniesienie Zuzi do innej klasy. Ale stanowczo sprzeciwił się temu.

Sędzia Alina Dryl przytoczyła pismo rodziców do Komisariatu Policji w Łapach, w którym stwierdzili, że sytuacja przedstawiona przez mamę Zuzi jest nieprawdziwa. Pisali, że pani Dorota nie mogłaby nikomu wyrządzić krzywdy, a dzieci ufają swojej wychowawczyni. Rodzice byli zaniepokojeni "medialnym szumem". W formie żartów dotknęła dziewczynek. Czy nauczyciel nie może dotknąć dziecka? - między innymi o tym pisali rodzice.

Anna Samborska, pedagog z SP 44: Klaps to kara cielesna. To nie powinno się zdarzyć

Dyrektor szkoły wypowiadał się o nauczycielce pozytywnie. Chwalił jej zaangażowanie w pracę dydaktyczną. Stwierdził, że także podpisałby się pod tym listem. Przyznał, że zależy mu, by wróciła do pracy. Teraz nauczycielka jest zawieszona w swoich obowiązkach.

- Pani Dorota to wzór do naśladowania. Do pracy niesie dwie reklamówki pomocy dydaktycznych przez siebie zrobionych - chwalił Łapiński.

Żeby wyjaśnić sprawę, złożył wniosek do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli. Jednak komisja odmówiła wszczęcia postępowania.

Do zeznań dyrektora SP nr 2 odniosła się mama Zuzi.

- Szatniarka kierowała rodziców do pokoju dyrektora, do kancelarii. Były tam dwie petycje. Jedna o utrzymanie nauczycielki w pracy, a druga o usunięcie mojej córki z klasy - twierdziła kobieta.

Zapytała dyrektora czy wie, że podczas rozmów i spotkania z nią był nagrywany. Chce, by nagrania były również dowodem w tej sprawie. Jednak adwokat nauczycielki zastrzegła, że rozmowy były nagrywane bez wiedzy i zgody dyrektora szkoły.

W trakcie rozprawy otwarto też protokoły z przesłuchań dzieci.

.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny