Drohiczyn. Muzeum Diecezjalne kryje skarby, jakich nie ma nawet Watykan
Drohiczyn: Muzeum Diecezjalne kryje skarby
Za nim kryje się kolejna ludzka historia – zesłańców syberyjskich, powstańców styczniowych, którzy wymyślili sposób, jak to zrobić, żeby przy temperaturach minus 50 stopni księdzu na mszy usta do kielicha nie przymarzły.
– Miedzianą duszę wrzucało się do ognia, wyciągało kleszczami i umieszczało w podstawie kielicha – opowiada Zenon Czumaj, dobra dusza drohiczyńskiego muzeum i sięga po kolejny przedmiot z zatopionym w nim kawałkiem historii niezwykłej.
– O, taka monstrancja zrobiona w łagrze pod Lubeką przez powstańców warszawskich. Nie dość, że powstała z samolotu alianckiego zestrzelonego nad obozem przez Niemców, to jeszcze gdy się ją rozłoży na dwie części, ta dolna przypomina buławę hetmańską, symbol najwyższej władzy wojskowej w wolnej Polsce.
I snuje tak ksiądz opowieści o dziejach i ludziach. W sali nawiązującej do dramatycznej historii unitów przypomina: W Drohiczynie w roku 1253 koronowany był na króla Rusi prawnuk Bolesława Krzywoustego, Daniel Romanowicz. Czyli Drohiczyn jest jednym z czterech miast koronacyjnych w Polsce obok Gniezna, Krakowa i Warszawy! A i z Malborka coś ma ta dawna stolica Podlasia – dodaje ksiądz dyrektor.
– Tak jak Malbork siedzibą był zakonu krzyżackiego, tak w Drohiczynie Konrad Mazowiecki osadził zakon Braci Dobrzyńskich, zwanych też Rycerzami Chrystusowymi, z czerwonym krzyżem i gwiazdą na białych płaszczach. Po ich zamku śladu już nie ma, ale Góra Zamkowa te czasy przypomina.
Kiedy w 2004 roku dohiczyńskie muzeum diecezjalne otwierał jego założyciel człowiek-legenda ksiądz Eugeniusz Borowski – mówił, że jest ono jak zbieranie okruchów rozbitego lustra. Lustra, w którym odbijała się dawna świetność tego miasta i tych terenów.
Świetność symbolizowana sarkofagami wojewodów podlaskich pochowanych w tutejszej katedrze, kościołami i klasztorami. Świetność ubogacona i skomplikowana różnorodnością wiary zatrzymaną w zachowanej tu cerkwi i wspomnieniu spalonej synagogi.