Drohiczyn. Muzeum Diecezjalne kryje skarby, jakich nie ma nawet Watykan
Drohiczyn: Muzeum Diecezjalne kryje skarby
Jeżeli ktoś ma uczulenie na muzea – że nudno, że kurz i starocie i po co to komu – tu akurat może śmiało wchodzić.
Ksiądz dyrektor zastrzega, że jeszcze dużo jest tu do zrobienia, że opisy przy eksponatach nie wszędzie. Tymczasem właśnie to jest w tym miejscu kapitalne i nie każdemu wiadome, że znajdziemy tu perełki, jakich Drohiczynowi pozazdrościłby Watykan czy Zamek Królewski w Warszawie. A opowieści snute przez księdza-przewodnika wypełniają muzealne sale anegdotą, ludźmi, emocjami i mogą uleczyć z kompleksów każdego, kto myśli, że żyje na ziemiach od wieków skazanych na zapyziałość i jazdę po poboczu.
Lada dzień do muzealnych gablot wróci na przykład – po gościnie na salach Zamku Królewskiego – największa eksponowana w Polsce, unikalna w skali światowej kolekcja szat liturgicznych szytych z pasów kontuszowych szlachty polskiej.
– Do rozbiorów pasy te były przekazywane Kościołowi po śmierci właściciela, żeby niejako się za niego modliły za każdym razem, gdy będą używane do mszy – opowiada ksiądz Czumaj. – Po rozbiorach, gdy ksiądz w nich występował, to tak jakby przypominał, że tu nadal Polska jest.
Wędrując po muzealnych salach klasztoru pofranciszkańskiego mijamy dokumenty królewskie z oryginalnymi podpisami Augusta II, Władysława IV czy Jana Kazimierza.
– W księdze chrztów parafii Wołczyn, którą tu mamy, jest akt chrztu Stanisława Augusta Poniatowskiego, jeszcze z imieniem Antoni zamiast August, które przyjął później. To prawdopodobnie jedyny zachowany akt chrztu władcy polskiego – opowiada ksiądz dyrektor, by za chwilę już sięgać po kielich mszalny z duszą.