Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopalacze. Celnik i student odpowiadają za handel. Nie przyznają się do winy

Aneta Boruch
Bernard T. (z prawej) i Sebastian J. nie przyznali się w sądzie do winy. Za złamanie zakazu handlu dopalaczami grozi im do trzech lat więzienia.
Bernard T. (z prawej) i Sebastian J. nie przyznali się w sądzie do winy. Za złamanie zakazu handlu dopalaczami grozi im do trzech lat więzienia. Anatol Chomicz
Student Bernard T. zrzucał odpowiedzialność na nieformalnego wspólnika - Sebastiana J., funkcjonariusza białostockiej izby celnej. Dzisiaj ruszył ich proces. Odpowiadają za handel dopalaczami po tym, gdy zostały one zdelegalizowane.

Dopalacze z sieci

Dopalacze z sieci

Zarzuty dotyczą dwóch pierwszych tygodni października ubiegłego roku. Wtedy policjanci dostali sygnał, że zdelegalizowane dopalacze można bez problemu kupić w internecie. Zamówienia przyjmowane były telefonicznie. Wystarczyło zadzwonić pod jeden z numerów podanych na stronie www.

Zdaniem prokuratury, mężczyźni, wbrew decyzji Głównego Inspektoratu Sanitarnego, sprzedawali przez internet produkty, które zagrażały zdrowiu i życiu ludzi. Wcześniej handlowali dopalaczami w sklepie przy ul. Warszawskiej w Białymstoku, który formalnie należał do Bernarda T.

W październiku ubiegłego roku lokal zamknął GIS. Towar skonfiskowano. Mimo to, oferowane przez sklep produkty nadal można było kupić w internecie. Poza tym w mieszkaniach, należących do oskarżonych, także znaleziono dopalacze.

Dzisiaj przed białostockim sądem obaj mężczyźni nie przyznali się do winy.

- Miesiąc temu otrzymałem pismo z Głównego Inspektoratu Sanitarnego, że nie jest wobec mnie prowadzone żadne postępowanie administracyjne - mówił Bernard T., student inżynierii biomedycznej. - Z tego wynika, że towar, który miałem w sklepie, nie był nielegalny - dodał.

23-latek stwierdził, że chociaż formalnie firma należała do niego, to przesyłki dla klientów przygotowywał i woził Sebastian J., który miał prawo jazdy i samochód. Bernard T. wyjaśniał, że właśnie na telefon J. kontaktowali się klienci, którzy chcieli kupić towar.

Sebastian J. stwierdził, że jest zaskoczony oskarżeniem.

- Zupełnie nie pojmuję, dlaczego postawiono mi akt oskarżenia za posiadanie rzeczy, które można legalnie kupić w punkcie handlowym - powiedział. Odmówił składania dalszych wyjaśnień przed sądem.

Obu mężczyznom grozi do trzech lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny