Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Piontkowski, podlaski poseł - elekt Prawa i Sprawiedliwości

Marta Gawina
podlaski poseł Prawa i Sprawiedliwości jedzie do sejmu.
podlaski poseł Prawa i Sprawiedliwości jedzie do sejmu. Archiwum
Jak na razie nie ma osoby, która miałaby tak silną pozycję jak marszałek Putra. Krzysztof potrafił także załagodzić wiele sytuacji, nie był dogmatyczny - mówi Dariusz Piontkowsk, poseł-elekt Prawa i Sprawiedliwości.

Kurier Poranny: Nie żal Panu zostawiać podlaskiego samorządu?

Dariusz Piontkowski: Trochę tak. To jednak kilkanaście lat mojej pracy. Przyzwyczaiłem się do pewnych tematów, ludzi. Zawsze czuje się sentyment za tym, co odchodzi. Zwłaszcza jeżeli człowiek dobrze się w tym czuje.

Doświadczenia samorządowego nikt Panu nie odmówi, ale posłowanie to nowość. Są obawy?

- Oczywiście, że są obawy jak w to wejść. W każdą nową sprawę, którą chce się poznać, trzeba się zaangażować. Mam taką mentalność, że cokolwiek robię, staram się to robić najlepiej jak potrafię. Stąd pierwsze miesiące będą naznaczone wytężoną pracą. Wprawdzie jako polityk wiem, jak funkcjonuje Sejm, ale nie tak szczegółowo jak posłowie, którzy zajmują się tym od wielu lat.

Będzie Pan zawodowym posłem? Teraz jest Pan również nauczycielem w I LO w Białymstoku.

- Być może udałoby się formalnie połączyć funkcję posła z pracą w szkole, ale trudno to sobie wyobrazić. Sejm zbiera się nieregularnie, to by mocno dezorganizowało pracę w liceum. Dlatego z początkiem listopada wezmę bezpłatny urlop na czas pełnienia mandatu. Będzie to bardziej uczciwe wobec uczniów, niż gdybym co drugą, czy trzecią lekcję nie był obecny.

W czasie wyborów parlamentarnych udało się Panu uzyskać lepszy wynik niż niektórym obecnym posłom Prawa i Sprawiedliwości. Skąd taki sukces?

- Wynik nie był najgorszy, choć nie był też najlepszy. Jestem z niego zadowolony. Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli oddać na mnie głos. Myślę, że w dużej mierze jest to rezultat tego, co robiłem przez kilkanaście lat w samorządzie. To pozwoliło mi dać się poznać wyborcom, najpierw mieszkańcom Białegostoku, potem całego województwa. Cieszę się, że w ciągu tych lat udało mi się zrobić coś pozytywnego. Dlatego w czasie mojej kampanii mniej było samego PR i marketingu wyborczego, o którym się tak często mówi. Choć oczywiście pewne elementy musiały być. Sama kampania jest pewną formą sprzedawania się polityka. Nie rozdawałem jednak żadnych cukierków. Były ulotki, plakaty, banery, spot telewizyjny, czyli działania standardowe.

Zadowolony jest Pan z wyniku wyborczego PiS w naszym regionie? Partię poparło 36,99 procent głosujących. To najwyższe poparcie w Podlaskiem, ale też utrata dwóch mandatów.

- Jeżeli chodzi o województwo podlaskie, to wynik jest dobry. Jednak zmieniła się w naszym okręgu wyborczym liczba mandatów (było 15, jest 14 - przyp. red.), dlatego straciliśmy 1 mandat poselski. Natomiast wyborcy wyraźnie pokazali, że nie są zadowoleni z kierunku polityki obranego przez Platformę Obywatelską. To też jest oznaka braku zaufania do tej partii, która trochę po macoszemu traktuje województwa Polski Wschodniej.

Jednak zdecydowanym zwycięzcą wyborów parlamentarnych jest Platforma Obywatelska. Spodziewał się Pan tego?

- Powiem szczerze, że spodziewałem się lekkiego zwycięstwa Platformy, choć myślałem, że różnica między naszymi partiami będzie mniejsza, dwu-trzy najwyżej pięcioprocentowa. Dlatego ostateczny wynik trochę mnie zaskoczył. Platforma zastosowała skuteczny marketing polityczny. Myślę, że wyborcy właśnie to docenili, a nie osiągnięcia obecnego rządu. Pamiętajmy także o tym, że większość mediów popiera PO i jest nieprzychylna PiS. Zwrócę uwagę także na czarny PR w ostatnim okresie kampanii. Pojawił się spot PO z czarnym PR dotyczącym tego, kto będzie chodził na głosowanie. To też w jakiś sposób przyczyniło się do takich wyników październikowego głosowania

Myśli Pan, że ponad 30 procent polskich wyborców dało się uwieść tylko marketingowi PO? Może jedną z przyczyn porażki PiS był strach przed tą partią?

- Rzeczywiście, chyba jest grupa wyborców, którym wmówiono, że jesteśmy groźni. Każda partia kojarzy się też z jakimś światopoglądem. Prawo i Sprawiedliwość kojarzy się z tym bardziej konserwatywnym, chrześcijańskim. Być może nie odpowiada to części wyborców

Ale co konkretnie? Przecież chrześcijański światopogląd nie jest czymś negatywnym.

- Przyprawiono nam maskę groźnych, którzy będą wszystkich ścigali. To jest ten element, który najczęściej występował w negatywnej kampanii naszych przeciwników. Niestety, część Polaków tak nas postrzega.

Wiele osób nie boi się samej partii, ceni jej niektórych przedstawicieli, ale obawia się Jarosława Kaczyńskiego.

- Jeżeli atakuje się Prawo i Sprawiedliwość, to przede wszystkim ataki skierowane są na Jarosława Kaczyńskiego. Jest on chyba najczęściej atakowanym politykiem w Polsce. Część subiektywnych opinii przyczepiła się, niestety, do niego. Dziennikarze czasami wyolbrzymiają niektóre sytuacje, stwierdzenia i część negatywnego wrażenia zostaje u czytelników, widzów. Jarosław Kaczyński jest zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym politykiem PiS. Bez niego trudno dziś wyobrazić sobie funkcjonowanie Prawa i Sprawiedliwości. Jest osobą, która ma całościową wizję państwa.

Jak jest z przywództwem PiS w regionie. Czy jest tak silne jak za czasów marszałka Krzysztofa Putry?

- Bardzo trudno go zastąpić. Mówiłem już o tym tuż po katastrofie smoleńskiej. Wtedy trudno było sobie wyobrazić, jak region naszej partii będzie funkcjonował. Krzysztof potrafił także załagodzić wiele sytuacji, nawiązać kontakt z wieloma środowiskami, nie był dogmatyczny. Jak na razie nie ma osoby, która miałaby tak silną pozycję jak marszałek Putra. Tę buduje się latami.

Istnieje wewnętrzny konflikt między prezesem PiS w regionie Krzysztofem Jurgielem a wiceprezesem Jarosławem Zielińskim?

- Są to osoby, które mają nieco odmienne cechy charakteru, różne obszary zainteresowania i czasami nieco inne poglądy. Nie jest tak, że ludzie w jednej partii we wszystkim się zgadzają. Trudno jednak mówić o jakiejś wojnie w PiS, tak jak to dzieje się w regionalnej PO.

Czy wynik ostatnich wyborów gwarantuje PiS, że partia będzie wygrywała na Podlasiu w kolejnych latach?

- Na pewno jest to poważny kapitał na przyszłe wybory. Proszę jednak pamiętać, że wyniki w regionach w dużej mierze zależą też od ogólnopolskiego rezultatu. Mamy też różnice regionalne jeżeli chodzi o poglądy wyborców. Wschód jest trochę bardziej konserwatywny, zachód bardziej proplatformerski.

Jednak wybory samorządowe w 2010 roku nie dało podlaskiemu PiS zdecydowanego zwycięstwa. Jak może być za trzy lata?

- To będzie zależało m.in. od rządów koalicji i jej polityki w skali kraju. Musimy też wyciągnąć pewne lekcje, zastanowić się nad kształtem list.

A konkretnie?

- To zostawię do rozmowy wewnątrz partii. I lokalnie i w centrali popełniamy pewne błędy. Każda partia, jak i każdy człowiek nie jest bez skazy.

Jako poseł opozycji wyobraża Pan sobie współpracę z podlaskimi przedstawicielami koalicji rządzącej?

- Jeżeli będzie to sprawa ważna dla regionu, to osobiście deklaruję chęć współpracy. Zresztą taką współpracę już zaproponowałem. Dotyczy ona nadwyżki podzielonej przez szefa NFZ. Jest to sprawa, gdzie powinniśmy odejść od sztywnych podziałów partyjnych i wspólnie działać na rzecz równego traktowania Podlaskiego na przykład z Mazowszem.

Czym chce się Pan zajmować jako poseł?

- Na pewno będzie to edukacja, być może także infrastruktura, gospodarka, służba zdrowia, sprawy Polaków za granicą, bo działam też we Wspólnocie Polskiej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny