Do tragedii doszło 5 października ubiegłego roku w Białymstoku, na osiedlu Wygoda. Jan S. zginął od pięciu uderzeń metalowym tłuczkiem w głowę. Syn sam wezwał do niego karetkę, od razu też przyznał się do morderstwa.
- Moje stosunki z ojcem już od bardzo dawna układały się źle - mówił wczoraj w sądzie oskarżony. - Kłóciliśmy się niemal o wszystko, często dochodziło też między nami do rękoczynów.
O złych stosunkach między ojcem i synem opowiadali też i krewni rodziny S. Ich zdaniem Jan S. miał pretensje do syna głównie o to, że ten nigdzie nie pracował i nie szukał sobie żadnego zajęcia.
Zarówno w trakcie śledztwa, jak i wczoraj przed sądem Tomasz S. odmówił składania wyjaśnień dotyczących tragicznej nocy. Jedynym świadkiem kłótni, a potem zabójstwa, była 90-letnia babcia oskarżonego. Jednak, jak utrzymuje jej rodzina, staruszka nic już nie pamięta z tamtych wydarzeń.
- Około dziesiątej wieczorem zobaczyłam karetkę koło domu Jana S. - zeznała wczoraj Czesława N., sąsiadka. - W środku była już tylko babcia. Powiedziała mi wówczas, że Janek i Tomek pokłócili się. Tomasz chwycił metalowy tłuczek i uderzył ojca co najmniej trzy razy w głowę. Przestał, kiedy ten się już nie ruszał. Zaraz potem wybiegł zadzwonić na pogotowie.
Tomaszowi S. grozi od ośmiu lat więzienia do dożywocia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?