MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Biazet wygrał z Chińczykami

Z Mirosławem Newelem, prezesem Biazet S.A., rozmawia Wojciech Jarmołowicz
Od kilku miesięcy działa nowa fabryka Biazetu, jest  położona niedaleko starej siedziby. Koszt jej wybudowania to 22 mln zł.
Od kilku miesięcy działa nowa fabryka Biazetu, jest położona niedaleko starej siedziby. Koszt jej wybudowania to 22 mln zł. Wojciech Wojtkielewicz
Za czasów PRL Biazet był chlubą białostockiej gospodarki. To tu z wizytą przyjeżdżał chociażby towarzysz Edward Gierek. W latach 80. i 90. ubiegłego stulecia firma przeżywała olbrzymie kłopoty z powodu transformacji ustrojowej - zwalniała pracowników, wyprzedawała majątek. Dziś Biazet odzyskuje swoją pozycję biznesową, a jego produkty sprzedawane są na całym świecie.

Na początku transformacji ustrojowej, w latach 90., Biazet - wtedy jedno z największych białostockich przedsiębiorstw - stanął na krawędzi bankructwa. Jaka była tego przyczyna?

Mirosław Newel: - Już w połowie lat 80. ubiegłego wieku w spółce widać było oznaki kryzysu, było mniej zamówień w stosunku do zatrudnienia. Polska gospodarka była zamknięta na otoczenie zewnętrzne. Kursy walut były sztuczne, funkcjonowały dziwne rozliczenia. Ekonomia socjalistyczna - a uczyłem się jej na studiach - to była jedna wielka utopia. A jak była pseudonauka, to i była pseudogospodarka. Po otwarciu granic okazało się, że przegrywamy i to strasznie. Dotyczyło to także Biazetu.

Czyli białostocka firma, produkująca m.in. telewizory, przegrała ze słynnym Rubinem, radzieckim kolorowym telewizorem, przywożonym zza wschodniej granicy?

- Sam przywiozłem nie jeden telewizor kolorowy telewizor ze wschodu. Ale nie był to Rubin - były lepsze odbiorniki. Okazało się bowiem, że Związek Radziecki miał wtedy niezłe technologie, w dużej mierze ściągnięte z Zachodu, wyprzedzał nas mocno. Poza tym ich odbiorniki miały dobrą cenę - to oczywiście wynikało z nierealnych kursów walut. Przypomnę, że na Wschód wieźliśmy towary, których nie było na tamtym rynku. Zresztą jak się Związek Radziecki otworzył na świat, to tam też gospodarka padła - nie wytrzymała konkurencji.

W 1994 roku nastąpiła prywatyzacja Biazetu. Został Pan udziałowcem spółki?

- Akcje spółki dostali byli i obecni pracownicy Biazetu. Ponieważ pracowałem w firmie od 1975 roku aż do zwolnienia, czyli do 1990 roku, otrzymałem swoją pulę - było to 46 akcji.

Kilka lat później nastąpiła koncentracja akcji spółki. Kto je skupował?

- Na przełomie tysiącleci grupa białostockich przedsiębiorców skupowała akcje Biazetu. Byli to ludzie związani z hipermarketem, który wynajmował powierzchnię na ul. Andersa. Udało im się skupić ponad 50 proc. akcji - głównie od pracowników. Skarb państwa miał 40 proc. akcji, 2 proc. posiadało miasto Białystok.

Wróćmy do początków lat 90. Kto podjął decyzję o zamianie fabryki na market?

- Życie zmusiło do takich rozwiązań. Jeśli produkty Biazetu nie sprzedawały się, to trzeba było przestać produkować. A trzeba było utrzymać halę - zapewnić jej oświetlenie, ogrzewanie, ochronę itd. I do tego byli ludzie, którzy nie mieli co produkować. Koszty były olbrzymie. Oczywiście, wielu przedsiębiorczych ludzi z Biazetu odeszło na swoje, ale wielu jeszcze zostało. Oczywiście, ta decyzja nie była popularna wśród pracowników. Chodziłem na zakupy do Marko i spotykałem ludzi, którzy narzekali, że w hali produkcyjnej, gdzie produkowali telewizory, teraz można kupować mąkę czy olej. Jednak, gdyby ówczesny zarząd nie podjął takiej decyzji, dziś nie byłoby Biazetu.

Jak skontaktowaliście się z Philipsem?

- To zasługa ówczesnego zarządu Biazetu, zwracał się do ministerstw, rządu o wsparcie. Z drugiej strony w połowie lat 90. Philips szukał możliwości zainwestowania w Polsce. Te dwie potrzeby się spotkały. Znalazła się grupa osób, którym udało się dogadać z Philipsem.

Co Bizetowi dała współpraca z koncernem?

- Na początku, czyli od 1997 roku zrobiły się Biazety dwóch prędkości; stary, działający według starych zasad i drugi współpracujący z Philipsem, zupełnie inaczej zorganizowany, z inną kulturą pracy, nowi ludzie, znający języki obce. Philips nauczył nas dobrej organizacji.

Czym zajmował się stary Biazet?

- Wynajmował powierzchnie, także te biurowe, zarządzał majątkiem spółki.

Jak układała się współpraca z Philipsem?

- Od 1997 roku dostawaliśmy coraz bardziej zaawansowane rzeczy do produkcji - na początku były to czajniki, później przelewowe ekspresy do kawy, odkurzacze. W 2002 roku wygraliśmy w Philipsie przetarg na wytwarzanie Senseo - automatycznego niskociśnieniowego ekspresu do kawy na saszetki. Do tej pory wyprodukowaliśmy około 30 milionów sztuk ekspresów. To okazało się gigantycznym sukcesem Philipsa, dostawcy kawy, i naszym. Pozwoliło nam uwierzyć, że na globalnym rynku możemy osiągnąć sukces. Za tym poszedł dynamiczny skok przychodów - na początku XXI w. mieliśmy 30-40 milionów, w 2007 roku było to około 85 mln, a rok później już prawie 300 mln zł.

Skąd taki skok przychodów?

- W roku 2008 przejęliśmy dodatkowe kompetencje od Philipsa. Wcześniej świadczyliśmy usługę montażu z powierzonych materiałów, a w 2008 roku zostaliśmy nabywcą komponentów z całego świata, wprowadziliśmy całą gospodarkę materiałową, logistykę. To był gigantyczny przełom. W tym czasie pozyskaliśmy od Phlilipsa nowy wyrób - lampę oświetleniową living colors. Ona także okazała się rynkowym hitem. Zresztą Philips ze swojej oferty czterech tysięcy lamp oświetleniowych 3999 produkował w Azji, jeden model w Europie - właśnie u nas.

Słowem w Białymstoku produkowaliśmy dwa hity rynkowe globalnej firmy. To nam dodało skrzydeł.

Okazało się przy okazji, że białostoczanie są lepsi niż Chińczycy?

- Dokładnie. Ekspres Senseo przez jakiś czas było produkowany u nas i w Chinach. Po jakimś czasie Philips wygasił produkcję tego ekspresu w Azji - wygraliśmy z Chinami pod względem jakości i kosztów produkcji. To rzadko się zdarza.

Przez kilkanaście lat prowadził Pan różne biznesy, nie tylko w naszym regionie. Kiedy Pan wrócił do Biazetu?

- W 2003 roku zostałem powołany do rady nadzorczej. Od 2008 roku zasiadam w zarządzie, a od 2011 jestem prezesem zarządu spółki.

No właśnie, w połowie pierwszej dekady XXI wieku doszło do całkowitej zmiany prowadzenia biznesu przez Biazet, została zmieniona kultura firmy.

- Ta kultura była budowana przez lata, nie można jej zmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Duży wpływ na zmiany mieli m.in. wcześniejsi prezesi Biazetu, m.in. Marek Siergiej, czy Adam Morawski. Wśród ludzi także był duży entuzjazm - wszyscy chętnie się uczyli, każdy dokładał swoją cegiełkę do tego sukcesu. Dziś mogę powiedzieć, że mam najłatwiej, bo w momencie objęcia stanowiska prezesa zarządu zastałem Biazet jako uporządkowaną i dobrze prosperującą firmę.

Działacie według zasad Lean Manufacturing, czyli zasad wprowadzonych przez podziwianą na całym świecie Toyotę. To rzadkość na podlaskim rynku.

- To Philips nas zainspirował. Kosztowało to dużo pracy i masę pieniędzy - szkoliła nas amerykańska firma Gemba Research LLC. Zasada jest prosta - wszyscy uczestniczymy w tym procesie produkcji, który powinien być jak najszczuplejszy, a co za tym idzie jak najmniej kosztowny.

Na razie waszym głównym partnerem jest Philips. Co z budową drugiej nogi Biazetu, tak byście mieli poczucie większego bezpieczeństwa?

- Trzeba pamiętać, że drugą nogą Biazetu zawsze były nieruchomości. W pierwszych latach XXI wieku przynosiły ona firmie większe dochody niż produkcja, wynikająca chociażby ze współpracy z Philipsem. Dziś mogę powiedzieć, że na początku zyskowność współpracy z globalną firmą była nieduża, a czasem wręcz problematyczna. Warunki finansowe postawione przez nich były nieszczególne, płacili nam nie za dużo. Natomiast w nieruchomościach przy Andersa 38 mieliśmy 60 tys. mkw powierzchni, z czego fabryka zajmowała 16,5 tys. m kw, reszta była wynajmowana. Pamiętam, że z wynajmu mieliśmy rocznie 2-3 mln zł zysku, czasem był to cały zysk, jaki generował Biazet.

Od listopada 2012 roku działa spółka Park Handlowy Kwadrat, który będzie inwestorem i zarządcą nowoczesnego obiektu. Dlatego widać, że mamy oparcie w nieruchomościach.

Wracając do produkcji - w naszej strategii założyliśmy sobie dywersyfikację portfela klientów. Rozmawiamy z wieloma podmiotami, ale dziś nie możemy się jeszcze pochwalić jakimiś sukcesami. W tych poszukiwaniach bardzo wspiera nas Philips, bo też nie chce być jedynym poważnym odbiorcą wyrobów naszej fabryki. Trzeba powiedzieć uczciwie - na świecie wcale nie ma tak dużo globalnych marek, które chcą ulokować tutaj swoją produkcję. Dlatego ta "druga noga produkcji" będzie składała się z wielu niedużych "nóżek".

Zagląda Pan na fora internetowe? Bo po każdej redukcji w firmie, związanej z końcem tzw. sezonu szczytowego, ludzie żalą się, że zostali zwolnieni, że czują się oszukani itd.

- Czasem zaglądam. To że zatrudniamy w okresie szczytowym, a później zwalniamy nie wynika z naszego widzimisie, a z zapotrzebowania rynku. My nie produkujemy na zapas, na magazyn - codziennie to, co wyprodukujemy, wyjeżdża z fabryki. Więc jeśli coś się nie sprzedaje, to nie należy tego produkować, bo to są koszty. Natomiast co do opinii ludzi - myślę, że jest coraz mniej emocji z sezonowym zatrudnieniem pracowników. Ludzie doskonale wiedzą, że przychodzą tylko na tzw. wysoki sezon. Nie oszukujemy ich. Oczywiście, czasem zwalniany jest też pracownik z dużym stażem - takich przypadków nie jest dużo. Ale w Biazecie jest naprawdę duża grupa osób pracująca na stałe przez cały rok.

Jak to się stało, że Biazet - kiedyś wielka firma państwowa, mająca na początku transformacji wielkie kłopoty - nie upadła, zaś inne olbrzymie kombinaty, które miały potężne majątki, chociażby Fasty, przestały istnieć?

- Trudno mi oceniać działania innych właścicieli czy menedżerów. Myślę, że przez wszystkie lata w Biazecie była grupa ludzi, którym się chciało walczyć o firmę. To oni zabiegali o pomoc w ministerstwach, w bankach - sukcesem zakończyło się chociażby postępowanie oddłużeniowe spółki, u władz samorządowych, poszukiwali poważnego inwestora, nie bali się też ryzyka z tym związanego. Nie było też żadnej działalności bezprawnej - co przy przekształcaniu firm państwowych w prywatne czasami się zdarzało. Spokojnie była budowana przyszłość spółki. I dziś można powiedzieć, że znów Biazet jest wiodącą firmą w mieście. To zasługa wszystkich, którzy ciężko pracowali na ten sukces.

Historia Biazetu

1970 r. - na bazie Warszawskich Zakładów Telewizyjnych przy Elewatorskiej powstała Telza (późniejszy Biazet), które wytwarzała komponenty indukcyjne do produkcji odbiorników telewizyjnych.
1976 r. - wmurowanie kamienia węgielnego pod nowy zakład - Białostockich Zakładów Podzespołów Telewizyjnych "Unitra-Biazet" (wtedy przy Szosie Obwodowej 38). Przedsiębiorstwo należało do Zjednoczenia Przemysłu Elektronicznego UNITRA - producenta telewizorów, monitorów oraz zespołów potrzebnych do ich budowy.
1985 r. - wprowadzono pierwszą cewkę zapłonową.
1988 r. - zbudowano pierwszy telewizor.
1994 r. - na bazie Białostockich Zakładów Podzespołów Elektronicznych Biazet powstaje Biazet Spółka Akcyjna. Większość udziałów spółki mają właściciele prywatni.
1997 r. - początek współpracy z Philipsem.
2008 r. - zostały przejęte dodatkowe kompetencje od Philipsa - skok przychodów firmy z 85 mln zł do blisko 300 mln zł.
2009 r. - w Biazecie została otwarta pierwsza linia produkcyjna stworzona według zasad systemu Lean Manufacturing.
2012 r. - skarb państwa za 28,4 mln zł pozbył się swoich 40 proc. udziałów w Biazet S.A. Kupiła je białostocka spółka giełdowa AC S.A. Firma ta kupiła także 13 procent akcji Biazetu za 9,25 mln zł od spółki TLS SA. Później cały pakiet 53 proc. akcji Biazetu spółka AC S.A. sprzedała prywatnym inwestorom.
2012 r. - przychody firmy wyniosły niemal 590 mln zł.
2013 r. - Białystok pozbył się 2 proc. udziałów w Biazet S.A. Dziś cały akcjonariat spółki jest prywatny. Kapitał w całości jest polski. Firma produkuje m. in. odkurzacze, ekspresy do kawy, specjalne lampy oświetleniowe.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny