Białostocka handlówka. Różnie w różnych okresach się nazywała. Ale to jedna z najstarszych szkół w naszym regionie. Jej tradycje sięgają początków ubiegłego wieku. Przez długi czas mieściła się przy ul. Warszawskiej.
Budynek powstał ok. 1840 r. Należał do zarządcy Trębickiego. W 1896 r. tę klasycystyczną kamienicę kupił August Moes, właściciel fabryki włókienniczej w Choroszczy, z myślą, by zorganizować szkołę. Gmach gruntownie przebudowano. W 1900 r. Moes przekazał go Towarzystwu Krzewienia Wiedzy Handlowej z przeznaczeniem na cele oświatowe. I pod patronatem towarzystwa powstała męska szkoła handlowa. W okresie międzywojennym było tu gimnazjum męskie im. Józefa Piłsudskiego, po wojnie szkoła handlowa. A pod koniec lat 90. budynek przejął Uniwersytet w Białymstoku i ulokował w nim wydział ekonomiczny.
Mieliśmy swój teatr i zespół muzyczny
Pan Leszek rozpoczął naukę w Technikum Handlowym w 1949 r. Jak przyznaje, z powodów praktycznych. - Przed wojną wujek, ciocia mieli sklepy i dobrze z tego żyli, to rodzice tam właśnie mnie wysłali. Uczyłem się w szkole ćwiczeń, która mieściła się przy ul. Warszawskiej, a że w tym samym budynku była też handlówka, to i tam postanowiłem zdawać egzaminy wstępne. Edukacji jednak nie zakończyłem, bo przeniosłem się do technikum budowlanego.
- Ale to właśnie handlówka ze swoją atmosferą pozostała mi w pamięci - podkreśla. I do tej szkoły czuję wielką sympatię.
Wówczas była to typowa żeńska szkoła. Chłopaków w klasach można było policzyć na palcach jednej ręki, chociaż klasy były wtedy liczne, do 40 uczniów.
I choć większość uczniów pochodziła spoza Białegostoku, to bardzo angażowali się w sport, w zajęcia kulturalne. Działało kółko artystyczne, które prowadził aktor z Teatru Węgierki.
- Wystawiliśmy "Antygonę" Sofoklesa - wspomina Leszek Grądzki. - Ja też grałem. A potem przedstawienie pokazywaliśmy uczniom z innych szkół.
W szkole często były organizowane wieczorki taneczne. Mieliśmy własną orkiestrę, która przygrywała też na wszystkich akademiach. Skład kapeli był następujący: trąbka - Zbyszek Orzeszko, skrzypce - Wiesiek Morozewicz, akordeon - Antek Woźniak i gościnnie na perkusji grał Romuald Woźniak, brat Antka. Potańcówki odbywały się na korytarzu na parterze. I ciekawostka. Nie słyszano wulgaryzmów, nie było alkoholu, nikt nie rozrabiał. A przecież na te zabawy zapraszano chłopaków z innych szkół, z elektryka, mechaniaka.
Nosiliśmy czapki
Tradycją szkoły były też wycieczki, na które jeździliśmy co roku wiosną, a bywało że i we wrześniu, zaraz po rozpoczęciu zajęć. Do Krakowa, Zakopanego, Wieliczki, w Bieszczady.
Dziewczęta miały duże osiągnięcia w sporcie, zwłaszcza w lekkoatletyce, chociaż jak sobie przypominam, to w budynku nie było sali gimnastycznej. Ćwiczyły na własną rękę, gdzie która mogła.
Nosiliśmy też czapki. Tak! W latach 50. był to powszechny element stroju uczącej się młodzieży. Nikogo nie trzeba było zmuszać.
Czapki szkolne były popularne i można powiedzieć - modne. Nosili je wszyscy uczniowie szkół średnich, w każdej oczywiście były inne, wyróżniały się jakimś szczegółem. Czapka handlówki miała była ciemnozielona z białą otoczką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?