Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura w PCK. Prezes próbował popełnić samobójstwo

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Prezes PCK próbował popełnić samobójstwo
Prezes PCK próbował popełnić samobójstwo sxc.hu
Do PCK zaczęli się zapisywać co bardziej prominentni białostoczanie. Wyczuwało się, że w wyborczym 1927 r. właśnie ta organizacja będzie poligonem, na którym zostaną przećwiczone rozmaite metody walki politycznej.

Dziewiątego maja 1927 r. na godzinę 18 zwołane zostało walne zebranie białostockiej organizacji Polskiego Czerwonego Krzyża. Tym z pozoru błahym wydarzeniem żyło całe miasto. Już sama frekwencja, ponad 70 osób, które zgromadziły się w sali obrad rady miejskiej, zapowiadała wielkie emocje.

Świadomy tego był prezes, mecenas Władysław Dobrzyński. Jeden z autorytetów "starego" PCK, należał do grona jego założycieli. Pomimo ciężkiej choroby zmobilizował siły i przybył na zebranie. Wśród gości był wojewoda Marian Rembowski oraz prezes Zarządu Głównego PCK. Najliczniej przybyli przedstawiciele opozycji.

Obrady rozpoczął prezes Dobrzyński. Mówił ściszonym głosem, powoli. Widać było, że cierpi. Przeprosił wszystkich, że z powodów zdrowotnych nie mógł ostatnio uczestniczyć w pracach zarządu. Oświadczył też, że nie będzie kandydował do objęcia prezesury. Po przerwie do ataku na "starych" ruszył płk Tchórzewski. Walił bez pardonu. Zarzucił Dobrzyńskiemu niezwoływanie zebrań, zaczął wymieniać wyimaginowane nieprawidłowości. Dobrzyński z godną podziwu cierpliwością odpowiedział na stawiane mu zarzuty. Następnie głos zabrał mecenas Witold Dorożyński. Na wstępie wypalił wprost, że do PCK zapisał się przed tygodniem, bo "po mieście chodziły plotki". Rozbawiwszy tą szczerością salę, mecenas natarczywie gnębił ustępującego prezesa. Sytuację próbował ratować wojewoda Rembowski. Chwalił mecenasa Dobrzyńskiego. Zwracając się do jego oponentów mówił "że jako nowi sprzed miesiąca i tygodnia członkowie PCK nie wybierali obecnego Zarządu, stąd chyba wynika brak zaufania". Apelował o umiarkowanie, o refleksję. Kończąc zwrócił się do Dobrzyńskiego: "Dźwignął pan na swych barkach ogrom pracy i jeśli mogą być jakiekolwiek zarzuty, to chyba to, że z całą bezwzględnością narzucał pan nam obowiązek wspierania i współpracy w Czerwonym Krzyżu". Po wojewodzie o głos poprosił mecenas Wacław Sławiński. Jego wypowiedź była jedną z niewielu uczciwych ocen pracy swego kolegi z palestry. Zakończył mowę stwierdzając, że "to już tak jest w pracy społecznej na prowincji, że każdemu, kto do niej ręki przyłożył, inni lubią zaglądać do garnka". Przed głosowaniem nad absolutorium, z pełnym kurtuazji przemówieniem wystąpił prezes Dobrzyński. Gdy skończył, to jego współpracownicy opuścili salę obrad. Pozostała w sali opozycja przystąpiła do głosowania. Wynik był przesądzony. Zarząd nie otrzymał absolutorium.

Była już noc, około godziny 1 mecenas Dobrzyński zasiadł w swoim gabinecie. Niespiesznie wydobył z szuflady biurka starannie pocięte kartki papieru, sięgnął po pióro i zaczął pisać. "Nie mogę przyjść do siebie. Po głowie chodzą różne myśli, a szczególniej ta, że mię obdzierają z imienia dobrego, które mi jedynie pozostało. Boże Najdobrotliwszy! Czy za tyle pracy, tyle ukochania zapłatą ma być zniewaga?" Dalej mecenas jeszcze raz wyjaśniał motywy swojego postępowania. Za ewentualne niedopatrzenia wziął całkowitą osobistą odpowiedzialność. Swoich przeciwników pytał: "czy chcecie Polskę budować zniszczeniem? Kto pracować zechce społecznie, jeżeli za to mają spotykać zniewagi". Na koniec zwrócił się do swoich najbliższych pisząc: "sieroty moje kochane, najlepsze na świecie dzieci, przebaczcie ojcu Waszemu, żegnajcie mi dziatki i pomódlcie się za mnie". Z szuflady biurka wyjął rewolwer, przyłożył go sobie do piersi i strzelił. Kula przeszła obok serca. Dobrzyński strzelił po raz drugi. Na odgłos strzałów do kancelarii wbiegł sąsiad, znany farmaceuta Eugeniusz Wilbuszewicz. To on uratował Dobrzyńskiego. Widząc, że ranny daje oznaki życia wezwał dorożkę i zawiózł go do szpitala.
Białystok był w szoku. Ale rok wyborczy trwał.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny