Mecz ostatniej szansy w grupie E kwalifikacji przyszłorocznych mistrzostw Europy w Niemczech drużynie Michała Probierza nie powiódł się. Polacy zaledwie zremisowali 1:1 z Czechami i tym samym zaprzepaścili szansę awansu na Euro z dwóch czołowych miejsc w grupie.
Awans wymknął się po wyjazdowych porażkach z Czechami, Mołdawią i Albanią
Właściwie to awans Biało-Czerwonym wymknął się z rąk znacznie wcześniej - w przegranych meczach z Czechami, Mołdawią i Albanią, a także dopełniającym czarę goryczy wrześniowym remisie na PGE Narodowym w Warszawie z „Tricolorii”, czyli absolutnymi autsajderami, za jakich uznawano przed rozpoczęciem eliminacji, zajmujących miejsce w połowie drugiej setki rankingu FIFA, Mołdawian.
Eliminacje Euro 2024 zaczęły się dla naszych „Orłów” tak samo, jak skończyły, czyli fatalnie, od druzgocącej porażki doznanej już w pierwszych minutach marcowego meczu w Pradze z Czechami (1:3) do „przegranego remisu” w listopadowy wieczór z tymi samymi Czechami.
Fatalna inauguracja eliminacji to konsekwencja zwolnienia Michniewicza
W zasadzie jednak katastrofalna inauguracja kwalifikacji do mistrzostw Europy była konsekwencją ruchów personalnych prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. Szef związku najpierw pod presją opinii publicznej zwolnił ze stanowiska selekcjonera Czesława Michniewicza, mimo że ten wypełnił zadanie podwójnie, to znaczy najpierw w alarmowej sytuacji po ucieczce Paulo Sousy wprowadził Biało-Czerwonych na mundial 2022 w Katarze, a następnie wyszedł z „Orłami” z grupy, co na mistrzostwach świata zdarzyło się reprezentacji Polski pierwszy raz od 36 lat.
Michniewicza Kulesza zastąpił emerytowanym Portugalczykiem Fernando Santosem, który po latach pracy z drużyną Cristiano Ronaldo posadę w Polsce potraktował, jako sowite uzupełnienie domowego budżetu bez konieczności nadmiernego wysilania się - stosunkowo łatwa grupa nie wymagała przecież jakichś nadprzyrodzonych umiejętności w doprowadzeniu Polaków do kolejnego startu w mistrzostwach Europy.
Santos, traktujący pracę nad Wisłą, jako intratne wakacje, przegrał, co miał przegrać - dostał baty z Czechami, Mołdawią i Albanią na wyjeździe, cudem wcześniej wygrywając na PGE Narodowym z tym ostatnim zespołem.
Prezes PZPN nie podziękował jednak leniwemu Portugalczykowi za „straconą misję” już po czerwcowej wtopie w Kiszyniowie, zwolnił go dopiero po kolejnym blamażu w Tiranie, gdy szanse na wyjście z grupy stały się już w zasadzie iluzoryczne.
Powróciły czarne chmury nad reprezentacją i stare demony do PZPN
Niestety, nad reprezentacją Polski ponownie po pogodnych latach zawisły czarne chmury i do siedziby PZPN wróciły dawne demony - kibice coraz częściej zaczęli sobie przypominać niechlubny stadionowy przebój.
Szef związku, starając się ratować beznadziejną sytuację, sięgnął po Michała Probierza, któremu, tym razem wbrew opinii publicznej, powierzył „misję niemożliwą” wprowadzenia kadry na niemieckie Euro. Fani życzyli sobie selekcjonera Marka Papszuna, ale Kulesza postawił na sprawdzonego w Jagiellonii Białystok trenera, za którym przemawiała nie tylko bliska znajomość z klubu z Podlasia, ale i dobra już orientacja w kwestii wymagań, jakie niesie ze sobą praca selekcjonera - po wprawce w kadrze młodzieżowej.
Probierz cudów nie wymyślił - ograł amatorów z Wysp Owczych i pogubił punkty z Mołdawią i Czechami, których zgubić u siebie nie miał prawa. Stracił szansę na awans bezpośredni, ale od razu po tym zaczął zaklinać rzeczywistość, że o udział w Euro 2024 powalczy w marcowych barażach. Stara się kupić sobie cztery miesiące spokoju. Czy jednak przekonał kibiców i komentatorów?
Świątek rozstaje się z trenerem!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?