Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Żuk" o wielkim sercu

Małgorzata Kondej
Przy barze pubu "Blues" w centrum Bielska Podlaskiego stoi przystojny, śniady brunet z czarną brodą. Rozmawia przez telefon: - Jak czuje się Piotruś? Czy Karolina ma cymevene na ten miesiąc? Kiedy Kasia wyjeżdża na kontrolę lekarską do Lublina?

Później nalewa gościom piwo, przypala papierosa. Przegląda papiery, sprawdza terminy spotkań. Na kontuarze ustawia wielką skarbonkę. Pub, choć wygląda zwyczajnie, jest niezwykły. Bo i Artur Żukowski, jego właściciel, jest niezwykły.
Życiorys "Żuka", jak mówią o nim przyjaciele można podzielić na dwie części. "Przed" i "po" chorobie. Jedenaście lat temu Artur był żołnierzem zawodowym w Gubinie, pełnym energii, planów, nigdy wcześniej nie narzekającym na żadne dolegliwości. I nagle diagnoza - nowotwór, chłonniak złośliwy T- komórkowy, rozpoczęła jego drugi rozdział życia. Ten, już w Bielsku Podlaskim, z ciężką chorobą na co dzień. Bardzo trudny, choć nie znaczy, że gorszy.
- Oczywiście, były chwile załamania, jak u każdego, kto dowiaduje się, że ma raka - wspomina czterdziestoletni dziś Artur. - Cały świat się wtedy wali, czuje się tylko pustkę i rozpacz.
Przestał pracować, rozpadło się jego życie rodzinne, a sam przeszedł setki wlewów, naświetlań, wypadające włosy, strach o jutro. Na własnej skórze doświadczył, co znaczy zwątpienie i jak ważne jest niepoddawanie się, walka o normalne życie. Może dlatego więcej rozumie i czuje, i łatwiej nawiązać mu kontakt z chorymi dziećmi i rozmawiać z ich rodzicami?

Oswoił strach

- Nie boję się i nie wstydzę rozmawiać o nowotworach - wyznaje. - Dziś wielu znanych i sławnych ludzi przyznaje się do tego, że ma raka. I nikogo to już nie szokuje ani nie dziwi.
Być może dzięki temu, że Artur umie rozmawiać i że dobrze zna problem został prezesem "Gongu", Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci z Chorobami Nowotworowymi. Duża w tym zasługa Elżbiety Szeszko, która borykając się z białaczką własnej córki, nieraz rozmawiała z Arturem o tym, że przydałaby się w Bielsku jakaś organizacja, która niosłaby pomoc chorym dzieciom. Potrzebne też było pomieszczenie, w którym spotykaliby się rodzice, wymieniali doświadczenia, zastanawiali się, jak zdobyć pieniądze na leczenie. Żuk zaproponował własny lokal czyli pub i siebie, ponieważ siedzi w nim do późnych godzin wieczornych. I tak się zaczęło.

Po pomoc do "Gongu"

Zwykle dzieje się to nagle. Do Artura Żukowskiego przychodzi któreś z rodziców i prosi o szybką, i konkretną pomoc. Tak było z Karoliną, która prawie rok temu miała przeszczep w lubelskiej klinice. "Gong" założył jej numer konta, wydrukował foldery ze zdjęciem i z prośbą o pomoc finansową. Zorganizował "Przegląd kabaretów", z czego większa część zysków szła na konto Karoliny. Do akcji włączył się Urząd Miasta i Starostwa Powiatowego, uczniowie bielskich szkół. Zebrane pieniądze ze sprzedaży ciast, z biletów na dyskoteki, wszystko szło dla Karoliny.
- Artur to wyjątkowy człowiek - mówi matka chorej dziewczynki. - Naprawdę jest bardzo dobry. A przy tym konkretny, energiczny, bezinteresowny. Najważniejsze, że mogę do niego przyjść z każdym problemem, a on wysłucha, wesprze, poradzi.
Teraz, choć Karolina jest już po przeszczepie, pieniądze nadal są jej potrzebne. Musi zażywać lek o nazwie cymevene, którego jedno opakowanie starcza na dwa tygodnie, a kosztuje 1800 złotych.
Artur Żukowski potrafi działać i zarażać swoją determinacją innych. Zorganizował pięć koncertów rockowych, dzięki którym dotarł do tutejszej młodzieży, a także imprezy pod hasłem "Serca Dzieciom Podlasia", "Uśmiechnij się , mały". Sprowadził do Bielska Podlaskiego takich artystów jak Kasia Skrzynecka, Danuta Błażejczyk, Anna Mucha czy Małgorzata Prokopiuk, prezenterka TV , które dużą część wynagrodzenia za występy przeznaczyły na stowarzyszenie..
- Dzięki Żukowi coś się w mieście dzieje - mówi Piotr Maksimiuk, 20-letni student, wolontariusz. - Zaimponował mi i jeśli tylko trzeba, chętnie mu pomagam.
Od początku w "Gongu" działają wolontariusze. Siedzibą Stowarzyszenia jest pub. Nie ma biura, żadnych etatów, każdy robi to, co może. Wszyscy pracują bezinteresownie, a pracy, zwłaszcza papierkowej jest dużo. Zaprzyjaźniona księgowa prowadzi rachunki, inni przyjaciele Żuka stawiają się na każde wezwanie.

Siła od Boga

Do pubu wchodzi młoda dziewczyna. Wita się z Arturem. Nie zamawia niczego do picia czy jedzenia, ale wykłada plik rachunków. Za leki, bilety kolejowe za przejazdy do lekarzy. Przyszła po czek, który zrefunduje część wydatków. To dla Kasi, jej siostry, która trzy lata temu miała przeszczep.
- Wciąż zastanawiam się, skąd on ma w sobie tyle siły i chęci, żeby pomagać innym - mówi Monika.
Kasia, Karolina, Pawełek, Natalka, Piotruś… Imiona dzieci ocalonych budzą uśmiech Artura. Niestety, zdarza się, że mimo pomocy i wielkiego serca, dzieci odchodzą.
- Siłę daje mi chyba Bóg - uśmiecha się Artur. - I nadzieję. Bo ja zgadzam się z maksymą, że uratować jedno życie, to tak jakby uratować cały świat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny