Żeby się dostać, trzeba czekać około roku. Dlatego rodzice zapisują maluchy jak najwcześniej. Mama 3,5-miesięcznego Mateusza zrobiła to w tydzień po porodzie.
- Jak tylko dostałam PESEL syna, wpisałam go na listę - przyznaje Barbara Kowalska. - Po Nowym Roku chciałabym wrócić do pracy i nawet nie myślę o tym, że syn mógłby się do tego czasu nie dostać do żłobka.
Na razie jednak czeka w kolejce. Na listach jest około tysiąca maluchów. Wszystkie na pewno nie dostaną się do żłobków.
- Na przyjęcie do placówki przy Wasilkowskiej czeka 194 dzieci, a do filii przy Warszawskiej 124 - mówi "Porannemu" Regina Popko, dyrektorka Żłobka Miejskiego nr 3 w Białymstoku. Podobnie jest w innych takich placówkach w mieście.
Jedyne wyjście, to budowa kolejnych żłobków, ale nie ma na to pieniędzy.
Sytuację próbuje ratować departament spraw społecznych w białostockim magistracie. Przygotował uchwałę w tej sprawie. W jej myśl filia Żłobka Miejskiego nr 3 przy ul. Warszawskiej zostanie przekształcona w odrębną placówkę. To samo dotyczy filii Żłobka Miejskiego nr 2 przy ul. Upalnej. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie podczas najbliższej sesji rady miasta, 5 listopada.
Ale już w środę urzędnicy przyznają, że to niewiele zmieni. Może przybyć raptem kilka miejsc. Nie rozładuje to kolejek.
- Powstanie nowych żłobków usprawni zarządzanie. Dotąd dyrektorki musiały jeździć z jednego budynku do drugiego - przyznaje Adam Kurluta, dyrektor departamentu spraw społecznych. - W dalszej kolejności mamy nadzieję na utworzenie dodatkowych miejsc.
Taką możliwość dają nowe przepisy regulujące funkcjonowanie żłobków. Są one znacznie mniej restrykcyjne, jeśli chodzi o ilość miejsca przypadającego na jedno dziecko. Dzięki temu będzie można maksymalnie wykorzystać powierzchnię, jaką dysponują placówki. Urzędnicy nie potrafią jednak powiedzieć, ile miejsc da się w ten sposób utworzyć. - Jest na to za wcześnie - mówi Adam Kurluta.
Tymczasem trwają prace nad tak zwanym elektronicznym systemem naboru. Podobny już od kilku lat obowiązuje choćby w przedszkolach. Każdy rodzic miałby swój kod i mógłby sprawdzić, na którym miejscu na liście oczekujących jest jego dziecko. - Wówczas poznalibyśmy rzeczywistą skalę potrzeb - mówi Adam Kurluta.
System ma być wprowadzony wiosną przyszłego roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?