Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złapali go i uciekał

Ewa SOSNOWSKA [email protected]
Stój! - krzyknęliśmy do uciekającego z budynku sądu młodego mężczyzny - opowiadają dwaj kontrolerzy strefy płatnego parkowania. - Widzieliśmy, że ma na rękach kajdanki. Na szczęście chwilę potem dogonił go policjant w cywilu.

Niewiele brakowało, a groźny bandyta znów byłby na wolności. Michał J., podejrzany o serię ulicznych rozbojów i straszenie przechodniów zarażeniem wirusem HIV, wymknął się wczoraj po południu policjantom, którzy sprzed białostockiego sądu mieli go zawieźć do aresztu.

Areszt i ucieczka

Próba ucieczki na szczęście nie powiodła się. Aresztanta pomogli policjantom zatrzymać dwaj kontrolerzy strefy parkowania. 24-letni Michał J., rzucił się do ucieczki zaraz po wyjściu z sądowej sekcji aresztowej, gdzie sędziowie zdecydowali, że pójdzie do aresztu na trzy miesiące. Policjanci prowadzili go do radiowozu, kiedy podejrzany im się po prostu wyrwał. Był skuty kajdankami.
- Było po godz. 15. Chodziliśmy w swojej strefie przy ul. Rynek Kościuszki. Pomiędzy Delikatesami a domem towarowym spostrzegliśmy biegnącego od strony sądu i prokuratury rudzielca z kozią bródką. Ręce trzymał jakoś nienaturalnie, złączone przed sobą. W ostatniej chwili zobaczyliśmy, że ma kajdanki - opowiedzieli nam kontrolerzy. - Gonił go jakiś cywil. Okazało się szybko, że to policjant. Bo krzyknął do nas: "Łapcie go!" . Wtedy zaczęliśmy do uciekającego krzyczeć "Stój!". On stanął. W chwilę potem dopadł go policjant. Przełożył mu kajdanki, skuł tym razem za plecami. Nadjechał radiowóz i go zabrali. 24-letni bandyta trafił w końcu do aresztu.

Podejrzany w szoku

Michał J., urodzony w Chicago, od ośmiu miesięcy mieszkaniec ul. Wyszyńskiego w Białymstoku, został zatrzymany we wtorek, podczas policyjnej obławy.
Bandyta - jak już wczoraj informowaliśmy - terroryzował miasto od zeszłego czwartku. Napadał na przechodniów i straszył ich zarażeniem śmiertelną chorobą. Jego bronią była strzykawka, wypełniona czerwoną cieczą. Sterroryzował cztery osoby. Wymusił w ten sposób prawie 2000 złotych. Być może ofiar było więcej. Śledztwo trwa.

Jak to możliwe, że skuty Michał J. mógł uciec policjantom? - zapytaliśmy mł. insp. Jacka Warchoła, komendanta miejskiego policji w Białymstoku. - Dokładnie to sprawdzę - obiecuje. - To był krótki pościg, na szczęście skuteczny.
Według policjantów, podejrzany był w szoku, kiedy sąd zdecydował o jego aresztowaniu. Sprawiał wrażenie zdziwionego. Cały czas podczas policyjnych przesłuchań tłumaczył się, że terroryzował ludzi strzykawką i straszył HIV-em, bo był pod wpływem narkotyków.
- Przyznał się tylko do trzech spośród czterech udowodnionych mu ulicznych rozbojów na osiedlu Przydworcowym. O reszcie napadów nie pamięta, bo brał narkotyki - powiedzieli nam wczoraj białostoccy policjanci.
Na razie nie wiadomo, czy rzeczywiście jest nosicielem HIV. Policja czeka na wyniki badań krwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny