Wieczorem, dlatego że lubię sobie rano pospać trochę dłużej, a ptaki wręcz przeciwnie - przylatują do karmnika, kiedy tylko się rozwidni. Raz o nich zapomniałam i naprawdę było mi wstyd, nie mogłam im w oczy spojrzeć. Siedziały na drzewach wokół karmnika napuszone, osowiałe - a jednak pełne wiary, że nie czekają na próżno.
To naprawdę radość i satysfakcja, kiedy ma się świadomość, ilu okolicznym ptakom pomaga się przetrwać zimę. Do stołówki w moim ogrodzie przylatują masowo sikorki, dzwońce, zięby, drozdy, kosy, grubodzioby. Mniej licznie pojawiają się wróble. Czasami wpadają krzykliwe sójki. Od kilku dni regularnie przylatują dwa dzięcioły - każdy inny. Wydziobują smalczyk przygotowany dla sikorek, chociaż pestkami słonecznika też nie gardzą. Kiedy już napatrzę się na kolorowe towarzystwo stołujące się w moim ogrodzie, pędzę do pracy. Po drodze przechodzę przez mostek na rzece Białej, po której pływają dziesiątki kaczek-krzyżówek. Nurkują w lodowatej wodzie, coś tam w mule znajdują do jedzenia. Ale nie gardzą rozdrobnionym chlebem (byle nie był na zakwasie), gotowanymi bez soli warzywami i ziemniaczkami. Kiedy idzie ktoś, kto je regularnie dokarmia, robi się ruch w kaczym stadku, na wyścigi płyną w stronę mostku. Chyba się cieszą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?