Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnień czar: łapska szkoła

Marian Olechnowicz [email protected] tel. 085 715 45 45
Uroczystość w szkole powszechnej w Łapach w 1932 roku. Zdjęcie przedstawia widok na dziedziniec i budynek szkolny.
Uroczystość w szkole powszechnej w Łapach w 1932 roku. Zdjęcie przedstawia widok na dziedziniec i budynek szkolny.
Szkoły nikt nie lubi, bo trzeba się uczyć. No, ale największe przyjaźnie i pierwsze miłości rodzą się właśnie w szkole. Warto więc je powspominać.

Jeszcze całkiem niedawno dzieci idąc do szkoły ubierały jednolite fartuszki, koniecznie z białymi kołnierzykami. Książki i zeszyty musiały zmieścić się w tornistrze, który był noszony na plecach. Uczniowie klas pierwszych mieli przypięte różnokolorowe kokardy. A to dla łatwiejszego rozróżnienia. Ich “biblią" był elementarz Falskiego. A w nim słynni bohaterowie: Ala i As. Zeszyty do języka polskiego były w dwie linie, do matematyki w kratkę. Do każdego włożona bibułka, która zaradzała rozlaniu atramentu. W drewnianym piórniku była też drewniana “obsadka" ze stalówką. A do tego był potrzebny szklany kałamarz z atramentem…

Szkolne psoty...

Łapska szkoła powszechna mieściła się w drewnianym budynku, przy ulicy, a jakże Szkolnej. Dla wielu droga do szkoły wiodła ulicą Kolejową, wzdłuż której znajdował się rów ściekowy, nieraz o nieprzyjemnym zapachu. Był porośnięty kasztanowcami. Ulica była zabudowana, ale tylko po prawej stronie.

Tuż przed wojną klasami pierwszymi opiekowała się Maria Komarnicka. Na jej lekcjach panowała dyscyplina. Nie wolno było kręcić się, ani rozmawiać. A już na pewno kara by spadła, gdyby ktoś wypuścił w powietrze papierowego gołąbka. Dowcipnisie potrafili dziób takiego papierowego ptaka umoczyć w czarnym atramencie. I puszczali w powietrze. Nieraz taki gołąbek spadał na biały uczniowski kołnierzyk lub dziewczęca koroneczkę. Inni też potrafili zalać się atramentem wylanym ze szklanych kałamarzy tkwiących w szkolnych ławeczkach. I kary też dotykały niegrzecznych. Najpierw stójka w kącie, albo nawet na klęczkach. Więksi rozrabiacy byli nawet wypraszani za drzwi.

Dawni uczniowie wiedzą do czego mógł nauczycielowi służyć piórnik lub drewniana wskazówka. Tylko wystraszony uczeń - winowajca musiał zdyscyplinowanie wyciągać swe dłonie, na które spadały rozgrzewające uderzenia.

Pozostały tylko wspomnienia

Dzieciaki w szkole najczęściej biegały boso. Ciemniały więc stopy od pyłochłonu, którym zaciągano korytarzowe podłogi. Fryzury wszyscy chłopcy mieli takie same, czyli strzyżone na zero. Strzygł znany w mieście Szenfeld.

Tuż przed wojną katechezy nauczał ksiądz Jan Skrzeczkowski. Umiał przekazać wiedzę religijną, nie miał zwyczaju pokrzykiwania. I zachęcał do harcerstwa. W klasach, niezbyt bogato urządzonych wisiały czarne tablice. Przy nich stały duże drewniane liczydła. Roboty ręczne odbywały się w oddzielnej pracowni, w której znajdowały się duże stoły. Dzieci przynosiły plastelinę, kredki i kolorowy papier. Jednak najciekawsze były ćwiczenia cielesne, czyli współczesny w-f. Zimą gimnastyka odbywała się na korytarzu. Ale już od wczesnej wiosny ćwiczono na boisku. Można było tam grać w piłkę siatkową i nożną. Popularna była też gra w “czarnego luda". Dziewczęta bawiły się w dwa ognie.

Warto więc, nawet po latach, przypomnieć plejadę przedwojennych pedagogów: Marię Błaszczykową, Włodzimierza Komarnickiego, Tadeusza Fracza, Wacława Michalaka, małżeństwo Tkaczuków, no i Kuleszów... A może ktoś podzieli się z nami swoimi wspomnieniami? Zapraszamy do redakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny