Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojenna historia Bolesława Szymańskiego i jego rodziny

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego
Fotografia rodzinna z 1933 roku. Stoją od lewej: Stefan Kalina, NN, Maria Szymańska, Leon Szymański, NN, Roman Moszyński. Siedzą od lewej: Halina Szymańska-Kalinowa, Bolesław Szymański, Wojciech Kalina, Maria Korycińska, Stefania Szymańska, Eugenia Korycińska - Moszyńska.
Fotografia rodzinna z 1933 roku. Stoją od lewej: Stefan Kalina, NN, Maria Szymańska, Leon Szymański, NN, Roman Moszyński. Siedzą od lewej: Halina Szymańska-Kalinowa, Bolesław Szymański, Wojciech Kalina, Maria Korycińska, Stefania Szymańska, Eugenia Korycińska - Moszyńska. Z archiwum rodzinnego
Po odejściu z magistratu Bolesław Szymański prowadził stateczne i ustabilizowane życie. Pewnych emocji dostarczyła mu natomiast córka Halina.

Kontynuuję opowieść o prezydencie Białegostoku Bolesławie Szymańskim. Po zakończeniu działalności samorządowej, poświęcił się on całkowicie pracy na stanowisku głównego buchaltera białostockiej elektrowni. Smaczkiem w objęciu tej, było nie było, eksponowanej posady, było to, że do 1925 r. piastował ją nieżyjący już prezydencki szwagier, Marian Koryciński.

Szymański, podobnie jak wcześniej za czasów swej prezydentury tworzył duet z przewodniczącym rady Feliksem Filipowiczem, to w nowych realiach bliskie, wręcz zażyłe stosunki połączyły go z dyrektorem elektrowni Kazimierzem Riegertem.

Szczególnie widoczne było to w czasie tak zwanego strajku elektrycznego. Białostoczanie protestując przeciwko wysokim stawkom za energię przestali używać elektryczności, a nawet wyrejestrowywali liczniki. Kierownictwo elektrowni weszło w ostry spór z władzami miasta, które próbowały znaleźć rozwiązanie w tej trudnej sytuacji. W końcu osiągnięto pewien kompromis, jednak uważano, że Riegert z Szymańskim osiągnęli swoje.

Ze strajkiem związana jest też anegdotyczna historia, której bohaterem został właśnie Szymański. Oto w styczniu 1933 r. exprezydent bawiąc razem ze swoim towarzystwem w restauracji hotelu Ritz, zauważył, że w holu zamiast lamp elektrycznych palą się naftowe. Zirytowany, ale będąc też na lekkim rauszu, niewiele namyślając się, rozbił lampę. Od płonącej lampy zajęła się wisząca portiera. Gdyby nie przytomność i błyskawiczna interwencja hotelowej służby, mógł Szymański zapisać się w historii Ritza w sposób dramatyczny. A tak, to po ugaszeniu ognia wezwano policję, która sporządziła stosowny protokół. Sprawa trafiła do sądu grodzkiego, który skazał Szymańskiego na karę grzywny w wysokości 100 zł za stworzenie zagrożenia pożarowego i chuligaństwo.

Był to jednak tylko incydent. Wydaje się, że Bolesław Szymański po odejściu z magistratu prowadził stateczne i ustabilizowane życie. Pewnych emocji dostarczyła mu natomiast córka Halina. Urodzona w 1911 r. panna, po ukończeniu białostockiej szkoły handlowej wyjechała do Warszawy. Jeszcze w Białymstoku w nieznanych okolicznościach poznała Stefana Kalinę. Pikanterii dodaje tu fakt, że był on żonaty z nauczycielką jednej z białostockich szkół i miał z nią dwóch małych synków. Zostawił jednak rodzinę dla niepozbawionej uroku Haliny Szymańskiej. Obydwoje zamieszkali w Warszawie w czynszowej kamienicy przy Emilii Plater. Halina studiowała, a Stefan, który był prawnikiem, pracował w stołecznej policji. W 1932 r. urodził im się syn Wojciech.

Kalinowie, pomimo uznawanego za skandal towarzyski małżeństwa , utrzymywali ko-ntakty z Szymańskimi. Bolesław z wielkim oddaniem wszedł w rolę dziadka małego Wojtka. Stefan dbał też o synów z pierwszego małżeństwa - Zbigniewa i Stefana, którzy odwiedzali Szymańskich na ul. Starobojarskiej 30. Gdy zbliżała się wojna, Stefan Kalina przywiózł do Białegostoku Halinę z Wojciechem, zamieszkali oni u rodziców na Bojarach, sam zaś wrócił do Warszawy, gdzie został zmobilizowany do wojska.

Dalsze wydarzenia, których skutki znamy, możemy odtwarzać już tylko przypuszczalnie. 15 września 1939 r. do Białegostoku wkraczają Niemcy, z którego wycofują się 21 września. Białystok opuszcza też Kazimierz Riegert, który w latach okupacji pracuje w elektrowni w Częstochowie, a następnie zostaje głównym inżynierem elektrowni w Piotrkowie Trybunalskim. Jest prześladowany i więziony przez gestapo. Umiera w 1945 r.

Szymański zostaje w Białymstoku, który od 23 września jest pod sowieckim panowaniem. Przypuszczalnie aresztowany jest przed 15 października. I tu nie potrafimy sprecyzować jego dalszych losów. Wiemy, że umiera w 1940 r. w Smoleńsku. Być może jest to śmierć z sowieckich rąk, a możliwe jest też, że umiera zgodnie z relacją rodziny z powodu komplikacji z przepukliną.

W tym samym czasie Stefan Kalina dostaje się do niewoli niemieckiej i do końca wojny więziony jest w oflagu XVII A w okręgu Zwettl w Dolnej Austrii. W kwietniu 1940 r. na ul. Starobojarskiej 30 zjawia się NKWD. Halina, jej matka Maria, Wojciech i będący w tym czasie z nimi syn Stefana z pierwszego małżeństwa, Zbigniew zostają wywiezieni do Kazachstanu.
Zbigniew w 1941 r. trafia do armii gen. Andersa. Przechodzi z nią cały szlak bojowy i po zakończeniu wojny osiedla się w Londynie. Tam też z oflagu trafia jego ojciec Stefan. Zaś w Kazachstanie 8-letni Wojciech został rozdzielony z matką i babką. Wrócił do Białegostoku w 1946 r. i przez pewien czas mieszkał u pierwszej żony swojego ojca. Dopiero po kilku latach po nim z Kazachstanu wróciły Maria i Halina. Zamieszkują w Warszawie. Halina zatrudnia się w księgowości Polskiego Radio. W radio będzie też pracował później Wojciech, który był inicjatorem i pierwszym kierownikiem popularnej audycji Radio Kierowców.

Tymczasem Stefan w Londynie po raz trzeci żeni się. Z tą londyńską żoną, Polką, kilkakrotnie przyjeżdża do Polski, spotykając się ze swoją byłą rodziną. W świetle tych jego kolejnych małżeństw bledną żarliwe wyznania, które zawierał w listach pisanych z oflagu do Kazachstanu. Zapewniał w nich o swojej dozgonnej, wielkiej miłości do Haliny. Na ślad tych listów trafiła w 2011 r. redaktor Alicja Zielińska, która odsłoniła wówczas rąbek tajemnicy rodzinnej Kalinów - Szymańskich.

Po tej zawiłej historii pozostały na cmentarzach groby jej bohaterów. Na białostockim cmentarzu farnym spoczęła matka Bolesława Szymańskiego - Stefania. Nagrobek jego ojca Ferdynanda nie zachował się w całości. W tej samej kwaterze spoczywają potomkowie siostry Bolesława, Eugenii. Ona sama pochowana została na warszawskich Powązkach w 1949 r., obok zmarłego wcześniej męża Mariana Korycińskiego. Los jej drugiego męża sędziego Romana Moszyńskiego jest nieznany. Można domyślić się, że jego życie zakończyło się dramatycznie.

Na tychże Powązkach w 1969 r. Halina pochowała swoją matkę. Rok wcześniej spoczął tu jej stryj Leon. Na ich grobie umieściła symboliczną tablicę upamiętniającą ojca. Sama spoczęła obok nich w 1981 r. Wojciech pochowany został na warszawskim cmentarzu bródnowskim.

Stefan Kalina zmarł w Londynie. Jego prochy sprowadzone zostały do Polski. Halina pochowała swojego byłego męża też na Powązkach nieopodal rodzinnego grobu.

Dziś w Warszawie mieszkają synowie Wojciecha i prawnukowie Bolesława Szymańskiego, którym serdecznie dziękuję za umożliwienie mi uzupełnienia nieznanych lisów prezydenta Białegostoku.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny