Już nie wiem, co mam robić. Chyba usiąść i płakać - denerwuje się Jolanta Pabian, mieszkanka ulicy Swobodnej. - Prawie codziennie dzwonię i zachodzę do spółdzielni. Ale wszyscy tylko mnie zbywają.
Problemy pani Jolanty zaczęły się w maju. Po długim weekendzie zauważyła, że ściana w łazience jest mokra. Niewielki zaciek pojawił się niedaleko kratki wentylacyjnej.
- Od razu zwróciłam się do spółdzielni, ale nie chcieli mi pomóc. Dwa razy co prawda była u mnie komisja, ale tylko popatrzyli. Nic nie udało im się ustalić - mówi kobieta.
Pani Jolanta już dwa razy wysyłała pisma i przynosiła zdjęcia do spółdzielni Bacieczki. Nikt nie potrafił jej pomóc, ani nawet powiedzieć, dlaczego w łazience cieknie woda.
Po telefonie z redakcji "Porannego" przyczynę zacieku udało się znaleźć niemal od ręki. Zdaniem spółdzielni, winny jest sąsiad z góry.
- Już wcześniej wystosowaliśmy pismo do pana z mieszkania piętro wyżej. Chcieliśmy, żeby umożliwił nam dostęp do rur w łazience, które wcześniej zostały zamurowane. Ale lokator nie odpowiadał - twierdzi Romuald Kamieniecki, prezes spółdzielni Bacieczki. - Musieliśmy go postraszyć policją, ale obiecał dostęp do rur.
Jeszcze tego samego dnia komisja ze spółdzielni znowu odwiedziła wszystkich sąsiadów pani Jolanty i po raz kolejny sprawdziła ich łazienki. Tym razem zlokalizowano przeciek i obiecano naprawę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?