Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władze miasta nawaliły, organizatorom zabrakło wyobraźni. Co z tą promocją kongresu esperanto?

Mirosław Miniszewski
Władze miasta, jak zwykle, nawaliły, a organizatorom kongresu nie starczyło wyobraźni i rozmachu oraz możliwości
Władze miasta, jak zwykle, nawaliły, a organizatorom kongresu nie starczyło wyobraźni i rozmachu oraz możliwości
Biorąc pod uwagę ilość energii, jaka została włożona w naklejenie słynnego już logo na kilka par trampek i parasolek, a potem w urządzanie plebiscytów, jak znaczek poprawić, można było chyba w sprawę kongresu esperantystów włożyć trochę więcej wysiłku.

Im bliżej kongresu esperantystów, tym bardziej ujawnia się przykry fakt, że impreza ta wcale tak wielkiej rangi nie ma. Słyszymy, że miasta na niej za bardzo wypromować się nie da i w zasadzie nie ma nawet po co, bo przecież "sesje będą zamknięte dla zwykłej publiki, a zbyt wielu gości i tak nie ma gdzie nocować". Dyskusja, a raczej cicha awantura, jaka się wokół tego tematu przetoczyła przez Białystok w ostatnich dniach, nie jest jednak wyłącznie świadectwem nieudolności władz miasta i organizatorów imprezy. Jest także ujawnieniem się zwykłej bezradności wskutek przerostu oczekiwań i ambicji wobec czegoś, czego nie umiano w efekcie wykorzystać na rzecz promocji naszego grodu.

Za mało wysiłku

Władze miasta, jak zwykle, nawaliły, a organizatorom kongresu nie starczyło wyobraźni i rozmachu oraz możliwości - w takim mniemaniu utwierdza czytelnika opublikowana na łamach "Porannego" rozmowa, którą kilka dni temu przeprowadziły z Elżbietą Karczewską - pełnomocnikiem prezydenta ds. organizacji kongresu esperanto - moje redakcyjne koleżanki: Aneta Boruch i Marta Gawina. Z rozmowy wyłania się niemoc pani pełnomocnik. Z kolei dziennikarska natarczywość i dociekliwość reporterek wydaje się uzasadniona.
Lista imprez towarzyszących kongresowi, na które wstęp będzie wolny, przypomina raczej program festynu osiedlowego. Największą atrakcją będą buddyjscy mnisi usypujący tradycyjną mandalę, ale - już pytają niektórzy - jaki związek mają właściwie Tybetańczycy z esperanto?

W sumie wszystko jawi się mało ciekawie. Nie wygląda to na międzynarodową imprezę wielkiej rangi, do której przygotowania trwają dwa lata, budżet wynosi 6,6 mln złotych (z czego 400 tys. na samą imprezę, reszta na budowę Centrum im. Ludwika Zamenhofa).

Esperantystów jest na całym świecie całkiem sporo, ale w zasadzie nie różnią się od grup innych zapaleńców, takich choćby jak hodowcy gołębi pocztowych czy miłośnicy języka elfów z powieści Tolkiena. Esperanto to tylko hobby, nic więcej. To, że jego twórca urodził się w Białymstoku, jest, owszem, powodem do dumy, ale bez przesady. Nie oczekujmy, że na samym tylko tym fakcie uda się nam wypromować Białystok i że z tego powodu będą tu nieustannie przyjeżdżać poszukiwacze śladów wielkiego naukowca. Ale nawet na gołębiach i elfach inni umieliby zbić kapitał promocyjny.

Słyszymy zapewnienia, że przygotowania do samej konferencji idą pełną parą. Mimo to czuć jakiś niedosyt. Chyba rację mają ci, którzy uważają, że można było zrobić więcej. Przy czym nie tylko sami esperantyści są tutaj winni. Mają i tak pełne ręce roboty.

Informacje o kongresie można znaleźć na wielu światowych serwisach internetowych. Można je zobaczyć na stronach francuskich, angielskich, hiszpańskich i japońskich. Ci, których to interesuje, pewnie bez trudu się o tym dowiedzieli. Na pewno zaś dotyczyło to wszystkich esperantystów. To jest środowisko, gdzie wszyscy się znają, i nie sposób, aby kogoś z nich ta informacja ominęła. Ale warto było bić medialną pianę po to, aby inni chociaż o tym usłyszeli, że organizujemy imprezę tej rangi. Czy zatem nasze miasto mogło się na kongresie wypromować na zewnątrz?

Odpowiedź jest prosta - jasne, że mogło. Jednak już przy promocji wewnętrznej Białegostoku wynikły problemy, o których aż nadto dobrze wszyscy wiemy. Jak zwykle, za wiele mieliśmy oczekiwań, a wyszło - jak zawsze - całkiem marnie.

O prawo zorganizowania tego zjazdu Białystok stanął w szranki z innymi miastami, między innymi z Poznaniem. Można przypuszczać, że Wielkopolanie wycisnęli by tę okazję do ostatniej kropli, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Cała Polska by o tym wiedziała. Bo miasto promować można, o czym od kilkunastu miesięcy mówią nasze władze, pokazując jakieś konkrety - nie tylko żubra stojącego w leśnej ostoi i oganiającego się ogonem od puszczańskich much czy skądinąd smaczną kiszkę ziemniaczaną.

Biorąc pod uwagę ilość energii, jaka została włożona w naklejenie słynnego już logo na kilka par trampek i parasolek, a potem w urządzanie plebiscytów, jak znaczek poprawić, można było chyba w sprawę kongresu włożyć trochę więcej wysiłku.

Mandala w intencji pokoju

Na koniec sprawa mnichów buddyjskich sypiących mandalę. Akurat ten pomysł jest naprawdę ciekawy. Marzeniem Zamenhofa było stworzenie uniwersalnej platformy komunikacyjnej dla ludzi z całego świata, aby mogli się poznawać i bez przeszkód porozumiewać. Była to wielka idea, u której źródeł stały takie postawy jak tolerancja, akceptacja inności, umiłowanie pokoju i elastyczność myślenia w kontakcie w obcymi.

To, że w Białymstoku zostanie usypana mandala przez buddyjskich mnichów, jest wydarzeniem wielkiej rangi oraz prawdziwym przywilejem. Buddyzm jest religią pokoju jak żadna inna. Buddyści przez 2500 lat nigdy nie prowadzili wojen w imię swych poglądów. Rytuał usypywania z kolorowego piasku mandali ma, według ich wierzeń, oddalać zagrożenie wojną i sprowadzać na okolicę pokój na długie lata. Samo budowanie piaskowej konstrukcji jest niezwykle pracochłonne i trwa zwykle wiele dni. Na koniec zostaje ona zniszczona jednym gestem, co ma być symbolem nietrwałości wszystkiego, a zarazem ofiarą w intencji pokoju.

Można w to nie wierzyć, można, jak na przykład niektórzy nasi bogobojni chrześcijanie, uważać to za afront i próbę panoszenia się w chrześcijańskim świecie. Czy jednak od lat nie szczycimy się wielokulturowością regionu? Czy na ulotkach promocyjnych nie wypisujemy, czasami na wyrost, haseł o tradycyjnej tolerancji Podlasia?

Już za kilka dni zjadą do nas ludzie z całego świata. Jeśli - biorąc pod uwagę ostatnie zajścia na tle rasistowskim - uda się nam ich godnie ugościć, bez incydentów, to i tak będzie to wielkim sukcesem.

Na większe laury przy tej polityce promocyjnej miasta na razie nie mamy co liczyć. Tylko kiedy ponownie nadarzy się nam taka okazja, by być na ustach całego świata?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny