Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiceprezydenci w oczach Obserwatora. Arłukowicz, Poliński, Wierzbicki, Sosna czyli kwartet ze Słonimskiej

Redakcja
Głównodowodzącym w mieście jest Tadeusz Truskolaski - to nie ulega wątpliwości. Ale prezydencką robotę rozdzielił na czterech swoich zastępców. Im też niedawno stuknął półmetek pracy w tej kadencji. Jacy są, jak wygląda ich praca, jakie mają słabe punkty?

Adam Poliński - Pierwszy tancerz

Prawa ręka prezydenta. Tadeusz Truskolaski sam przyznał kiedyś, iż obiecał Polińskiemu, że jeśli wygra wybory, to będzie jego najważniejszym - vice. Długo też Tadeusz Truskolaski przy każdej okazji przedstawiał go i podkreślał: "To mój pierwszy zastępca". Teraz już tego nie robi - to określenie jakoś nie bardzo się przyjęło.

Młody naukowiec z dziedziny ekonomii. Doradzał też przedsiębiorcom i gminom w przygotowywaniu projektów unijnych i zdobywaniu kredytów na te inwestycje. W obecnej ekipie zajmuje się projektami unijnymi, zagospodarowaniem przestrzennym miasta i inwestycjami. Odpowiada i za drogi, i za budowanie miejskiego rynku z prawdziwego zdarzenia czy stadion.

Jak sobie z tym radzi? Naszym zdaniem, po wielomiesięcznych obserwacjach - dobrze. Duża w tym zasługa doświadczonej ekipy, jaką ma w departamencie miejskich inwestycji.

Jego samochód na magistrackim parkingu można zobaczyć już wcześnie rano. I często odjeżdża jako ostatni.

Bardzo stanowczy i bardzo konsekwentny - dał tego dowód chociażby przy okazji tworzenia rynku miejskiego, który wielu się nie podobał i nie podoba nadal. Ale nie tylko przy tej okazji.

- Ten wasz młody prezydent potrafi stawiać na swoim - przyznawał z lekkim nawet podziwem Piotr Niewiarowski z Aeroklubu Polskiego, który targował się z miastem o ziemię na Krywlanach.

Przez jakiś czas wydawało się, że będzie numerem 2 z białostockiej listy PO do Sejmu. Ale ostatecznie do tego nie doszło - w ogóle się na niej nie znalazł. Niektórzy twierdzili, że to prezydent nie zgodził się na to, by zabrano mu najbliższego współpracownika.

Jakie ma rysy na tym wizerunku pracoholika-profesjonalisty? Niektórzy mówią, że jest lekko zarozumiały w podejściu do rozwiązywania różnych problemów.
Pierwszy tancerz Białegostoku, zadziwiający swoimi popisami podczas oficjalnych okazji. Jak sam przyznał, ta pasja sprawiła, że "wytańczył" sobie żonę.
Tadeusz Arłukowicz - Krasomówca

Czołowy, choć nieformalny PR-owiec w magistracie. Z zawodu dziennikarz, był rzecznikiem m.in. wojewody łomżyńskiego, marszałka województwa i prezydenta Białegostoku.

Trafił na odcinek: sport, edukacja i pomoc społeczna, albo jak niektórzy złośliwie określają - "sport, zabawa oraz gry".

W sumie przyjemny, choć sporo krzyku było przy umieszczaniu przedszkolaków w szkołach albo jest, gdy nie daj Boże, trzeba jakąś szkołę "teleportować" czy zlikwidować.

Najgłośniejszą sprawą, którą ostatnio się zajmował, było przeniesienie sportowego gimnazjum z ulicy Kamiennej do Zespołu Szkół Rolniczych. Protestowali przeciwko temu rodzice i nauczyciele. Ostatecznie sportowa szkoła została przy Kamiennej, ale połączyła się z mieszczącą się pod tym samym dachem podstawówką.

Jeżeli chodzi o notoryczny brak miejsc w miejskich przedszkolach dla białostockich maluchów, miasto stanęło jednak na wysokości zadania. I pod dyrekcją byłego rzecznika utworzyło w szkołach dwa oddziały, które wyglądają tak, że mogą im pozazdrościć niektóre przedszkola: wszystko lśni nowością, są osobne wejścia.
Duży plus dla tego wiceprezydenta: świetnie rozumie się z mediami. I co bardzo ważne: bez problemu odbiera telefony, a jeśli nie może - zawsze oddzwania.
Krasomówca. Potrafi wypowiedzieć się na każdy temat - zawsze gładko, potoczyście i tak, by zadowolić każdego.

Dlatego czasem prezydent deleguje go na szczególnie trudny odcinek. Tak stało się w ubiegłym roku, gdy awantura o kontenerowe osiedle przy Produkcyjnej osiągnęła apogeum. Załagodził wtedy i uspokoił nastroje, za wzór podając przykład poznańskiego osiedla socjalnego zbudowanego przy pomocy Fundacji "Barka".
Słuchając go, ma się wrażenie, że wszystko jest do załatwienia. - Stawia na swoim, choć potrafi stworzyć doskonałe wrażenie, że idzie na kompromis - mówią ci, którzy często mają z nim do czynienia.

Co mu się nie udało? Właściwie drobiazgi. Takie jak np. planowane dwa lata temu na Krywlanach kino typu drive-in. Wszystko rozbiło się o brak pieniędzy.
Michał Wierzbicki - Boski bez krawatu

Kolejny młody profesjonalista w obecnej ekipie. Przeraźliwie kompetentny. Prawniczym żargonem strzela jak z karabinu maszynowego. I potrafi nim zagiąć każdego przeciwnika, czym niejednokrotnie wygrywa.
Sympatyczny luzak. Nawet z wyglądu, bo konia z rzędem temu, kto ostatnio widział go pod krawatem.

W magistracie nadali mu przydomek "boski". Od czego zresztą niedoszłe socjalne kontenerowe osiedle przy ulicy Produkcyjnej dorobiło się nawet nazwy "Boska Dolina". To osiedle zresztą to jego sztandarowa porażka. Nie dlatego, żeby to był zły pomysł. Ale fatalnie to "sprzedał". Zapowiedział, że mają tam trafiać samotni mężczyźni po wyrokach. W mieście podniosło się oburzenie i protest, który przybrał postać demonstracji pod magistratem. Efekt? Rakiem trzeba się było z pomysłu wycofać. Sprawa kontenerowego osiedla trafiła do inwestycyjnej zamrażarki.

To on musiał tłumaczyć się w imieniu miasta za pierwszym razem, gdy nie wypalił przetarg na sprzedaż placu Inwalidów. Ale też wykonał gigantyczną pracę przy porządkowaniu zasad gospodarowania mieszkaniami komunalnymi. Pod koniec roku rada miejska przyjęła cały pakiet ustaw. To on także negocjuje z działkowcami z białostockich ogrodów, by zgodzili się oddać ziemię pod miejskie inwestycje: campus uniwersytecki czy ostatni odcinek obwodnicy śródmiejskiej.
Aleksander Sosna - Inspektor przygaszony

Trafił do obecnej ekipy, by usatysfakcjonować środowiska mniejszościowe. Ten były pracownik inspekcji pracy otrzymał posadę, w której świetnie mógł wykorzystać dotychczasowe doświadczenie. Wszak praca straży miejskiej polega na nieustannym kontrolowaniu i wyłapywaniu niesfornych obywateli.

Poza tym znany z tego, że jest specpolicjantem od śmieci. Bo druga dziedzina, która mu przypadła, to właśnie gospodarka odpadami. Czy to z wysokości własnej postawnej figury czy podczas przejażdżek rowerowych tropi papierki i inne śmieci na naszych ulicach. Zaczął coś także robić w kwestii nauczenia białostoczan, że psie kupy powinny trafiać do specjalnych pojemników, a nie na trawniki.

Ale to są sprawy mniejszego kalibru. Najważniejszy problem, z którym walczy, to zapchane do granic możliwości wysypisko w Hryniewiczach.

Uroczo szczery. Do pewnego czasu bardzo życzliwy i otwarty, w jakiejś chwili nagle zrobił się zamknięty, wycofany i bardzo ostrożny. Waży teraz słowa jak jubiler karaty.
Ciężko porozmawiać z nim na jakikolwiek temat, nawet z jego działki. Do tego stopnia, że ostatnio to Adam Poliński występował na konferencji informującej o nieuchronnych podwyżkach za śmieci.

Stosunkowo najlepiej czuje się w rozmowach dotyczących mniejszości w Białymstoku. Choć i tu dziennikarze wytknęli mu, że za publiczne pieniądze wspiera swoich. Chodzi o "Galerię pod Niebem", czyli cztery tablice ze zdjęciami starego Białegostoku, które stanęły w naszym mieście. W Internecie można było przeczytać, że to wspólny projekt wiceprezydenta Aleksandra Sosny i stowarzyszenia "Szukamy Polski", którego Sosna był skarbnikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny