80 procent - bielskich dzieci w wieku 3 i 4 lat dostało się do przedszkola.
Problem z miejscami w przedszkolach jest przykrą niespodzianką, bo jeszcze dwa miesiące temu władze Bielska Podlaskiego zapowiadały, że w tym roku nie może być mowy o kłopocie z przyjęciem do nich dzieci. Sprawę miało rozwiązać powstanie placówek niepublicznych oraz dobra współpraca dyrektorów przedszkoli miejskich podczas rekrutacji. Współpraca była, przedszkola niepubliczne są, a i tak miejsc brakuje.
- W całym Bielsku do przedszkoli nie przyjęto 65 dzieci w wieku od 2,5 do 4 lat - przyznawał podczas ostatniej sesji rady miasta wiceburmistrz Jan Radkiewicz.
Dzieci starsze miejsca w przedszkolach znalazły, bo musiały do nich trafić obowiązkowo. W sumie miasto zapewniło opiekę 704 dzieciom, w tym 19 niepełnosprawnym. Burmistrz Radkiewicz podkreślał, że maluchy nieprzyjęte do przedszkoli miały co najmniej jednego rodzica niepracującego.
- Czy to znaczy, że rodzice tych dzieci nie mogą szukać zatrudnienia i mają ciągle pozostawać bezrobotni? - dopytywali radni. - Przecież pobyt w przedszkolu to nie tylko kilka godzin spokoju dla rodziców, ale też ważny w życiu każdego człowieka początek jego socjalizacji.
Radni przypominali też, że jeszcze kilka lat temu miasto likwidowało swoje przedszkola. - Taka była potrzeba chwili, którą wymusił niż demograficzny - przyznawał radny Mirosław Gołębiowski, który pełnił wówczas funkcję wiceburmistrza. - Był pomysł, by zostawić tylko trzy przedszkola w centrum miasta, ale udało nam się zostawić cztery.
Burmistrz Radkiewicz odpowiadał, że problem z miejscami w przedszkolach rozwiąże się sam, za dwa lata, gdy obowiązek szkolny obejmie sześciolatków.
- Takie stawianie sprawy: pomęczcie się dwa lata, a problemu nie będzie, jest niepoważne wobec mieszkańców miasta - mówił Igor Łukaszuk, wiceprzewodniczący komisji oświaty.
- Naszą ambicją powinno być zapewnienie miejsc w przedszkolach wszystkim chętnym. Trzeba zakasać rękawy, sprawdzić możliwości rozwiązania tego problemu i jak najszybciej to zrobić - dodawał przewodniczący komisji Andrzej Roszczenko.
Radni zaproponowali, by nowe przedszkole powołać w SP 2, w której już dziś istnieje zerówka.
- Bazę lokalową mamy, a przedszkole byłoby jedynym w naszej dzielnicy za torami. Trzeba tylko przystosować nasze sale do nowych potrzeb - mówi "Kurierowi Bielskiemu" dyrektor SP2 Mirosław Chomaniuk.
Na inwestycję musiałyby się znaleźć pieniądze miejskie.
- 546 zł to koszt utrzymania jednego dziecka w przedszkolu, jaki ponosi miasto. Kwotę tę trzeba pomnożyć przez liczbę 65 dzieci i dodać wydatek na adaptację pomieszczeń. Da to 400-500 tys. zł - wyliczał Jan Radkiewicz. - Pytanie, czy na taki wydatek nas stać.
Wiceburmistrz dodaje, że nie można doprowadzić do sytuacji, w której zabraknie pieniędzy na utrzymanie dzieci w przedszkolach.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?