Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukradł słoik kawy i cztery czekolady, a kasjerkę uderzył koszykiem. Może posiedzieć 15 lat.

(mw)
Oskarżony: Nic nie ukradłem! A pracownicy mnie zaatakowali!
Oskarżony: Nic nie ukradłem! A pracownicy mnie zaatakowali! Fot. Magda Wasiluk
Oskarżony Andrzej S. ukradł słoik kawy za 12 złotych i cztery czekolady za 14 złotych. Może spędzić za kratkami nawet 15 lat.

- Reakcja pracowników tego sklepu w ogóle nie była adekwatna do sytuacji. Mogli mi normalnie zagrodzić drogę, a nie od razu rzucać się na mnie - mówił dziś w sądzie Andrzej S.

Prokuratura oskarża go o kradzież czterech czekolad i słoika kawy. Mało tego. Oskarżony białostoczanin miał staranować ekspedientkę i uderzyć ją w twarz metalowym koszykiem na zakupy. A potem grozić pracownikom sklepu, że ich zabije, jeśli wezwą policję.

Mężczyzna nie przyznaje się. Mówi, że doszło między nim, a pracownikami jedynie do utarczki słownej, jak to określił. Nic nie próbował ukraść.

- Gdy zorientowałem się, że w tym sklepie nie ma takich wędlin, które zawsze kupuję, chciałem pójść do innego. Wiem, że tam są zepsute szafki, a nie można wnosić zakupów z innego sklepu. Dlatego odłożyłem towary z koszyka na półkę i chciałem wyjść. Wtedy pracownicy mnie zaatakowali - zarzekał się przed sądem.

Ma żal, że pracownicy potraktowali go bardzo brutalnie. I zawlekli na zaplecze. - Chciałem znać ich nazwiska, bo chciałem założyć im sprawę o napaść - tłumaczył.

Przypomnijmy. Było ciepłe, letnie popołudnie. Dochodziła godzina 16, gdy w sklepie spożywczym na ulicy Fabrycznej w Białymstoku pojawił się 45-letni Andrzej S.

Zaczął rozglądać się po półkach. Wkładał towary do koszyka. Po chwili odstawiał je na półkę. Chciał wypróbować cierpliwość ekspedientki, która bacznie go obserwowała.

Po chwili zauważyła, że mężczyzna schował coś za poły kurtki. I szybkim krokiem ruszył do wyjścia. Gdy sprzedawczyni zagrodziła mu drogę, uderzył ją koszykiem w nos! I dalej chciał uciekać, ale zatrzymały go szklane drzwi. Rozbił głowę, uderzając w nie z impetem. Wtedy pracownicy sklepu zatrzymali zuchwałego złodziejaszka.

Mało tego. Andrzej S. zaczął odgrażać się pracownikom, że ich pozabija, jeśli wezwą policję. Oni się jednak nie przestraszyli.

- Gdy prowadziłem oskarżonego na zaplecze, on nagle upadł na kolana i szybkim ruchem wyrzucił zza pazuchy słoik kawy i kilka czekolad pod regał - zeznawał dzisiaj pracownik sklepu. Mężczyzna twierdzi, że Andrzej S. groził mu.

Jego słowa potwierdza ekspedientka, która otrzymała cios koszykiem. - Groził, że nas pozabija. Bałam się go. Bałam się potem wychodzić na ulicę, otworzyć okno. W swojej pracy zatrzymujemy wielu złodziei, ale nigdy nie spotkałam nikogo tak agresywnego - mówiła kobieta.

Oskarżony zaprzecza, że uderzył ją specjalnie. Utrzymuje, że nikomu nie groził. - Ja się bardzo pilnowałem od wyjścia z więzienia. Tylko praca i dom - zaklinał się 45-latek.

Ponieważ oskarżony jest recydywistą grozi mu nawet 15 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny