Kurier Sokólski: Zajmuje się pan antykami, renowacją mebli, rzeźbą. Co było pierwsze?
Marek Szyszko, rzeźbiarz: Teraz zajmuję się wszystkim na raz. Ale pierwsza była renowacja. Kiedyś zupełnie przypadkiem, ponieważ współpracowałem z księdzem, zrobiłem kilka ławek do kościoła. Później ksiądz dostał od kogoś stary kredens i poprosił mnie o to, żebym go trochę odnowił. Spodobało mi się to i tak się zaczęło.
Renowacja starych mebli nie jest chyba łatwym zajęciem?
- To jest rzeczywiście ciężka praca. Nie dźwiga się ciężarów, ale trzeba się napracować. Stan takich mebli jest zazwyczaj opłakany i trzeba się nad tym nasiedzieć.
Uczył się pan kunsztu renowacji mebli?
Kiedyś w Sokółce mieszkał mój daleki kuzyn, który się trudnił stolarką. To on mi dużo podpowiedział na ten temat. Poza tym kupiłem sporo książek. Byłem typowym samoukiem, aż w końcu doszedłem do rzeźby.
Z rzeźbą było łatwiej?
Pierwszy kontakt z rzeźbą miałem pięć lat temu. Mój wujek Piotr Szałkowski z Sokółki też rzeźbi. Przy okazji wizyty u niego zacząłem się bardziej przyglądać jego dziełom. W czasie rozmowy wujek powiedział, że powinienem rzeźbić i tak się zaczęło. Zrobiłem więc swoją pierwszą rzeźbę i zawiozłem do wujka. A on obejrzał i stwierdził, że będę rzeźbił.
A co to była za rzeźba?
To była rzeźba kobiety. Piotr Szałkowski poradził mi bowiem, żeby zacząć od postaci ludzkich. Jest do dzisiaj zachowana i stoi u mnie w warsztacie. Dzisiaj wiem, że to było "badziewie“, które na nikim nie mogło zrobić wrażenia. Ale miałem chęci, więc zacząłem rzeźbić.
Dzisiaj rzeźbi pan nie tylko kobiety?
Dzisiaj rzeźbię w zasadzie wszystko. Zaraz na początku zacząłem rzeźbić podstawki i inne tego typu rzeczy. A później zacząłem robić świątki, czyli tak bardziej na ludowo. Poszedłem torem Piotra Szałkowskiego. Były świątki malowane, bejcowane. Robię też akty kobiece, stylizowane, wyciągane, przedłużane. To się dobrze sprzedaje.
A jakie rzeźby sprzedają się najlepiej?
- To zależy od tego, gdzie się je sprzedaje. W internecie najlepiej idą okolicznościowe płaskorzeźby. Na jarmarkach ludzie kupują wszystko. Dużym powodzeniem cieszą się akty kobiece, które najczęściej kupują właśnie kobiety.
Rzeźbi pan na zamówienie jakieś specjalne figury?
- Tak, rzeźbię też plenerowe, duże rzeźby. Robiłem kaplicę drążoną w szerokim, grubym dębie. W tamtym roku na przykład miałem takiego kupca, który w swoim obejściu ustawiał rzeźby św. Jana Chrzciciela na cokole. Robiłem postać naturalnej wielkości.
A czy miał pan jakieś nietypowe zamówienie?
- Na potrzeby alternatywnego teatru lalek przy szkole teatralnej w Białymstoku robiłem szopkę krakowską. Robiłem ją równo miesiąc. Szopka musiała być z oknem scenicznym i to wszystko musiało być montowane i demontowane do walizek, ponieważ jeździli z tym po Polsce i do USA. Wymagało to mnóstwo pracy i było bardzo misterną robotą.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?