Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ucieczka z Kazachstanu. Przez Moskwę, Brześć i więzienie.

Adam Dobroński [email protected]
Od lewej: Rodzice z Wacławem i małą Renią, Widok z balkonu domu Miłaszewiczów na ul. Bema, A tak to miejsce wygląda dzisiaj, Wacław, z siostrą  Renią i koleżanką, Wacław Miłaszewicz
Od lewej: Rodzice z Wacławem i małą Renią, Widok z balkonu domu Miłaszewiczów na ul. Bema, A tak to miejsce wygląda dzisiaj, Wacław, z siostrą Renią i koleżanką, Wacław Miłaszewicz
Cieszymy się odkryciem przez Marka Jankowskiego filmów z okresu okupacji niemieckiej, wykonanych przez Wacława Miłaszewicza. Dziś niezwykła opowieść o fotografie i jego niezwykłej ucieczce z Kazachstanu.

Ojciec Wacława - Stanisław, był przodownikiem straży więziennej w Białymstoku, zaś matka Józefa prowadziła sklepik w rodzinnym domu przy ul. Bema, róg Szosy Południowej (Kopernika). Z czwórki dzieci najstarszym był właśnie Wacław (ur. 1919 r.), po nim na świat przyszła Regina (pozdrawiamy serdecznie!), na koniec bliźniacy Józef i Stanisław. Wacław ukończył Gimnazjum Króla Zygmunta Augusta, chciał iść do podchorążówki. Niestety, wybuchła wojna, zaczęły się tragedie.

19 grudnia 1939 r. NKWD zabrało ojca. Przeszedł przez więzienia w Białymstoku, Grodnie, Brześciu, Mińsku, z wyrokiem ośmiu lat łagru trafił do transportu. Zmarł prawdopodobnie na czerwonkę w wagonie i został pochowany przy torze kolejowym gdzieś za Mińskiem. Reszta rodziny borykała się z rzeczywistością zgotowaną przez Sowietów.

13 kwietnia 1940 r. wywieziono i ich na wschód. Podróż trwała 18 dni, stacją docelową okazał się Pawłodar w Kazachstanie. Trafili akurat na akademię pierwszomajową, na kwaterę przyjął ich łaskawie głuchoniemy rybak Rosjanin.

Wacław był konsekwentny, nie zarejestrował się do pracy, żył myślą o ucieczce, bo w Białymstoku zostawił swą ukochaną Irenę. Wreszcie uzyskał zgodę mamy, zabrał trochę jedzenia i rzeczy na wymianę. Miał do pokonania tysiące kilometrów, a w dodatku prawie nie znał języka rosyjskiego. Na szczęście znalazł współtowarzyszkę, panią "Gałczyńską" (nazwisko czy kryptonim?), komunistkę w wieku ponad 40 lat, która chciała wrócić, by przekonać miejscowe władze o swej niewinności.

Początki były obiecujące. Za sprzedany rower "Gałczyńska" kupiła bilety na pociąg do Moskwy i po kilku dniach para uciekinierów dotarła do stolicy ZSSR. Tu, stojąc w kolejce po bilet do Brześcia, popełnili jednak błąd, zamienili między sobą kilka słów po polsku. Niemal natychmiast zjawili się enkawudziści i zaczęła się pogoń. Wacław kluczył po ulicach i zaułkach, wydostał się na podmiejskie łąki i ukrył w kopie siana.

Co dalej robić? To pytanie odbierało sen. Kiedy rano wyjrzał z kryjówki zobaczył w oddali … "Gałczyńską", która też przetrwała noc w jednej z kop siana. Mogli więc kontynuować ucieczkę, opuścili Moskwę, najpierw zdali się na "okazje", potem jednak wsiedli do pociągu. Wacław wpadł przy kontroli dokumentów. Bał się, że wezmą go za szpiega, więc powiedział prawdę o swym wyczynie. Miał ogromne szczęście, bo zamknięto go czasowo w jakimś magazynie, a młody wartownik okazał się bardzo życzliwą osobą. Kiedy pojawiła się groźba przybycia NKWD pilnujący zostawił niedomknięte drzwi. Dzięki temu Wacław dotarł - o kiju - do Brześcia. Tu przynajmniej mógł się dogadać po polsku, w czerwcu 1940 roku znów ujrzał Białystok.

Był szczęśliwy, ale nadal niepewny losu. Musiał ukrywać się, nocował u znajomych, zmieniał domy - był m.in. u Jadwigi Grabiec przy ul. Traugutta i u państwa Szaciłowskich przy ul. Angielskiej - a zdarzały się i noce spędzone w miejskich szaletach. Zdeterminowany chciał przedostać się przez zieloną granicę do Generalnego Gubernatorstwa. Niestety, przypadek sprawił, że przy białostockiej farze spostrzegł znajomego podoficera z orkiestry 10 Pułku Ułanów Litewskich. Ten już przed wojną znany był z sympatii do komunizmu, a po wrześniu 1939 r. poszedł na obcą służbę. Zwęszył ofiarę, zaczął iść za Wacławem. Tak trafili na Sienny Rynek, tu Miłaszewicz zaczął biec, tamten ruszył w pościg między straganami. Drogę uciekającemu zastąpił patrol, to oznaczało więzienie, śledztwo, czekanie na wyrok. Z celi więziennej widział własny dom, a oczyma wyobraźni bydlęcy wagon, łagier. Jednak 22 czerwca 1941 r. rozpoczął się atak niemiecki na dotychczasowego sojusznika, więźniowie białostoccy z pomocą kolejarzy odzyskali wolność. Co za szczęście! Tak w tej opowieści przeplatają się zdarzenia tragiczne i pomyślne.

A rodzina Miłaszewiczów walczyła o życie w Kazachstanie, mama została przesłuchana na okoliczność ucieczki syna. Kiedy zaczęły dochodzić do nich paczki z Białegostoku stało się jasnym, że Wacław dopełnił swego marzenia, wrócił do rodzinnego miasta. O epizodach syberyjskich postaram się napisać za tydzień, po rozmowie z panią Renatą.

Dziękuję za udostępnienie pracy "Wojenne losy por. Reginy Wasilewskiej (Miłaszewicz), napisanej przez Magdalenę Oksztulską, Elżbietę Wirkowską i Rafała Sokołowskiego, uczniów Zespołu Szkół Budowlano-Geodezyjnych im. Stefana W. Bryły w Białymstoku. Praca ta powstała po kierunkiem Marka Żmujdzina i Doroty Woińskiej w ramach projektu edukacyjnego "Odważmy się być wolnymi" Muzeum Historii Polski w Warszawie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny