Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Bandrowski: Nie napinam się na Lecha

Wojciech Konończuk
Tomasz Bandrowski szybko zyskał uznanie białostockich kibiców i stał się ważną postacią w ekipie żółto-czerwonych
Tomasz Bandrowski szybko zyskał uznanie białostockich kibiców i stał się ważną postacią w ekipie żółto-czerwonych Wojciech Wojtkielewicz
- Nie mamy powodów do radości, ale też nie załamujemy się - mówi Tomasz Bandrowski, pomocnik Jagiellonii Białystok

Kurier Poranny: Jak na kogoś, kto kilkanaście miesięcy nie grał w piłkę z powodu kontuzji, wygląda Pan na boisku bardzo dobrze. Jak się udało tak szybko wrócić do niezłej dyspozycji?

Tomasz Bandrowski: Nie jestem z siebie zadowolony, bo długa przerwa wciąż odciska piętno na mojej formie. Na pewno moja dyspozycja jest dużo gorsza niż z okresu sprzed urazu. Brakuje mi na przykład pewności siebie w starciach jeden na jednego. Mam jednak nadzieję z każdym meczem grać coraz lepiej.

Z trybun Pana współpraca z Łukaszem Tymińskim wygląda jednak całkiem obiecująco. Rywalom nie jest łatwo przebić się przez środkową strefę.

- Z Łukaszem gra mi się bardzo dobrze i w ogóle jestem zadowolony z tego, jak zostałem przyjęty w Białymstoku i z atmosfery w szatni. Jagiellonia ma ciekawy zespół i cieszę się, że tu trafiłem.

A nie jest to przypadkiem dobra mina do złej gry? Wasze wyniki raczej nie są najlepszym podłożem do sielankowej atmosfery.

- Nie mamy powodów do radości, ale też nie załamujemy się. Przecież nie odstawaliśmy od dotychczasowych przeciwnikom. Jest nowy trener, sporo nowych piłkarzy w drużynie i trzeba trochę czasu, by to wszystko okrzepło. Nie będę oryginalny, ale powiem, że brakuje nam zwycięstwa, po którym wszystko zaskoczy na właściwe tory.

Czas ucieka, a tego przełomu jak nie było, tak nie ma. Zaczynacie się już powoli oglądać za siebie w ligowej tabeli?

- Na razie wszystko się układa tak, że drużyny najbardziej zagrożone spadkiem z ligi zdobywają mało punktów, co nam sprzyja. Ale musimy patrzeć na siebie i realizować nasze cele. Dlatego trzeba jak najszybciej wygrać, najlepiej już w sobotę z Lechem Poznań, to nie będziemy spoglądać na dół tabeli.
Do Jagiellonii trafił Pan właśnie z Lecha, który na dodatek nie widział Pana w kadrze na ten sezon. To dobry powód do większej motywacji. Czy w sobotę będzie mecz z podtekstami?

- Jeśli pyta Pan o to, czy mam w Poznaniu komuś cokolwiek do udowodnienia, to tak nie jest. Przeżyłem w Lechu wspaniałe chwile, grałem o najwyższe cele i na pewno sentyment do tego klubu jest. Ale nie napinam się specjalnie na ten występ. To tak samo ważne spotkanie, jak każde poprzednie w tej rundzie. Zrobię wszystko, by Jagiellonia zwyciężyła.

Jakoś nie do końca chce mi się wierzyć, że przyjazd poznańskim kolegów nie będzie dla Pana czymś szczególnym.

- To zupełnie inna rzecz. Mam cały czas kontakt z chłopakami z Lecha i fajnie będzie się spotkać. Będzie pewnie okazja do wymiany paru zdań i pożartowania. Ale, jak wiadomo, w piłce nożnej boisko to nie jest miejsce na przyjaźń podczas meczu, kiedy się gra w przeciwnych zespołach. Sentyment musi zostać w szatni.

Lech stoczył we wtorek twardy mecz w Pucharze Polski z Wisłą Kraków. Czy uważa Pan, że może to się na nim odbić w sobotę w starciu z Jagiellonią?

- Pewnie tak, bo spotkanie z Wisłą kosztowało sporo, a jest jeszcze do odbycia długa podróż z Poznania do Białegostoku. Ale nie można do tego wszystkiego tak podchodzić. To są problemy Lecha, a my musimy się skupić na tym, co sami mamy zagrać. Jestem optymistą i wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny